WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 15 marca 2018

Are you ready to die?

Na jesieni, na przełomie września i października, wymyśliłam cykl obrazów. Tytuł "Are you ready to die?".
Myślicie czasem, a może ciągle (znam takich), o śmierci?
(poniżej mój obraz namalowany tuż po studiach - i od razu powiem : jego też nie lubię, chociaż dostał nagrodę w konkursie na portret)


Mnie śmierć intrygowała od dzieciństwa. W podstawówce, w ramach PCK, pomagałam Państwu Sz. w zakupach, potem stałam się częstym gościem w ich domu. Mocno starsi ludzie. Kiedy Pani Sz. odeszła, jej mąż powiedział mi "Wiesz, Justynko, ja już jestem tak bardzo zmęczony życiem, że chciałbym umrzeć".
(poniżej mój wielki rysunek sprzed ok. 20stu lat)


Wtedy pomyślałam sobie : po co zajmować się śmiercią, jeśli może nadejść czas, kiedy będzie się miało dość życia?". Ale pojąć coś intelektualnie a poczuć, to dwie różne sprawy.
(poniżej moja ilustracja do Dzienników Gwiazdowych Lema)


Dawno temu, kiedy Kaszpirowski święcił triumfy popularności, obejrzałam z nim wywiad. Zapytano go, jakie jest jego największe osiągnięcie. "Osiągnięcie?" rzekł wolno, spokojnie "Największe? Jestem w każdej chwili gotów na śmierć. Przekonałem się o tym. Raz, kiedy występowałem na scenie, nagle pod sklepieniem urwał się ogromny stelaż z reflektorami i ciężkim sprzętem i z hukiem runął tuż obok mnie. Minął mnie o centymetry. Nawet nie drgnąłem, choć naokoło wybuchła panika".

Śmierć można też traktować jako cezurę - czy zrobiłem / am to, co chciałem? Czy żyję tak, jak pragnę?". Kiedy raz zadałam sobie to pytanie, bardzo, bardzo dawno temu, ono wciąż powracało.
Przeczytałam, całkiem niedawno, złotą myśl : "Najsmutniejsze słowo świata - MOGŁEM".

Nie można nie wspomnieć o "memento mori" - pozdrowieniu używanym w zakonach kontemplacyjnych. Nigdy nie zapomnę ogromnego zegara w Kartuzach, w klasztorze. Zegar z wahadłem w postaci kosy, która ze złowieszczym szelestem tnie nieruchome powietrze.
(tu też Dzienniki Gwiazowe, rok powstania 1996 - 97)


Z drugiej strony, Wolter na łożu śmierci, wyznał "Całe życie zamartwiałem się różnymi złymi rzeczami, które nigdy nie nadeszły".
(poniżej fragment Kosmicznej Miłości - mojego obrazu rocznik 2015 - 16)


Czy śmierć, jeśli ma się jej świadomość, musi zatruć życie? Niekoniecznie - od czego jest wiara. Ale i ludzie niewierzący mogą mieć wewnętrzny spokój (przynajmniej tak mi się wydaje). Są też, jak to się mówi, kultury, żyjące ze śmiercią za pan brat - i to podejście jest mi bliższe, niż zaprzeczanie.


Z trzeciej strony co, jeśli komuś intensywnie roztrząsającemu problem śmierci, powiedzmy, doniczka tragicznie spadnie na głowę? INACOMUTO było? Jak mój sąsiad, który zwykł powtarzać ponurym głosem "Nie ma ludzi zdrowych, są tylko nieprzebadani", badał się więc wciąż i umarł nagle, ku zdziwieniu wszystkich, którzy go znali.

Lem, zapytany, czy wie, co będzie po śmierci, odpowiedział "Oczywiście, że wiem. To samo, co przed urodzeniem".
(poniżej fragment jednej z Panienek - Teresy)


Szczerze... nie wiem, czy mi się uda sprostać temu zadaniu, czyli namalowaniu cyklu. Może go zniszczę czy coś - ale odkładać już dłużej nie chcę. Nie spróbuję, to się nie przekonam.

I na koniec jeszcze jedna złota myśl wybitnego sportowca




2 komentarze:

  1. Śmierć mi niestraszna. ..taka jest kolej rzeczy, jednak maloletnie dzieci odsuwają myśli o niej mimowolnie na dalszy plan :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo jestem ciekawa tego cyklu.
    To może być trudna rzecz.
    Interesująca.
    Także z powodu artystki. Zdawałoby się delikatnej, wrażliwej, cieszącej się drobiazgami dnia codziennego, radującej się życiem.
    A tu taki ciężki filozoficzny kaliber. :)

    Jestem niewierząca i dlatego właśnie, tak myślę, mam wewnętrzny spokój. Myśl o śmierci nie zatruwa mi życia. Nie obawiam się jej. Myślę tak, jak Lem.
    Od chwili, gdy dwa razy w pojedynkę towarzyszyłam w odchodzeniu, jestem zupełnie spokojna.
    Jedynie martwi mnie to, że moja śmierć spowoduje rozpacz najbliższych. Tylko to.

    OdpowiedzUsuń