WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

sobota, 8 grudnia 2012

Kota skończona - ostatecznie

Panie i Panowie, miło mi jest oznajmić, uroczyście, że obrazek z Kotą uznaję za skończony.
Na tę szczególną chwilę włożyłam na siebie Eau des Merveilles Hermesa - czyli Wodę Cudów, bo uważam, że naprawdę stał się mały cud.

Wiem, już wcześniej była premiera, jednak tym razem czuję, bez żadnych wątpliwości, że jest dokładnie tak, jak chciałam.
Wspominałam, na samym początku, że zapytałam Kotę, co lubi, w jakim otoczeniu chciałaby się znaleźć na portrecie. Usłyszałam, że Włochy - do których zresztą za parę dni się wybierała. I teraz ów pomysł zrealizowałam.

Zacznę więc może od tego, jakże istotnego, fragmentu.
Oto widok z okna - Rzym, kopuła Bazyliki Świętego Piotra i Most Świętego Anioła.


Nogi Koty są zupełnie nowe - czyli namalowane jeszcze raz. A potem jeszcze pogrubione - bo przez mistrzowskie pędzelki mogłam dokonywać cudów w nikłości linii.
Co do Rzymu - wczoraj myślałam, żeby tam był wloski pejzaż, jakieś wzgórza. Już podnosiłam pędzel i nagle - pach! olśniło mnie. To nie może być zwykły widoczek przyrodniczy, tylko miasto.
Jakie? Ano to właśnie, do którego Bohaterka pojechała po naszym ostatnim sierpniowym spotkaniu.

Ech, wypada wspomnieć o żywopłocie, który przerobiłam na kotarę. Żeby dodać lekkości, użyłam ulubionego motywu - półprzejrzystej firany, dającej pretekst do wprowadzenia secesyjno - artdecowskich linii. A do tego -  delikatny sznur w kolorze podeszew szpilek.



Myślę, że żywopłot między innymi zginął dzięki papeterii, którą Rodzice przywieźli z Włoch. Przetrwała ze mną wszystkie osiem przeprowadzek w ciągu 20stu lat, wysyłałam pisane na niej listy (tylko bardzo znaczące), do ważnych dla mnie osób. Teraz została już tylko ta jedna, sfatygowana kopertka.


Pierwsze, co postanowiłam zmienić w stosunku do poprzednich wersji, to suknia Koty.
Tamta była bajkowa, nierzeczywista. Jasne, czasem ma to sens, ale mnie zależało na tym, żeby Kota była jednak żywą kobietą, na dodatek obdarzoną seksapilem.
Kolor zostawiłam, fryzurę też, ale fason sukni, a co za tym idzie, sylwetka, zupełnie się zmieniły.



Światło. Chciałam, żeby było delikatne, subtelne, podkreślające niewinność poranka.
Dlatego bardzo delikatnie wprowadziłam jedynie odrobinę błękitu u góry obrazka.


I wreszcie, proszę Panstwa, przedstawiam Kotę w całości.
Oto Ona. Poprzedniego dnia przyleciała do Rzymu, zajęła najpiękniejszy apartament, spała w jedwabnej pościeli, a rano, w pięknej sukni i wyszukanej fryzurze (i oczywiście cudownie pachnąca), stanęła w otwartym oknie, z zachwytem podziwiając widok i wciągając rześkie powietrze.
Pomyślała leniwie "Dziś kupię sobie kapelusz. Ale najpierw kawa, w kawiarni na rogu, gdzie ściany mają z 500 lat."


Nie ukrywam, jestem wzruszona. Włożyłam mnóstwo serca (i jeszcze więcej nerwów!) w ten "portret".
Przeżyłam mnóstwo momentów zwątpienia, pobłądziłam, w pewnym momencie wydawało mi się, że czego bym nie tknęła, to nie idzie.
A już przy podjęciu decyzji o zmianie poprzedniej wersji, nagle coś we mnie podskoczyło z radości, a jednocześnie bałam się, żeby obrazek nie wyglądał na "wymęczony" (jak taniec u baletnicy, kiedy słyszymy przyśpieszony, ciężki oddech i łubudu na zakończenie skoku, a potem widzimy, że mdleje nie do końca zdążając doczekać opadnięcia kurtyny).
Chyba się udało...

Wojtek kupił mi piękne pokrycie mojego blatu malarskiego - ale powiedziałam, że najpierw skończę obraz, a wtedy odnowię stół.
I stało się.
I jest pięknie.


A, jeszcze dodam, że mam wyniki badań Gucia. Są całkiem przyzwoite.
Kończyłam Kotę (przede wszystkim Rzym) już wiedząc o tym.
Może dlatego tak nagle wszystko gładko poszło?

Koto, pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję.


*Kota w Rzymie. Akryl na dykcie, 29 na 19 cm.

17 komentarzy:

  1. Wow! co za metamorfoza! chapeau bax Kobieto!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż mogę napisać... Chyba tylko się skłonić. Dziękuję, Kasiu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ju , BOMBA! To jest to ! Jest światło , powietrze , coś się dzieje - rewelacja :) I cudne paciorkowe sznury do firanek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Parabelko, czekałam na twoją opinię, wiem, że nie pochwalisz niczego tylko po to, żeby było miło.

      Usuń
    2. Hy hy :P

      Usuń
  4. Odważna zmiana koncepcji.
    Piękna.
    Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, odwagi - albo brawury - mi nie brakowało. Ale też kiedy kolejne godziny pracy szły na marne, niewiele miałam do stracenia i chciałam wydostać się z zaklętego kręgu.

      Usuń
  5. Justyno - pięknie! Ten obrazek ma w sobie to "coś".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak uważam. Klimat! patrzenie na niego poprawia nastrój.
      Dziękuję!

      Usuń
  6. Ha, Justynko, patrzę i przecieram oczy.
    Obraz wymęczony nie jest na pewno, tchnie lekkością.
    Zara się odezwę bardzie prywatnie.
    Dziekuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak, jest pięknie teraz. Fajnie tak obserwować zmiany, etapy powstawania. Od koronkowej (i graficznej), poprzez ciężką, mroczną niemal, później słodką i pastelową, i teraz: lekką (bo i koronkowo, dzięki firankom), przestrzenną i otwartą - bo już nie przytłoczoną i ograniczoną ścianami żywołopotu.
    Naprawdę jest cudnie. Bardzo mi się podoba. I choć Koty nie znam, wierzę, że będzie zachwycona.
    emera

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję. Dla mnie też wiele znaczy publikowanie na bieżąco - bo samotnicza praca bardzo mi zawsze doskwierała.
    Podoba mi się twoja recenzja.
    Ciekawa jestem bardzo, co powie Kota, kiedy zobaczy obrazek na żywo. Wg mnie jest bogatszy kolorystycznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fantastyczna wolta, a efekt końcowy pracy wart włożonego weń trudu.
    Cieszę się, że z Guciem wszystko w porządku. W.

    OdpowiedzUsuń
  10. Proces był efektowny, cieszę się tym bardziej, ze się podoba! A włożony trud zaprocentował na bieżąco tą wersją, natomiast jestem pewna, że zyski będą długotrwałe.

    OdpowiedzUsuń
  11. Justynko Kota cudna :D Fantastycznie wszystko ujęłaś! Warto było czekać na końcowy efekt, Twój trud się opłacał ;)

    Myślę, że Kota będzie zachwycona :)

    Cieszę się, że z Guciem wszytko dobrze. Uściskaj go od e-ciotki :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo się cieszę, Kota pisze, ze zaciera ręce. Przede wszystkim obrazek wygląda świeżo i nie wymęczono, a przy tym wykorzystałam najbardziej udane elementy.
    Pewnie, że uściskam. On to nawet lubi i odściskuje.
    Dziękuję, Reniu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rewelacyjny wpis! Naprawdę wartościowe treści zawarte na Twoim blogu. Gratuluję Twą dyspozycję w pisanie tak przydatnych materiałów. Chciałbym dodatkowo zachęcić przejrzenie mojej serwisu, gdzie także znajdziesz pomocne wskazówki na temat stylu. Serdecznie zapraszam pod stronę mój blog. Przyjemnego odbioru!

    OdpowiedzUsuń