...albo Akt z rączką.
To część pakietu po operacji. Trzeba na rękę uważać. Nie chwytać w autobusie, psa trzymać w drugiej, no i nie przeciążać. Najlepiej nie malować.
Maluję, ale dbam o nią. Zrobiłam się oburęczna. Precyzyjne szczegóły chorą łapą, siłowe - zdrową.
Jestem pewna, że to rozwija, jakoś, może uelastycznia półkule.
Powodów do narzekania nie mam.
Wolę siebie teraz. Włosy z własnym kolorem. Zmiana, tylko nad figurą muszę popracować.
To tak dla rozluźnienia.
Nie będę pisać o tym obrazie, nawet nie chcę.Jutro wszystkie części juz nie we fragmentach, tylko w całości i razem.
Ostatnia część.
To było wspaniałe doświadczenie.
Moja Wiktoria.
Czy czuję się zwycięzcą? Tak. Nie dlatego, że pokonałam chorobę - bo, jak dowcipnie zauważył ordynator Katedry od Piersi "Najlepszym i jedynym niezawodnym środkiem na raka jest dekapitacja".
Ale żyję intensywnie, więcej maluję, więcej spostrzegam i bardziej się cieszę. Aktualnie z wiosny, błękitu nieba rodem z surrealistów i pięknego świat(ł)a.
Cieszę się też, że skończyłam wszystkie części.
Wiktoria w całości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz