Czekanie, nie lubię tego słowa. Jest takie bierne, na dodatek przenosi ciężar wydarzeń z teraźniejszości na przyszłość.
Chociaż czekanie może być też przyjemne.
Jeżeli spodziewamy się czegoś miłego.
Taki smutny obraz - mówią niektórzy.
Creepy - stwierdzają inni.
Nie odbieram go w ten sposób. Ta pani lubi teraźniejszość, wtapia się w przestrzeń. Chociaż... jak tak patrzę, to jakby koroduje!
Może w czekaniu nie ma nic złego, tylko ja patrzę na nie z niepokojem. No niestety. Zawsze mi łatwiej poradzić sobie, kiedy działam.
Ale z trzeciej czy którejś strony, zawisanie na tym, co będzie, jeśli to niewiadoma, nie ma żadnego sensu. Podobno można się nauczyć niezależności. Bruce Lee mawiał "Pozwól sprawom przeminąć".
No, w każdym razie lubię zatracać się w rzeczywistości i paradoksalnie teraz, tzn w okresie podwyższonego ryzyka, udaje mi się to lepiej. Może dlatego, że tak bardzo potrzebuję odpoczynku, a wyobraźnia mi sprzyja.
Jaki zapach? Oczywiście chłodny i metaliczny. Z przestrzenią. Niewesoły, o nie - L'Orpheline (Sierota) Serge'a Lutensa. Kadzidło i piżmo - szarość i biel.
Malowanie nie jest tylko (aż) potrzebą, ale koniecznością. Po prostu dobrze mi robi. Kiedy jestem zadowolona z rezultatu - a tu jestem - wydaje mi się, że mogę wszystko. Nie idę na spacer z psem, ale frunę i pokazuję faka okolicznościom, które mogłyby pozbawić mnie wolności.
Mogłyby, ale ja się na to nie zgadzam. Tak, to kwestia decyzji. Nie chodzi o to, czy się uda i jak szybko, ale decyzji, by nie pozwolić, by rządził lęk. Postawa - taka wewnętrzna.
Niezależnie od wszystkiego zachować spokój.
Powiem Wam, że nie ma większej satysfakcji, niż praca nad sobą, która przynosi rezultaty. Nawet malutkie i powolne.
Ale patos, ja nie mogę.
To może pokażę dla rozrywki, jaką szatę sobie kupiłam
...i nie zawaham się jej nosić, tylko niech się wreszcie, jasny gwint, cieplej zrobi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz