WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 18 kwietnia 2017

Obraz, którego nikt nie widział. Premiera


Prawie nikt, ale ci, którzy widzieli, bardzo różnie zareagowali.
W. powiedział, że nic nie może powiedzieć, bo się musi przyzwyczaić.
F. że przerażający.
B. że jak postać z innej planety.
K. na mój mms nie odpisała nic.


Ja osobiście zgadzam się z M. (albo on ze mną) - dla mnie ten obraz jest melancholijny, ale nie smutny.


Wyobrazcie sobie, że namalowałam go prawie miesiąc temu.
I wciąż mnie coś powstrzymywało, żeby Czyjąś Siostrę (bo taki nadałam tytuł roboczy) upublicznić.
Trzymałam ją dla siebie - jak skarb. Sprawiało mi przyjemność, że tylko ja się nią cieszę.Gdybym miala wybrać JEDEN obraz, najbardziej reprezentacyjny, byłby to ten.


Faktura, niejednoznaczność, kontrasty i współbrzmienia pomiędzy bielą, szarościami i czernią, przenikanie się kształtów.

I twarz - niedosłowna.


Konsekwentnie pozbawiałam Czyjąś Siostrę wszelkich ozdobników, maksymalnie wyzbywałam ją efekciarstwa. Tylko na swetrze pozostawiłam kropkowany deseń z jednej, bardziej oświetlonej strony, żeby rozbijał masywność czarnej plamy.

Sylwetkę umieściłam ni to w oknie, ni to w umownych ramach obrazu - poniżej fragment z lewej strony.


Oczywiście zawarłam ruch - lekko uniesione ramię, przechylenie głowy.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie chciałam pokazywać Czyjejś Siostry - zależało mi na tym, żeby to nie był obraz, który mi się UDAŁ, lecz żeby umieć to powtórzyć. Nie tyle taki sam czy podobny, co równie silnie na mnie działający.
Każda kolejna praca mnie otwiera, rozpędza, mówi coraz bardziej adekwatnie to, o co mi chodzi.
Obserwuję, co mi się podoba, jakie środki wyrazu i sposoby wzmacniać i je udoskonalać, z jakich zrezygnować. Tego się nie wymyśli, potrzebna jest praca, czasem dłubanina zakończona niszczeniem.

Ach, jak silnie odzywa się teraz potrzeba rysunku! Graficzności obrazu. Ten wręcz wygląda na grafikę warsztatową, linoryt konkretnie, prawda?

Oto całość


M. powiedział mi jeszcze coś, co mnie ucieszyło - że im dłużej się na ten obraz patrzy, tym więcej się widzi. Powiesiłam Czyjąś Siostrę w pracowni nad fotelem. A nie mam takiego zwyczaju - bo kombinuję, co by tu zmienić, przemalować.
Ale od Siostry nie chcę niczego.
Jest sobie taka, jaka ma być.
Przypomina mi chwilę, kiedy ją skończyłam - jeden z najwspanialszych momentów tego roku.

Czyjaś Siostra - akryl na płycie
70 x 50 cm.

5 komentarzy:

  1. Ja myślę, że to nie jest Czyjaś Siostra, tylko Wewnętrzna Ty , taka , jaka jesteś w środku, ma Twoje ustawienie głowy , Twój wyraz twarzy, Twoje niedowierzanie i zaciekawienie , i Twoją fryzurę, chociaż w takiej chyba nigdy Cię nie widziałam. Ale to Twoja fryzura i to jesteś Ty , nawet jeżeli o tym nie wiesz .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie podzielam to zdanie Parabel. Odnoszę takie samo wrażenie. Ale abstrachując od podobieństwa, zanim przeczytałam posta (zawsze najpierw oglądam obrazy bez czytania, żeby się nie sugerować) tylko wstęp o reakcjach, pomyślałam sobie - genialny obraz-manifest. Manifest kobiecości, nie dającej zgody na określanie, zamykanie w ramy, "niewiadomej" do końca. Kobiecości, która ma prawo być jaka tylko chce, niejednoznacznej, nie jedynej słusznej. Mazy odbieram jako zakłócenia na ekranie - dość z oczywistym obrazem, dość z przewidywalnym obrazem, nie będzie wiadomo czy ta kobiecość jest smutna, miotająca się, gniewna czy podekscytowana. Nic nie będzie z góry wiadome. A piszę kobiecość, bo tak naprawdę, patrząc na obraz obiektywnie, widzę w nim wiele kobiet, nie tylko Ciebie. Widzę komunikat, nie wiesz kim jestem i nie waż się oceniać. To ja mam wiedzieć kim jestem, to jest najważniejsze, nie to co widzą i myślą wszyscy. Jak zechcę to się światu pokażę. (To widzę ja, a jak wiadomo zawsze to co postrzegamy jest odrobinę autoprojekcją, także nie zamierzałam odkrywać co autor miał na myśli, tylko napisałam co ja widzę).


      Rejcz.

      Usuń
  2. Parabelko, Rejcz, nawet nie macie pojęcia, jak miło mi to czytać! To prawda, odczuwam silny związek z TĄ OSOBĄ. Ma wiele ze mnie - czy jestem nią? Chyba jeszcze nie (nie mówię o fryzurze haha). Interpretacja tych moich zadrapań jako zakłóceń na ekranie - w ten sposób ich nie widziałam, teraz faktycznie - aż mnie uderzyło to porównanie. Zaczynam dopiero dowiadywać się, kim jestem - tzn co chcę wyrażać i ten portret odbieram jako pierwszy bardzo, bardzo "mój". Ustawiłam go sobie jako zdjęcie profilowe na fb, bo mówi o mnie więcej, niż selfie.
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do zdjęcia profilowego to świetny i uzasadniony wybór. Może to zapowiedź Twojego ja, taki "autoportret w toku", "przed zmianą". Może zakłócenia to zmiany. To proces, to przejścia. Zasłona dymna, zza której wyłoni się ktoś, ale nie wiadomo kto.

      Tak czy inaczej wspaniały jest.

      Rejcz.

      Usuń
  3. Chcę to tak widzieć! Osoba z zewnątrz ma odejście, dystans, ja nie, ale polegam na mojej intuicji. A kiedy zasypiam, w ciemnym pokoju widzę zarys tej główki i dobrze mi jest z tym.

    OdpowiedzUsuń