WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

niedziela, 1 grudnia 2019

Czyżby to...? On?

Tego dnia, w 1926 roku odsłonięto w Łazienkach pomnik Fryderyka Chopina.
Karykaturom nie było końca, bo też i dramatyzm romantyczny i secesyjna ekspresja aż się prosiły, żeby zażartować. Do tego to drzewo, które wygląda, jakby miało pożreć kompozytora, kiedy nikt nie widzi.


Chopin to kolejny wielki Polak, noszący obce nazwisko. Większość podobno myśli, że był Francuzem. Poza tymi, którym wbijało się do dziecięcych głów metafory nt muzyki Chopina, słynne "armaty w kwiatach". A obywatelom pokazywano plakaty z wierzbami na pięciolinii.

Chopin to bezsprzecznie geniusz. Człowiek z wielkim talentem literackim, bon vivant paryski - bo niestety zmuszony był wyjechać z Polski pod zaborami jako dwudziestolatek i nigdy do ojczyzny nie wrócił.*


W jego muzyce jest dla mnie coś rozdzierającego, nie mogę spokojnie słuchać, a jednocześnie, kiedy zacznę, następują dni z Chopinem i jedno określenie adekwatne dla Chopina przychodzi mi do głowy: namiętny. Człowiek, uwięziony w chorowitym ciele, zmarły przed 40stką. Jak to możliwe, że parę taktów jego muzyki i wiem, że to szopenowskie nuty. Nie do pomylenia.


A w przyszłym roku mamy Konkurs Chopinowski! I od maja do września koncerty pod pomnikiem Chopina w Łazienkach, po raz 61. I znowu, mam nadzieję, zdarzy mi się uronić łezkę wśród róż, bo one rosną przy pomniku.


Pomnik Chopina, jak i cały łazienkowski park, mają wpływ na mnie, mieszkającą tuż obok. Kiedy dni skracają się, tak, jak teraz, wiele nieprzyjazny, przenikliwy wiatr, patrzę przez zapocone okna w autobusie linii 180 na pomnik i z trudem udaje mi się wyobrazić słońce i zapach rozkwitłych roślin, kiedy siedzę na schodkach, bo na ławkach nie ma już miejsc i słucham.


Teraz pomnik, podświetlony, wśród mroku naokoło, wygląda jak obiekt z filmu sf.
Dlatego... ten obraz.
Jest taki.
Z "moim" domkiem.




* Chopin zażyczył sobie, by jego serce przewieziono do Polski. Zgodnie z jego wolą, dokonano sekcji zwłok i serce włożono do słoja z alkoholem (prawdopodobnie koniakiem). Siostra Chopina przez jakiś czas przechowywała słój w swoim mieszkaniu na Podwalu, by przekazać je do Kościoła Świętego Krzyża (tuż obok mojego Wydziału Grafiki na ASP).


Posłuchajcie.
Kamień by się nie wzruszył.

6 komentarzy:

  1. Chopin wcale nie był zmuszony do wyjazdu z Polski - to była zwykła w tamtych czasach podróż młodzieńca kończącego edukację dla otrzaskania się w świecie oraz rozpoczęcia kariery pianistycznej . Prawie natychmiast po jego wyjeździe wybuchło Powstanie Listopadowe ,koniecznie chciał wracać i walczyć, ale rodzina i przyjaciele stanowczo mu zabronili, wiedząc że raz - jest zbyt słabego zdrowia , dwa - cenniejszy jest jako żywy utalentowany polski artysta niż jako martwy ochotnik, więc wylądował ostatecznie w Paryżu, gdzie zapuścił korzenie i stał się sławny. Pozostanie na emigracji było zbiegiem niefortunnych okoliczności, nie skutkiem jakichś dramatycznych wydarzeń z konspiracją czy czymś podobnym w tle. Po prostu wyjechał i na skutek okoliczności zewnętrznych zmuszony był pozostać tam gdzie trafił, tym bardziej , że jego fatalny i pogarszający się z wiekiem stan zdrowia zdecydowanie nie pozwalał na długie i dalekie wojaże . Miał odbyć kilkumiesięczną podróż po Europie z uwzględnieniem największych stolic , gdzie dałby się poznać jako młody utalentowany pianista i kompozytor, po czym wróciłby do warszawy, bo taki był pierwotny plan, całkowicie pokrzyżowany przez wybuch powstania .

    OdpowiedzUsuń
  2. Warszawy oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bon vivantem też raczej nie był, bo ani zdrowie mu nie pozwalało , ani rozrywkowego charakteru nie posiadał, ani też sytuacja finansowa mu na bujne życie specjalnie nie pozwalała . Poza tym był bardzo stały w uczuciach , co też z bon vivanctwem się nie łączy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...ale listy jego czytałam. Popisywał się talentem na salonach, poza tym był jak to się teraz mówi "trendseterem" czy jakoś tak. Dramatyczne było to, że nie mógł wrócić, a nie to, że wyjechał, wynika z tego. Tak czy inaczej szczęścia za granicą nie znalazł - choć przy takim zdrowiu byłoby wszędzie trudno.

      Usuń
  4. Nie tyle się popisywał, ile był koncertującym pianistą i z tego żył, koncerty w salonach to była jego praca , dostawał za nie wynagrodzenie . Z samych publicznych koncertów by nie wyżył . Dawał prywatne, dawał publiczne, dawał lekcje , komponował - z tego się utrzymywał . Co do trendsetterstwa - było raczej przypadkowe , był obdarzony bardzo dobrym gustem , wyczuciem i wielką delikatnością , dlatego mógł stanowić przykład jak powinien się nosić i zachowywać dżentelmen.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń