WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 14 kwietnia 2020

Jeszcze nie koniec - miękkość ciszy


Od słowa do słowa
Narasta rozmowa -
Rozmowa z kobietą bez twarzy.
Tak jak długo się znamy,
Przecież wciąż rozmawiamy -
Z nikim mi się dziś nie kojarzy.
(...)


Od słowa do słowa
Narasta rozmowa -
Rozmowa pół-spojrzeń, pół-gestów.
Wstydliwa rozmowa,
Niecierpliwa, niezdrowa.
Pospieszny dyskurs szelestów.
Ktoś zagłusza zza ściany,
Ktoś do krzyża przybijany...
Trudna rada, a zrobić to trzeba.
Ta ciekawość jest wściekła
Pierwszy stopień do piekła.
Od słowa do słowa
Narasta rozmowa.
Już nie wiemy czy jej chcemy, czy nie chcemy.
Ona słodki sen przerywa,
We dnie bywa uporczywa...
Chyba nic w niej ciekawego nie powiemy. *


Szukam, badam, jestem coraz bliżej, ale chyba daleko jeszcze do takich obrazów, o jakich myślę. Już mam parę liter w języku, w którym maluję, chyba nawet więcej, niż parę.

Uzyskanie czegoś tak ulotnego, jak nastrój, wymaga przyszpilenia go, jak żuka i rozebranie na części. Żuk oczywiście jest martwy - a obrazy muszą żyć.
W zasadzie do nastroju samego w sobie wystarczą czarne/czy jakieś tam maziaje i rozbłyski, ale raz, że mnie nie o to chodzi, dwa, że to już było po tysiąckroć.


A więc... o czym jest dzisiejsza opowieść?
O balkonach, proszę Państwa. 
Tyle razy zastanawiałam się, dlaczego moja Babcia, zajmując mieszkanie po Niemcach (w dniu wyzwolenia Warszawy, obserwując naszą kamienicę, aż "Szkopy" wyjdą), więc tyle razy myślałam, czemu nie zajęła mieszkania obok, prawie dwa razy większego, z oknami na obie strony i z BALKONEM. Przypuszczam, że była pierwsza w budynku i mogła wybierać. A może nie chciała już szukać, dla niej samej te 28,5 metra było w sam raz?
Te dywagacje należy koniecznie zostawić - w końcu dzięki Niej mam swój własny kawałek podłogi.
(chociaż, kurde, zazdroszczę sąsiadce).



Warto chodzić z głową w górze - mnie zawsze interesowały górne pietra w budynkach. Jeśli mogłabym wybierać, chciałabym zająć najwyższe piętro. A wieżyczka to szczyt marzeń. Pamiętam, jak z Małgosią siedziałam na kawie przy Placu Unii i nagle zaczęłyśmy marzyć o jednej z wież, bo są ich aż cztery tam.
Na razie chciałabym zakraść się do tej kamienicy i popatrzeć, jak tam jest.


Gdybym JA mieszkała wysoko, jak oni, siedziałabym sobie i gapiła się na chmury albo w oczy ptakom.
A tak trzeba się wdrapać na wieżyczkę (Małgoś, idziesz?)

* Rozmowa z kobietą bez twarzy, słowa Michał Zabłocki

2 komentarze:

  1. Do tego domu na pierwsze piętro od strony Klonowej mój ojciec chodził na komplety w czasie okupacji...

    OdpowiedzUsuń