WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

niedziela, 25 sierpnia 2013

Nocturnes - szkice bardzo robocze

Proszę Państwa, nadejszła uroczysta chwila zainaugurowania cyklu Nocturnes.
Tytuł z pozoru pretensjonalny, ale nie wówczas, jeśli kiedyś - tam zamierza się mieć wystawę poza Polską.

Rozmów na razie żadnych nie było, gdyż obywatele tego bajecznego kraju mają zwyczaj nie pracowania w czasie wakacji. Tak więc czekam - być może już we wrześniu COŚ się wykluje.
Owszem, jestem przesądna, więc trochę wbrew sobie zaczynam coś nowego przed czasem. Ale słyszałam również, że przesądy obowiązują tylko wtedy, kiedy się w nie wierzy.

Zgodnie z moim motto na forum perfumowym - "Nie jestem przesądna, to przynosi nieszczęście".

Do rzeczy.
Prace są zapowiedzią być może większego cyklu dziewięciu obrazów (gdybym każdy pomnożyła przez trzy).
Na razie zapowiadam tryptyk - Z Daleka od Domu, Blisko Domu i W Domu. Uprzedzam, że wykonałam tylko malutkie szkice, i to, o zgrozo, długopisem.

A więc - Z Daleka od Domu.


Daleko, czyli gdzie? W parku, oczywiście. Oto owoc wieczornych marszobiegów. Zamiast iść po prostej, znanymi szlakami, plączę się po alejkach rzadko uczęszczanych, wspinam się po stromych schodkach a na twarzy osiadają mi pajęczyny.

Druga część - Blisko Domu.
Nie, nie mojego. Wyobrażonego. Tzn takie domy istnieją, dużo ich w Łodzi, ale i w Warszawie też.


Wiem, że plan jest zawirowany - ściana nie wygląda na ścianę, zapewne w obrazie docelowym zadbam o jednoznaczność.

Wreszcie trzeci szkic - W Domu. Ten dom znajduje się w Dłużewie. Ośrodku Plenerowym Akademii sztuk Pięknych.


Dla mnie to miejsce kojące, szczególne. Tam malowałam pierwsze olejne obrazy, tam imprezowałam jako studentka, a potem, po długiej przerwie, przyjeżdżałam, żeby lizać rany po przejściach (było ich trochę).
Okno jest rzeczywiste, pałacowe (XIX w.), w moim ulubionym pokoju.

I tak na każdym szkicu umieściłam coś, co lubię najbardziej - na pierwszym cienistą alejkę, żywcem wziętą z Opowieści z Dreszczykiem, na drugim ścianę i topole włoskie (to wrażenie małości, kiedy znajduję się pod nimi), a na trzecim - ukochane wnętrze i ja - bezpieczna, kiedy za oknem chłód i zmierzch, może szaruga.
Bo zmierzch jest moją ukochaną porą dnia (?).

Co istotne, obrazy oczywiście namaluję do zapachów - mam parę typów, jeszcze się waham. I NIE będą czarno białe (szare), lecz złożone z wielu  kolorów, które dadzą być może efekt bardzo ciemnych odcieni

19 komentarzy:

  1. Mroczne te szkice, dobrze, że wspomniałaś na końcu o kolorach ;) Moją ulubioną porą dnia jest świt, szkoda tylko, że tak rzadko dane jest mi go oglądać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! A świtu to się boję, jest we mnie jakiś atawistyczny strach przed nim - od zawsze.
      Tak, te obrazy, mimo ciemnego kolorytu, w zamierzeniu mają być kojące (choć ekspresyjne).

      Usuń
  2. Obrazki z dreszczykiem:), ale chyba to oswojone dreszcze skoro każda praca będzie mieć elementy bliskie sercu. Ja też bardzo lubię stać pod topolami. Od dłuższego czasu czytam Twojego bloga, podziwiam malunki, podzielam rozterki i blaski życia, aż w końcu postanowiłam oficjalnie się przywitać. Pozdrawiam Twoja imienniczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ancyamonko, bardzo serdecznie cię witam!
      opowieści z dreszczykiem to rodzaj literatury od zawsze obecny w moim życiu - a mnie swoją drogą porusza zawsze widok pustych domów, wyludnionych miejsc, które kiedyś tętniły życiem, wysokich drzew.
      Morza! Elektrociepłowni...wielkiej
      Tyle obrazów czeka w kolejce!

      Usuń
    2. O tak, opustoszałe budynki działają na wyobraźnię. I to chyba wszystkie ich rodzaje, od małych domków, przez bloki, po szpitale czy uzdrowiska.

      Chciałabym jeszcze powiedzieć słówko Ancynamonce, jeżeli pozwolicie: najskuteczniejsze opowieści z dreszczykiem (literackie, filmowe - bez różnicy) to te, które w jakiś sposób pogrywają z naszymi prywatnymi lękami. Np. zgrany motyw rodziny, która wprowadza się do nawiedzonego domu. Lub dzieciaków, które podczas towarzyskiego wypadu za miasto stają się obiektem, ekhem.. zainteresowania psychopatycznego mordercy. Albo kiedy jakieś licho opętuje kogoś z członków rodziny głównego bohatera. Tego typu koszmary naprawdę łatwo odnieść do naszego własnego życia oraz lęków, jakie przeżywamy na co dzień.
      Dlatego uważam, że Justyna Nokturnami trafiła dokładnie w samo sedno. :) Groza dookoła domu - to naprawdę mistrzowski pomysł!

      Usuń
    3. Wiedźmo, oczywiście, nie ma jak prywatne, kameralne lęki.
      Ja najbardziej lubię właściwie nawet nie to, co zobaczę, ile to, czego nie widać. Typu - idzie babeczka przez ciemny dom, bo budzi ją dziwne odgłos. albo szeleszczenie w ciemności, a naokoło dziwnie wysokie tuje (od razu Lśnienie z żywopłotem ożywa).
      A na słowa 'opustoszały domek w głębi lasu" to już w ogóle mam dreszczyk!

      Usuń
    4. Oczywiście macie rację i jako amator filmów grozy przyklaskuję waszym koncepcjom na straszenie. Tak się jakoś składa, że jedyny gatunek filmowy będący w kręgu zainteresowań zarówno moich jak i lubego to właśnie horrory; lepsze, gorsze i te klasy B też:) Obejrzeliśmy ich już bardzo dużo. Ja się boję na takich filmach tylko w 2 wypadkach ...filmy o opętaniu lub o chorobach psychicznych i te w których do końca nie widać tego co straszy w całej kresie. Zwykle jak już pokażą straszącego potwora okazuje się on dość groteskowy.

      Usuń
  3. Aaach, Nokturny! :) Ale przyjemna niespodzianka. [tak, wiem, że mam dziwną definicję "przyjemności". ;) ] "W Domu" ma w sobie coś szczególnie nastrojowego - jednocześnie i sielskie, tworzące wrażenie bezpieczeństwa [bo kiedy jesteś wewnątrz budynku, żadne zawieruchy ni strachy Ci niegroźne] ale i w tym samym momencie pacyfikujące moje złudzenie spokoju. Tak je odbieram, jakbym czytała sprawnie napisaną nowelę gotycką. Za to "Blisko Domu" kryje w sobie więcej grozy; to już jakiś nastrojowy, bynajmniej nie kostiumowy, horror. Krótko mówiąc: nie mogę doczekać się efektów końcowych! :)
    I jakoś tak jesiennie się zrobiło...

    Trzymam kciuki za wystawę zagramaniczną!

    A przy okazji chciałabym Cię poinformować, że samozwańczo dodałam Twojego bloga do swojego blogrolla. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za dodanie! ja też bym chciała coś takiego mieć.
      "Blisko Domu" - można rozwinąć - bo i Pod Blokiem, i Pod Małym Dworkiem...

      Jesiennie...nareszcie

      Usuń
  4. Genialne te szkice , strasznie podoba mi się taka wełniana dzianinowa faktura ! Normalnie jak cienką włóczką na grubych drutach zrobione , bomba !
    "Blisko domu" przypomina mi ślepą ścianę starej warszawskiej kamienicy z wybitymi po wojnie okienkami - pełno takich kiedyś było... Jakoś opowieści z dreszczykiem mi się z Nokturnami nie kojarzą , ale może dlatego , że jestem beznadziejnie przyziemna :P i dostatecznie dużo mam nerwów i stresów w realnym życiu , aby nie dodawać ich sobie jeszcze w wyobraźni . A co do gotyckich opowieści - przypominam , że z reguły miały bardzo prozaiczne i przyziemne rozwiązania :P
    "Z daleka od domu"na pierwszy rzut oka skojarzył mi się z Twoim Żywopłotem , za to "W domu" - jesienna szaruga obserwowana z ciepłego ,wypełnionego półmrokiem wnętrza , może w mieszkaniu babci ? I tak jak kocham lato i słońce , tak zatęskniło mi się za bezpieczną , ciepłą przytulnością , kontrastującą z ohydą na dworze . Tylko niestety najczęściej trzeba na tę ohydę wyjść i iść do pracy , dobre czasy minęły ;)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to mnie się ta faktura właśnie podoba - dlatego powiedziałam, że szkice są robocze, służące tylko do podpowiedzi. I te beznadziejne gałęzie w oknie, brrr.
      Ależ dreszczyk jak najbardziej może być przyziemny!
      Co do gotyckich powieści - nie ciągnie mnie wcale. Wolę klimaty typu Wichrowe Wzgórza.

      Ja bardzo tęsknię za ciepłą i może być ciemną przytulnością...ale zazwyczaj nie muszę wychodzić

      Usuń
    2. O masz ci los :D

      Usuń
  5. "Z mądrym człowiekiem przyjemnie porozmawiać" - to cytat. Zdanie, które kiedyś usłyszałam (jakiś film?). Lubię je.
    Przyznaję bez bicia, że termin "nokturn" kojarzyłam tylko z utworem muzycznym.
    Teraz wiem, że dotyczy też malarstwa. "Obraz przedstawiający scenę nocną, zwłaszcza w przyrodzie". Zatem jestem w domu. Wiem w czym rzecz.
    Może oberwę za szczerość, ale sploty robione na grubych drutach nie bardzo przypadły mi do gustu.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nokturn kojarzyłem z utworem muzycznym żałobnym. Cienisty mi w nokturnie nie pasował. Skoro to jest trend w malarstwie, to myślę, że można go nie zostawiać na później.
      Jakieś zapachy chyba będą miały tu miejsce. Tak wywnioskowałem,
      Lubię najbardziej zapach mydła. Najbardziej - mydlany. Cienisty może lubić inne zapachy .
      Jesteś teraz zajęta, ale czekam na czas, gdy wyjdziesz z domu i pójdziesz do jakiejś galerii.

      Usuń
    2. Panie Woland! To nie ja chyba mam iść do galerii? Chociaż nie bronię się przed tym. Nadarzy się okazja, to skorzystam.
      Motyw Cienistego mnie też wydaje się interesujący.
      Ale, co by nie gadał, Justyna ma ostatnie słowo.:)

      Usuń
    3. Cienisty MUSI lubić inne zapachy - to byłby obciach, gdyby gustował w mydle :)
      Są wakacje, na razie nie myślę o galeriach - ale dwie wystawy mam na oku. Chyba niezłe.
      Aniu - i mnie też nie przypadły (pisałam powyżej).
      Wydaje mi się, że moje Nokturny pozbawię w ogóle ludzkich postaci.
      Ale Cienisty jako postać rysunkowa, w komiksie, może się sprawdzić.

      Usuń
  6. A ja świty kocham, to pewnie jakaś wytęskniona nagroda po udręce koszmarów i nieprzespanych nocy, że już "jest bliżej do życia i do żywych". Ostatnio miałem wiele dni (i nocy) na różnego typu przemyślenia, magiczny powrót do miejsc dziecięcych, coraz bardziej odzieranych z tej dawnej, naiwnej i szczerej magii, z tej mitycznej Arkadii Dzieciństwa, na rzecz chłodnej kalkulacji, zrozumienia i... i dorosłości? ... Nie nadaję się do tego świata, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, bardzo mi przykro... Ja też zostałam odarta z magii - odwiedziłam Ciechocinek, do którego jako dziecko jeździłam z dziadkami, szukałam Pensjonatu pod Orłem, gdzie zawsze mieszkaliśmy - teraz to niemal ruina, okna ciemne bez szyb, dach porosły brzózki, w ogrodzie, moim Tajemniczym Ogrodzie chwasty i krzaczory...drewniane pawiloniki z kolumienkami do rozbiórki, a aleja, świetlista niegdyś, zarośnięta...
      Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci, żebyś nie myślał ZA wiele

      Usuń