WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 5 października 2017

Modlitwa + co artysta miał na myśli

Nigdy nie byłam typem materialistki. Ubogie, niepełne wydawało mi się takie spojrzenie na świat. Ograniczenie go do tylko tego, co można dotknąć, poczuć, zobaczyć. Udowodnić.
Nie wierzę w jedną, sprawdzalną rzeczywistość. Że po nas nic nie ma.
Z radością obserwuję, że nawet zjawiska uznawane za paranormalne znajdują odpowiedź w fizyce, chemii, po prostu nauce.
Uważam, że wciąż, my, ludzie, dysponujemy niezwykle ograniczoną ilością możliwości poznania, kaleką wręcz w stosunku do tego, co JEST.


Nie muszę pisać, że "wierzę" w energię - choćby energię uczuć i emocji, w wibracje, bo na nie już pisze się wzory i formuły.


Modlitwa. Modlitwa jest formą energii. Modlić się - znaczy mieć potrzebę duchowości.


 I nie chcę tu pisać tylko o wierze w Boga, tylko o sile, sile sprawczej, dzięki której jesteśmy. Potężnej, niepoznawalnej (jeszcze?) i komunikującej się z człowiekiem.
Modlitwa to rozmowa, w moim wypadku, z Bogiem.


Najczęściej jej potrzebę odczuwam, żeby podziękować. Niekoniecznie na głos. I najczęściej nie w kościele, lecz impulsywnie.
ALE kościół, jako miejsce, nieprzypadkowo przecież sprzyja modlitwie, skupieniu.
Lubię pokorę.


Bo ja się nie kłócę, nie bratam, nie spoufalam. Wprost przeciwnie, powaga, szacunek i świadomość obcowania z potężną siłą ułatwiają mi zawierzenie - jest, jak ma być.


W Krakowie, w niespodziewanie słoneczny, jaskrawy od świateł i kolorów dzień, weszłam do kościoła Franciszkanów, żeby obejrzeć polichromie Mehoffera i Wyspiańskiego i witraże tego ostatniego. Jakże inny w środku świat, w stosunku do tego, co na zewnątrz.


I wtedy, spowita półmrokiem, w podziwie dla wielkiej sztuki, w przejęciu, zobaczyłam w wyobraźni mój obraz - Modlitwę.
Wiedziałam, że ma być prosty, oszczędny, bez ozdobników (ach, kusiło, nie powiem!).
Tylko dwa na pierwszy rzut oka, kolory. W rzeczywistości jest ich więcej, by uzyskać żywy efekt.


 Postać na obrazie jest mi bliska, bardzo bliska. Właśnie nie z zadartą, lecz pochyloną głową. Postać, choć kobieca, ma więcej z dziecka. Namalowanie poprzedziły niezliczone szkice. Wszędzie! Jak kot, który kładzie się na najmniejszej karteczce rzuconej na podłogę, tak i ja na każdym skrawku papieru rysowałam klęczącą sylwetkę. W końcu - wprost na tle.


Potem przyszedł czas na czerń. Jak wspomniałam, żeby nie była "głucha", wpuściłam w nią trochę szafiru. Nie za wiele. Bo zależało mi na ascetycznej oszczędności w charakterze.


W tym obrazie ma być cisza.
A więc - całość. W różnym oświetleniu




Modlitwa
akryl na płycie
rozmiar 57,5 x 40cm
status - nieznany, na razie sama się nim muszę nacieszyć.

37 komentarzy:

  1. Niepotrzebnie tyle hałasu i słowotoku przy obrazie, który doskonale sam sobą o sobie informuje.
    Obraz, który może budzić różne emocje u różnych odbiorców.
    Jednym będzie towarzyszył podczas modlitwy jako wsparcie. Bo tak się modlą. Bo boją się Boga (Błogosławiony, kto się boi Pana).
    Innych będzie wkurzał. Będzie im przypominał o ciasnocie myślenia ludzkiego. Ci tego obrazu nie zechcą.
    Jeszcze innych będzie po prostu śmieszył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niepotrzebne i nawet powiem, że nie na miejscu, jest pouczanie kogoś, kto pisze, że to robi. Tym bardziej autorki obrazu, o którym jest powyższy odcinek. Czytanie nie jest obowiązkowe, dodam tylko.
      To, że obraz mówi sam, to jedna sprawa, a co spowodowało, że namalowałam go tak, a nie inaczej - druga. Ja nie tłumaczę "Modlitwy" - piszę o sobie (tłumaczę jak chłop krowie na miedzy, ale widać tak trzeba).

      Usuń
  2. Nie pouczanie było moją intencją i być może komentarz jest zbyt obcesowy. Wybacz więc. Ale w komentarzach chyba chodzi o wyrażenie szczerych reakcji? Czy tylko o słodzenie lub ewentualnie wygłaszanie uniwersalnych opinii?
    Obraz jest wyjątkowo prosty w swoim przekazie, ale odbiór może być skrajnie różny. W zależności od odbiorcy, a przede wszystkim od tego, jak odbiera świat. Niezależnie od intencji artysty i jego tłumaczenia jak krowie na miedzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i owszem, szczerość szczerością, ale zauważ, że nie polemizuję z tym, co sądzisz o obrazie, mało tego - to, że uważasz obraz za wieloznaczny mi się podoba (to i tak nic - jedna z osób powiedziała, że postać przypomina skazańca). Natomiast podważenie zasadności pisania... Mam być strofowana, że piszę? No bez przesady.
      Czasem się zastanawiam - tak a propos szczerości, czy warto? Prawie zawsze za nią płacę.
      Co do obrazu, jakiegokolwiek i czyjegokolwiek - jest wynikiem, rezultatem poglądów, odczuć autora, ale inna sprawa dowiedzieć się, skąd się taka postawa wzięła, rozumiesz mnie?

      A ja chciałam się tu określić z jednego jeszcze powodu - mianowicie rozpoczęłam cykl bardzo mocno związany z duchowością, do tego wpisu będę się odwoływać.

      Przeprosiny przyjęte i mam nadzieję, że rozumiesz - nie polemizuję z odbiorem obrazu. Tak ma być i zamieszczając prace publicznie liczę się z krytyką.

      Usuń
  3. Cykl mocno związany z duchowością? O carwa! Ju! Ale się dałaś zmanipulować!
    Potrafisz samodzielnie myśleć? Poszłaś dziwną drogą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny komentarz - po trzech słowach wiesz wszystko. Oczywiście anonim. Więc bardzo proszę, Tchórzu, nie mów do mnie po imieniu.
      To ja zapytam jeszcze, ciekawi mnie zdanie anonimowego (oczywiście) mądrali : komu się dałam zmanipulować?

      Swoją drogą, muszę być przygotowana na więcej takich prowokacyjnych zaczepek, bo właśnie będę robić swoje.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Żenujący jesteś, anonimie...

      Usuń
    4. Wyluzujcie. Nie można wyrazić swojego zadnia? Przecież widać wyraźnie zmianę w twórczości Ju. Wyraźnie też widać zmianę w kontakcie z odbiorcami internetowymi. Teraz wiadomo też w jakim kierunku te zmiany idą. Nie wydaje się, że zmiana nastąpiła tylko w wyniku jej głębokich indywidualnych przemyśleń. Wpływ z zewnątrz jest niezaprzeczalny. I jeszcze powiem, że wcale to nie musi świadczyć o rozwoju myślowym artystki. Złośliwie można przypuszczać, że dała sobie wyprać mózg i oszczędza na farbach. Czarna jest najtańsza?

      Usuń
    5. Tzn ja nie rozumiem. O ile niewątpliwie nastąpiła zmiana w kontakcie z odbiorcami, ale to już od dawna - głównie poprzez mniej wpisów i prawie wcale emotikonów. Ale jeśli jeszcze coś, to mów.
      Co do złośliwości, to są spóźnione - właśnie w ostatnich obrazach pojawił się kolor, nawiasem mówiąc, czarna farba kosztuje tyle samo (akryl) co kolorowe.
      Zdaje się, że na podstawie jednego obrazu i wspomnieniu nt duchowości, wyciągasz Tchórzu (miałam akurat zwierzę na myśli - analogicznie do Konia) wniosek o wypraniu mózgu i zewnętrznym wpływie? Ale powiedz coś więcej, bo ja nie wiem, czyj wpływ, a zdaje się, że unikasz ukonkretnienia, żeby... no właśnie, chyba żeby nie narazić się na śmieszność.
      A więc, pytam : w jakim kierunku idą zmiany, czyj wpływ z zewnątrz widać i kto wyprał mi mózg?
      Z góry dziękuję za odpowiedź.

      Usuń
  4. w moim odbiorze, pomijając aspekty metafizyczne, obraz, ta postać fizycznie nie trzyma równowagi, tak jakoś też dodam oliwy do ognia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spox, zdradzę Ci tajemnicę alkowy - żeby postać trzymała pion, ale zachowała pewien dynamizm, leciusieńko się ją przechyla. Kadrowanie też czasem wypacza

      Usuń
  5. Do jakiego zapachu jest ten obraz? Kadzidła? Starych murów? Spróchniałych od środka ławek? Kamiennej podłogi? Piwnicznej stęchlizny? Wszystkiego razem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim duftarty maluję od czasu do czasu i zawsze to zaznaczam, ale mogę napisać, do jakiego zapachu MÓGŁBY być :
      Mon Nom Est Rouge Maidy Bekkali
      Portrait of Lady Frederica Malle'a
      Rose Infernale Terry de Gunsburg
      Floriental Comme des Garcons
      Liquides Imaginaires Fortis
      Amouage Myths - to jedna z pojemniejszych kategorii

      A malowałam go akurat w Odeur 71 CdG, czyli zapachu kurzu na rozgrzanej żarówce, tonera xero i sałaty (w jednym). Jego ostrość i przejrzystość bardzo dobrze wpływa na koncentrację. Całość jest spójna, ale jak się zna składniki, to się je wyczuwa.

      Usuń
  6. Piękny wpis i piękny obraz - prosty i treściwy . Mam wrażenie ,że zaczynasz coś zupełnie nowego - nie tylko w malarstwie .

    OdpowiedzUsuń
  7. Obraz jest wartościowy, gdy u odbiorcy wywołuje jakieś emocje. Robi wrażenie. Powoduje refleksję. "Modlitwa" jest takim obrazem. To jest jego ogromna wartość.
    U mnie, a tuszę, że nie tylko u mnie, wywołał myśl przerażającą.
    Mianowicie uświadomienie, jak szybko w naszej obecnej rzeczywistości zabobon odnosi zwycięstwo nad oświeceniem. To jest przerażające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt. To jest przerażające. Ale przecież na obrazie nie ma nic poza modlącą się sylwetką, żadnych symboli, nic. ktoś mógłby zauważyć, że tło w kolorystyce odnosi się do piekła.
      Ciekawi mnie, czy modlitwę, jako czynność, również uważasz na przejaw zabobonu?

      Usuń
  8. Oczywiście. Jeżeli przyjmiemy modlitwę jako czynność kultową w obszarze odpornej na argumentację wiary, czyli zabobonu.
    Twój obraz wprost prowadzi do takiej refleksji. Poprzez miejsce, poprzez pozę postaci, poprzez odbiorcę - jakąś wyimaginowaną postać boską lub rzeczywistą, ludzką postać jakiegoś świętego. Świętego, który w wymyślonym przez ludzi obrzędzie został nazwany świętym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze to piekło. Typowy wytwór średniowiecza.

      Usuń
    2. Tak, jeśli przyjmiemy modlitwę w tak bardzo ciasnej, okaleczonej i ubogiej formie.
      Poza postaci - to prawda, jest jednoznaczna, ale reszta to pełna dowolność. Miejsce nie jest określone - no, chyba, że widzisz krzyż? Bo ja nie. To są te różnice, które powodują, że obraz jest uniwersalny.
      Piekło zawsze jest aktualne. I pod różnymi nazwami funkcjonuje od starożytności. Ja uważam, że należy je rozumieć szerzej.
      Trochę się, Koniu, zagalopowałeś (z tym świętym jako odbiorcą (?) szczególnie), tak się zdarza, kiedy obraz uruchamia osobiste obszary. I ok, tylko należy pamiętać, że modlitwa ma wiele oblicz i obraz też można rozumieć na wiele sposobów. Wygłaszasz swoje zdanie.
      Tak, jak dla wielu pokora jest głupotą i dla wielu pokora jest mądrością. Zaś co do wiary odpornej na argumentację, mogę tylko powiedzieć, że argumentacja to sprawa rozumu, a wiara - serca.
      Wg mnie wiara jest darem i nic tego nie zmieni.

      Usuń
    3. Chciałam tylko przypomnieć, że modlitwa jest również formą medytacji , porządkowania wewnętrznego , więc wyjeżdżanie od razu z ciemnotą i zabobonem to przesada , medytujących buddystów jakoś nikt nie nazywa zabobonnymi ciemniakami, poza tym co komu do tego , czy ktoś w coś wierzy czy nie ? Dopóki czyjaś wiara nie przekłada się na działania powodujące krzywdę innej istoty - nikt nie ma prawa w nią ingerować .
      Oprócz tego nie mieszałabym wiary z zabobonem - to są dwa różne zjawiska .

      Usuń
    4. To jest Twój punkt widzenia. Mój jest inny. Nie przeszkadza mi to, że ktoś w coś wierzy w obrębie własnej osobowości. Może mnie to śmieszyć, może zdumiewać, ale nic mi do tego. Natomiast jeżeli praktyki dotykają życia innych, są natrętne, ba... nawet groźne, wtedy się sprzeciwiam. Przeraża mnie pokora w ograniczaniu myślenia. Powiem otwarcie: głupota. Wiem, że z definicji wiara i zabobon, to nie to samo, ale ja tej definicyjnej różnicy nie przyjmuję. Dla mnie to samo.
      Kierunek, jaki przyjęła dyskusja nie był moim zamierzenie. Jedynie opinia o tym, jakie wrażenie współcześnie na odbiorcach może wywrzeć przedstawiony tu obraz.

      Usuń
    5. Może ktoś powiedzieć, co mi do poziomu myślenia innych, czy ich głupoty? Otóż dużo. Skoro historia ludzkości doprowadziła do struktury państwa, to jest bardzo ważne, jakie wartości uznaje społeczeństwo tego państwa. Z tego społeczeństwa wyłaniane są struktury, które zawiadują życiem ludzi. Jeżeli wartości uniwersalne są wypierane przez wartości kojarzone z jakąś konkretną wiarą/zabobonem. Zaczynają dominować, wpływają na normowanie wszystkich dziedzin życia ludzkiego, to wtedy jest źle.

      Usuń
    6. Szkoda. Piszesz "Wiem, że z definicji wiara i zabobon, to nie to samo, ale ja tej definicyjnej różnicy nie przyjmuję. Dla mnie to samo."
      A reinkarnacja? Buddyzm?
      Poza wszystkim wiara nie równa się wierze w Boga. To znacznie szersze pojęcie. Dla mnie zdanie, że "dobro wraca" jest już wyrazem duchowości.
      Niezależnie od tego, że prezentowany przez Ciebie pogląd jest dla mnie smutny i ograniczający, doceniam sposób prowadzenia rozmowy - i mam nadzieję, że przy następnych odcinkach więcej będzie się mówiło o sferze artystycznej.

      Usuń
    7. Dlaczego bardziej o artystycznej? Czyż obraz nieabstrakcyjny nie przekazuje treści, która ma dotrzeć do odbiorcy? Dlaczego więc nie namalowałaś na przykład wiadra? Też można by było skupić się na kompozycji, światłocieniu, barwach, fakturze.
      Namalowałaś postać w konkretnej pozie i obraz nazwałaś konkretnie.
      Według mnie, jak wcześniej zostało napisane, obraz może spowodować różny odbiór.
      Niezależnie od umieszczonego wpisu, można śmiało przyjąć, że jest to postać oddająca się modlitwie do Boga lub świętego katolickiego. Niewygodna pozycja, skłaniająca się ku umartwieniu, poddańcze pochylenie głowy.
      Myśli moich interlokutorek jakoś szybko pobiegły w sfery filozoficzno - psychologiczne. Dlaczego?
      Skąd raptem buddyzm? Notabene religia, która nie jest i nigdy nie była agresywna. Pozbawiona obłudy i hipokryzji. Wielu nie uznaje jej za religię. Skąd pytanie o reinkarnację i nawiązanie do karmy? W kontekście obrazu stricte związanym z obrządkiem katolickim. Z religią opartą na strachu i poddaństwie?
      Nie tylko dobro wraca. Wraca też zło. Nie jest to zjawisko poza ludzkim działaniem. To przecież oczywiste.
      I jeszcze dodam, że bardzo często katolicy dyskutujący o swojej wierze w kategoriach abstrakcyjnych często nawiązują do buddyzmu. Dziwne.

      Usuń
    8. Nieporozumienie. Sam mówiłeś, że nie chciałeś, żeby dyskusja poszła w taką stronę - do tego się odnoszę.
      Dlaczego nie wiadro? Bo lubię zaklinać emocje w obrazie. Lubię, żeby było widać, że postać jest czującą osobą.
      Właściwie, poza jedną osobą, nikt tu nie wspomniał o artystycznej sferze
      Tak, to prawda, że obraz jednoznacznie przedstawia modlącą się osobę. Ale wiesz co, uważanie go za pochwałę katolicyzmu to strzelanie do wymyślonej przez siebie tarczy. I ja nie zamierzam się z tego tłumaczyć - wpis, w którym nie było ani słowa o katolicyzmie, a o kościele wspomniałam jako o budynku sprzyjającym modlitwie. Jasne, że można go tak rozumieć - ale wmawianie mi, co było moją intencją jest już nadużyciem.
      Napisałam - postać na obrazie jest mi bliska. Ty piszesz "Nie przeszkadza mi to, że ktoś w coś wierzy w obrębie własnej osobowości. Może mnie to śmieszyć, może zdumiewać, ale nic mi do tego. ".
      Oto jest pytanie - czy jesteś w stanie w ten sposób zobaczyć ten obraz? Właśnie dlatego brak w nim czegokolwiek z symboli, nawet fragmentów wnętrza. Napisałam, że najczęściej nie modlę się w kościele i nie na komendę. I dziękuję. Pokora dla Ciebie, to wyrażanie strachu - a co z wdzięcznością? Wyobraź sobie podziękowanie ze schyloną głową. Nie lubię uogólnień. Piszę o tym, co wiem najlepiej - o sobie, o swoim punkcie widzenia. To samo z malowaniem.
      O buddyźmie i reinkarnacji wspomniałam, żeby zwrócić twoją uwagę, że uważając, że wiara = zabobon, stosujesz, powiedzmy łagodnie, uproszczenie.
      Chyba wiem, czego powinieneś unikać - tych katolików, dyskutujących o swojej wierze, szczególnie tych, którzy nawiązują do buddyzmu. Ja np nie mam z nimi wcale do
      czynienia.

      Usuń
    9. Jestem w stanie, ale nie widzę takiej potrzeby. Widzę , to co widzę. Obraz jest bardzo dobry. Prosty. Jasny w przekazie. Może wywoływać różne refleksje i odczucia. Mówię to po raz nie wiem który.
      W rozmowie istotne jest to, by głosić swoje zdanie i słuchać rozmówcy. Ja Ciebie słucham. Słucham też Parabelki. Nie wiem, czy jej intencją było kogokolwiek o czymkolwiek przekonywać. Przedstawiła swój punkt widzenia. Mądry.
      Nie sądzę by z mojej strony unikanie kogokolwiek i bycie głuchym na zdanie innych miało jakiś korzystny wpływ na moje postrzeganie świata. Wprost przeciwnie.

      Usuń
  9. Dać Koniowi siana! Dobrze prawi.
    Kto ci Ju wyprał mózg, nie wiem. Natomiast wyraźnie widać, że coś się dzieje. (Wiedz, ZE COS SIE DZIEJE!)
    Nagle nastąpiła absolutna przemiana. Nagle pojawił się cykl mocno związany z duchowością. Co tam pieski, kwiatki, panienki, zapachy. Duch! Uwierz w ducha!
    Akurat teraz, gdy kościół wsadza swoje macki dosłownie wszędzie. Niedługo zajrzy do garnków. Chociaż już wspomina, że nie po bożemu jest nie jeść mięska.
    To jest przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie "Kto ci wyprał mózg" zwrócone do osoby , o której nie wiecie nic poza tym , co tu pisze, jest - pomijając to , że w ogóle niezgodne z jakimkolwiek zasadami dobrego wychowania - wyjątkowo głupie .
      Zaś modlitwa jako forma medytacji jest uznawana przez psychologię i medycynę od dziesięcioleci , nie jest to mój punkt widzenia .

      Usuń
    2. Zostawię sobie ten komentarz - jako ciekawostkę (piszę do tchórza). NAGLE, piszesz, nastąpiła przemiana. Nie czytasz mnie, więc nie wiesz. Przemiana trwa od sierpnia 2016 roku. To, co napisałam w powyższym odcinku, ukształtowało się w dzieciństwie. Poczytaj sobie, nawet w 2013 roku.
      Duftartu nie zamierzam porzucać - zrobiłam już tło do Aliena edp.
      A propos "nagle" - nagle widzisz wpis, ale nie wiesz, ile czasu nad obrazem myślałam, ile go malowałam, poprawiałam. Wpaść na jakiś pomysł - to jedno, uformować go w języku malarskim - to drugie.
      A zawężanie duchowości, modlitwy do swoich ciasnych ramek jest dokładnie tym, co tak zajadle zwalczacie u innych.
      I przede wszystkim (aż mi się chce śmiać, że muszę to napisać) DUCHOWOŚĆ TO NIE DUCHOWIEŃSTWO!
      Jak mówiłam - duchowość to wiara w to, że poza tym, co widzimy, możemy zmierzyć i udowodnić, istnieją zjawiska, które coraz częściej zresztą są potwierdzane przez naukę. Przy okazji Tsoy'a pisałam o tym, że on jakby widzi więcej - jak pszczoła w ultrafiolecie.
      I o to mi chodzi.
      Taką duchowością chcę się zajmować w obrazach.

      Usuń
    3. Parabelko - o ile nie przekonasz nikogo z rozmówców, to ktoś z zewnątrz, czytając to, doceni twoje zdanie, piszę na wszelki wypadek. I ja też doceniam i dziękuję.

      Usuń
    4. Tchórzu, wolę owies.

      Usuń
  10. Nie wiem, jak Wy, mam wrażenie, że wszystko już zostało powiedziane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądzę - bo obraz mówi sam za siebie , a dyskutanci też się chyba już dość obficie wywnętrznili .

      Usuń
  11. Ju,dawno nie oglądałam Twoich obrazów. Wciąż są bardzo przemyślane i nastrojowe.Smakujesz subtelność kolorów, kompozycji i gestów.Właśnie te gesty zawsze podziwiałam.Obrazy mają charakter i Ty masz charakter wyjątkowy,szlachetny,kreatywny.Pozdrawiam Iga.

    OdpowiedzUsuń