WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 28 stycznia 2019

Ekran 2 odcinek drugi

Dawno, dawno temu, moja przyjaciółka przeprowadzała się do stolicy z domu po rodzicach pod Warszawą. Wszystko już przeniosła, został jednak ogromny budynek garażu, po dach wypełniony obrazami. Mama i tata Weroniki byli malarzami, żyli długo, wciąż czynni zawodowo.
Nagromadziły się setki, może i tysiące prac.
Wera myślała o tym, żeby je sprzedać - w końcu całkiem dobre obrazy.
Trudno powiedzieć, czy zabierała się do tego nie tak, jak trzeba, ale nikt ich nie chciał.
Opowiadała mi, że wchodziła do garażu z poczuciem winy i klęski.
Z wielkim smutkiem.

Słuchałam tej opowieści wiele lat temu, kiedy po przerwie wróciłam do malowania. Przysięgłam sobie wówczas, że moje obrazy dla nikogo nie staną się balastem, dlatego też nigdy nie martwiłam się, gdy szły do ludzi. Wszystkie, co do jednego.
Poza tymi, które powstały ostatnio.
Tu zaszła zmiana.


Co za bzdura. Balast? Chcę mieć moje obecne obrazy przy sobie. Raz, że gromadzę prace na wystawę, dwa - stały mi się bliskie.
W dzisiejszym odcinku zamieszczam fragmenty, pojutrze premiera. Bo muszę się dobrze zastanowić, co z twarzą. Mogę wszystko! Kota kiedyś przerobiłam na dzbanek (a może odwrotnie?), mam nieograniczone możliwości.
Przestrzeń już jest


Kolor chyba znajdzie się w następnym obrazie.
Tu zostawię najprawdopodobniej czerń i biel.


Nazwę nadał mój mąż - Dzika Kobieta.
Do środy zatem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz