Z przyjemnością przedstawiam Antylopę.
Tym razem porwała mnie, że tak powiem, linia.
Linia to mój żywioł. Weźcie też pod uwagę, że obraz ma rozmiar 100 na 70 cm.
W praktyce oznacza to, że w mojej maleńkiej pracowni nie mieści się na sztalugach. Maluję go na tapczanie (czasem maluję też w zapamiętaniu narzutę i swoje ubranko). Pozycja przy pracy - na kolanach ew. zgięta więcej, niż wpół. Więc trzeba uważać na krzyż, bo się można, jak ja kiedyś, mocno zdziwić, nie mogąc wyprostować.
Antylopa ma iść do galerii na prestiżową aukcję, a tam niezbyt chętnie patrzą na malarstwo czarno białe.
Wobec tego wprowadziłam, owszem, kolor, ale bardzo delikatnie.
Zmieszałam biel tytanową ze złotem, żeby wyszedł beż piaskowy, ciepły.
Najpierw cieniowanie przy główce
Potem przy pęcinach, które przyciemniłam pastelą.
Z tyłu dodatkowa linia jako zarys górzystego horyzontu.
Ale żeby był rytm, swoista równowaga, na "niebie" domalowałam dwa elementy
(nawiasem mówiąc, śniło mi się wielkie stado bocianów, kołujące bardzo wysoko, tuż pod chmurami).
I jest - Wielka Antylopa
Czy ją przyjmą do galerii, okaże się wkrótce.
Zobaczymy.
(edit : przyjęli)
Gratulacje! Również dla galerii :D
OdpowiedzUsuńTru
Dziękuję, Tru!
UsuńGratulacje !
OdpowiedzUsuńDziękuję, Parabelko!
Usuń