WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 22 stycznia 2019

Przestrzeń i pustka - Ekran

W zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami w Mieście - Ogrodzie, uczyłam się gry na pianinie. U nas w domu jeden instrument stał u Taty w biblioteczce. Trzeba było gorąco prosić i Tato czasem zgadzał się odegrać parę jazzowych standardów. Niechętnie, bo, jak przyznał "w pewnym momencie nic go nie tak nie nudziło, jak jego własna gra". Niestety!
Bo był świetny.
Z kolei na górze, w pokoju Mamy, kurzyło się pianino, na którym, dopóki ja się nie dosiadłam, Mama grywała popisowe Impromptu nr 2 Es dur Schuberta, wprawiając mnie w osłupienie ("też bym tak chciała!"). Tak więc chodziłam na lekcje... coraz mniej chętnie, aż wreszcie, wreszcie, po trzech latach, bo łatwo nie daję za wygraną, zrezygnowałam.
Grać co prawda za bardzo się nie nauczyłam, ale nie mogę powiedzieć, żeby pianino stało niewykorzystane.
Lekcje nie poszły na marne! Coś odkryłam.

Rodzice wracali wieczorem - więc po szkole, samej w domu, nikt mi nie przeszkadzał. Wtedy szłam na piętro, otwierałam drzwi do pokoju, uchylałam górną klapę pianina, tam, gdzie widać struny i... wydzierałam się, ile sił w płucach! Szło takie echo, jakbym krzyczała nie do pudła, tylko w jakąś bezkresną przestrzeń.
Wyobraznia pracowała, zamykałam oczy i przenosiłam się do wymyślonego przez siebie świata.


(teraz już nie muszę się wydzierać, bo muzyka zrobiła się szeroko dostępna, w szczególności elektroniczna)


Poniżej horyzontu stoi sobie proporczyk



...który wygląda, jakby patrzył na ekran


...a na ekranie postać


Ekran
akryl na płycie
50 x 50 cm.


"Mój" domek gdzieś tam jest, ale ukryty za miastem, za polarną zorzą, za cieniem ekranu.

Nie mam perfum, które pasowałyby do tego obrazu. Malowałam go w Molecules 01 Escentric Molecules - w zapachu widmie. 

P.S. Rodzice nigdy mnie nie nakryli, raz czy dwa zapytali, skąd ta chrypka. "Jaka chrypka?"

4 komentarze:

  1. Przeniosłaś mnie do dzieciństwa ! Odbicie w dzwiach szafy na tz. wysokim połysku od kołysanej wiatrem jedynej lampy ulicznej dawało podobne efekty. Bałem się ich ... a wciąż patrzyłem . Mieszanka strachu z fascynacją nierealnym światem . Wyobraźnia dziecka przenosiła mnie w bajkę i horror jednocześnie . Kiedy czułem że zaczyna mnie pochłaniać bez reszty - odwracałem głowę i wzrok koncentrowałem na okiennej ramie . WRACAŁEM .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz - teraz z kolei Ty przeniosłeś mnie do mojego dziecinnego pokoju na piętrze. Przylegająca do łóżka ściana, na którą gałęzie drzew zza okna rzucały ciemne, nieokreślone kształty. Teatr cieni. To mi nieźle namieszało w głowie. I dobrze!

      Usuń
  2. Ten magiczny świat jest cudowny, wiem bo też taki byłem póki choroba nie odebrała mi wszystkiego. Jak czytałem twoj post to łezka mi pociekła, za kreatywnością która została zniszczona i za dzieciństwem- też się wydzierałem i miałem swój psychodeliczny świat w tym że ja dzieciństwo kojarzę z Never Ending Story Limahla- ta piosenka wywołuje u mnie stany lękowo-psychodeliczne i atak płaczu do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Ci złapania wiatru w żagle i przede wszystkim nie poddawania się. Kreatywność można odbudować.

      Usuń