WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 20 lutego 2018

Szczerość - nieszczerość

Szanowni Państwo.
Dzisiejszej nocy nie spałam. Dlaczego? Z dwóch powodów : pierwszy, typowy to bombardujące mnie pomysły na nowe obrazy, drugi, jeszcze bardziej typowy : złość, że nie mogę zasnąć. Wreszcie, koło 5 rano, zobaczyłam siebie ze stertą obrazów, które nikogo nie obchodzą.

W każdym razie rano, wyczerpana, na swojej stronie na facebooku "Brulion Malarski - ulubione kawałki", mając dość siebie i wszystkiego, napisałam "Który to raz mam zamiar skończyć z blogiem? Pomyślmy... trzeci?" (czy jakoś tak).
I to jest prawda.

A więc dlaczego?
Jak wiecie, a jak nie, to powiem, postanowiłam zgromadzić obrazy na wystawę. W zeszłym roku, biorąc udział w aukcjach i malując na zlecenie, praktycznie każdej swojej pracy od razu się pozbywałam, tymczasem realnie zarysowała się szansa na wystawę (polską i zagraniczną).
W związku z tym postanowiłam zacząć realizować, jak to się mówi, swój projekt, o umownej nazwie "Rzeczywistość Równoległa".
Wspaniała sprawa, lecz również wyczerpująca, obciążająca przede wszystkim psychicznie. Jak przy każdym działaniu, w którym stawia się na maksymalną szczerość i na dodatek rzuca się na głęboką wodę, nie ma co liczyć na to, że wszystko pójdzie jak z płatka.
Towarzyszy mi zwątpienie, niezadowolenie z jednej strony - z drugiej wiara, że mam coś do powiedzenia... a raczej namalowania.
"Porozumiewać się możemy tylko przez obrazy" powiedział o malarzach Van Gogh.

A ja, jak raz, porywam się na pisanie. Mało tego, na pokazywanie prac nie ukończonych, żeby kronika moich twórczych poszukiwań była pełna. Bo Brulion to taka osobista kronika.
Zadałam sobie (znowu) pytanie :  czy to ma sens? Czy może lepiej schować to, co się robi, póki jeszcze nie ma konkretnego, satysfakcjonującego mnie kształtu i pokazać swoją pracę wtedy, gdy będzie ukończona?
I takie pytanie zadałam na swojej stronie, widocznej dla nielicznych - tylko dla tych, którzy ją polubili. Potem pomyślałam, że ja na to pytanie odpowiem sobie sama - i swój post zlikwidowałam. Cóż złego w wahaniu? Tym bardziej wahaniu malarki? Nic, wg mnie.

Ale oto, pod wczorajszym odcinkiem w Brulionie, pojawił się następujący ANONIMOWY komentarz:
"Dlaczego myślisz, że nie warto już prowadzić bloga? Dlatego, że komentujących mało? Komentarze niezbyt przychylne? Dlatego?
Skutek wynika z przyczyny.
Ucieczka nie zawsze jest dobrym wyjściem. A obrażanie się w ogóle.
Nieprzychylne komentarze usuwasz, albo grozisz usunięciem.
Pomyśl. Może komentarzy jest mniej, bo komentujący już mają dość udawania, że wszystko jest piękne. Może wolą zachować dobre relacje z tobą i dlatego milczą?"

Pomyślcie, Drodzy Czytelnicy, ten Ktoś, ukrywając się pod maską, udziela mi rad. Gra nie fair - wie, kim jestem, ja - nie wiem, kim on jest. Najpierw, zgodnie ze sprawdzoną zasadą likwidowania anonimów, miałam zamiar skasować ten komentarz. Przyznaję się, anonimy mnie drażnią i nic na to nie poradzę. Ale potem pomyślałam "A może odpowiem?".
No to odpowiadam.

Pamiętacie pewnie, jak parę lat temu (a Brulionowi już idzie szósty rok), każdy zaczynał pisać bloga. Ile z nich przetrwało? Część z nich pewnie umarła, bo autorzy nie mieli pomysłu, jak dłużej ciągnąć temat. Ale jestem pewna, że umarło też bardzo wiele cennych inicjatyw, bo odzew nie był satysfakcjonujący, albo nie było go w ogóle.
Pisanie bloga wymaga wytrwałości, pomysłowości i odwagi, by zmierzyć się z każdym zdaniem pod spodem. To naprawdę nie jest fajne, kiedy autor się odkrywa i dostaje komentarz (oczywiście na 99 procent anonimowy) "To, co robisz, trąci fałszem. Przykre". Jasne, powinnam być silniejsza i olać sprawę - nie dlatego, że komentarz jest nieprzychylny, ale dlatego, że kompletnie nic, poza złośliwością, nie wnosi.
W takich chwilach myślę sobie "czy to jest, cholera, jakaś kara, prowadzenie bloga?"
Zupełnie co innego, gdyby komentujący raczył sprecyzować, co mu się nie podoba? Dlaczego ma takie zdanie?

Nigdy nie zlikwidowałam komentarza merytorycznego, niezależnie od tego, czy był przychylny, czy nie. Powtórzę za Klaudią Heintze "Dzięki komentarzom blog żyje".

Z drugiej strony, może faktycznie cytowany Anonimowy ma rację : "Może komentarzy jest mniej, bo komentujący już mają dość udawania, że wszystko jest piękne. Może wolą zachować dobre relacje z tobą i dlatego milczą". To możliwe.
Więc w tym miejscu, tu i teraz, kiedy jestem już wypoczęta, gorąco apeluję : jeśli chcecie, Drodzy Czytelnicy, napisać, że obrazy są do bani, a ja powinnam raczej wziąć się za robótki szydełkowe - proszę bardzo. Oczywiście mile widziane są argumenty i niemile złośliwości, bo to nigdy nie jest dobry język. Czy jestem obrażalska? Owszem! Ale też szybko mi mija.

Jest też dodatkowy problem z blogiem w postaci pamiętnika. Mianowicie, nie jestem sama na świecie. Konkretnie chodzi o Gustawa. Uważam, że, jako matka, nie mam prawa posunąć się do takiej szczerości, jak w moim pamiętniku, który dostał nagrodę w Dziennikach Polek - konkursie Twojego Stylu. Mówić mają obrazy - takie, żeby można było z nich wyczytać, kim i jaka jestem. Inaczej nie mają sensu. Oczywiście z mojego punktu widzenia.
Żeby nie był to blog zdjęciowy, zawsze mam w zanadrzu parę anegdotek, których rzeczywistość (na czele z moim mężem), hojnie mi dostarcza.

Najprawdopodobniej będę prowadzić Brulion. Mimo wszystko. Chociaż, gdybym przestała, nie uważam tego za ucieczkę, raczej za powiedzenie sobie prosto w oczy "to strata czasu".
Na razie tak nie uważam.



15 komentarzy:

  1. Masz świetny Blog, nie jest sztampowy, prowadzony z ogromnym wyczuciem. Bardzo fajnie się czyta. Jeżeli ktoś jest na tyle głupi, że nie potrafi się normalnie przedstawić a ciśnie komentarze jako anonim, szkoda czasu na czytanie takich komentarzy wg mnie, Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odwagi. Bloga czytam i oglądam regularnie. Podoba mi się styl, lubię Pani poczucie humoru. Oglądam obrazy, lubię obserwować jak się zmieniają, ewaluują, albo się (moim zdaniem:)) psują. I to nic strasznego, wiadomo. (To też kwestja gustu i wrażliwości obcującego) Bo tylko w procesie, ciągłym, ciągłej pracy nad sobą i sztuką, ruchu może coś się urodzić. Ciekawi mnie gdzie Pani zajdzie, podobają się Pani zrywy i poszukiwania, wrażliwość, upartość, sentymentalność, siła, słabość...gniew...delikatność. Odwagi.
    Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leno - bardzo mi miło, odwaga zawsze się przydaje. Też jestem bardzo ciekawa, co będzie - przede mną duży format, podchodzę do niego z taką jakąś nieśmiałością, ale to nic. Cieszę się, że się dzieje. Dziękuję bardzo i serdecznie zapraszam do śledzenia obrazkowych losów.

      Usuń
  3. czyli anonim to Lena? Lena to jest proste, służę pomocą przy rejestracji na .blogspot w razie potrzeby :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam i nie widzę potrzeby. Mam na imię Lena. Moje imię jest prawdziwe. I pozwolę sobie pisać tak jak mi się podoba :)

      Usuń
    2. Oczywiście, Leno, absolutnie nie uważam Cię za osobę anonimową, pisz jak tylko Ci się podoba, szczerze, bez głaskania po główce (w zielonej czapeczce).

      Usuń
  4. swoją drogą, jakaś nietypowa, niesystemowa godzina się wyświetla na tym .blogspot, hmm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaa, bo to wg innego czasu. Zostawiłam, bo mi się to spodobało - czas blogowy mokotowski

      Usuń
  5. Pisz bloga, ja lubię Cię czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Komentuje bo chce ale nie urywaj bloga. To że jest mało komentujących to nie znaczy że nikt nie czyta. Twoje obrazy są fenomenalne więc napisz czy chcesz za każdym razem słyszeć że są wspaniałe czy milczenie może być ? Boją np czytam każdy tu post ale nie zawsze mam jak skomentować . Lubię czytać jak piszesz i powstaniu dzieła czy o uczuciach z nim związanych. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulo, bardzo dziękuję, ale chyba chciałaś dodać mi otuchy. Obrazy jeszcze mnie nie wyrażają - tzn są fragmenty, z których jestem zadowolona, ale całość to jeszcze nie to.
      Pisz, jeśli masz ochotę, niekoniecznie o obrazach (właśnie świta mi pewna myśl)i dziękuję za miłe słowa

      Usuń
  7. Trudno komentować drogę widząc tylko jej początek;)obserwować - tak , nikt nie wie , co wychynie zza najbliższego zakrętu , nawet Ty . Pisz i maluj , maluj i pisz , bo sądzę że Brulion pomaga czasem uporządkować myśli . A Anonimami się przejmuj - są tacy co nie mogą przeboleć cudzego powodzenia , choćby najmniejszego . Masz grono przyjaciół , którzy nie zawsze się odzywają , ale zawsze są po drugiej stronie monitora i czekają na kolejne wpisy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być oczywiście "się NIE przejmuj" - uroki pisania z telefonu , niech to szlag.

      Usuń