WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 1 sierpnia 2013

Komunikat

Szanowni Państwo, mój drugi komp jest kompletnie zawirusowany.
Nie otwiera się prawie nic - Wojtek teraz walczy z nim, a Krytyczny Czwartek zagrożony.
Z kompa, na którym piszę, nie mogę wklejać zdjęć - a bez nich recenzja nie ma sensu.
Jeśli mężowi uda się uporać z przeszkodami technicznymi, to Czwartek ukaże się późno w nocy.
Jeżeli nie - to zapraszam do lektury jutro.

Przepraszam i proszę uprzejmie Szanownych Czytelników o zrozumienie i cierpliwość.
W każdym razie byłam, widziałam, mnóstwo zdjęć ciekawych zrobiłam.

Do zobaczenia zatem!

Może, żeby Panstwa tak bez niczego nie zostawiać, opowiem coś - wesołego.

Moja Mama swego czasu udała się do Najwyższego Urzędu ds. Śmieci złożyć deklarację.
Sala była pusta - za biurkami siedzieli chętni do obsługi urzędnicy.
Jeden z nich, zażywny jegomość, wstał i uprzejmym gestem dłoni i słowem zaprosił Mamę do siebie.
Podała imię, nazwisko i pesel.
"Poproszę o datę urodzenia"
Mam spojrzała na niego przeciągle.
"Przed chwilą podałam pesel. Rozumie pan, pe sel. Czy to panu nie wystarczy?"
Urzędnik zmarszczył czoło - "Taaak, rzeczywiście. Imię ojca?" rzucił z nagła.
"PROSZĘ PANA. Czy ja z panem będę brać ślub?"
"Nieee, dlaczego?"
"Bo wówczas zrozumiałabym formalności. Jeśli mielibyście mnie zamiar ścigać za niedopełnienie opłat, to macie, do cholery, całą bazę danych. Moich też. W tym budynku!"
"Ale...takie są przepisy..." rzekł niepewnie.
Mamie rozszerzyły się źrenice
"PRZEPISY??? To GŁUPOTY, proszę pana! Mój ojciec miał piękne imię, ale ja go panu nie podam!"
"No to co ja mam wpisać?"
"Pan pisze, co pan chce!"
Urzędnikowi pofałdowało się czoło z wysiłku. W ciszy słychać było brzęczącą muchę.
Wreszcie napisał : "Ojciec - NIEZNANY".

Mama jest osobą z temeramentem.
Jako mieszkanka domku jednorodzinnego, żeby komuś otworzyć, musi nie tylko podejść do drzwi, ale też uchylić furtkę. Dlatego, zanim to nastąpi, zachodzi weryfikacja interesantów.
Ktoś nacisnął dzwonek przy wejściu do ogródka.
Mama uchyliła okno i nieprzyjaznym głosem (lubi mieć spokój), zapytała "O co chodzi?"
Przy furtce stała zmieszana panienka.
"Ja w sprawie teatru..."
"Skoro tak, już otwieram." odpowiedziała Mama.
" No więc...chodzi o teatr Capitol. Prowadzi go pani Gornostaj"
"A tak, wiem, ale repertuar chyba mnie nie interesuje...Jakiego rodzaju rzeczy tam grają?"
"Różne, kabarety przyjeżdżają, komedie są...np. Klimakterium"
Mama przybrała wojowniczą pozę.
"Proszę pani, widziałam fragmenty w telewizji, BARDZO niesmaczne teksty. Szczerze mówiąc, coś okropnego.
NIGDY nie wybiorę się na tego rodzaju sztukę, rozumie pani? Nigdy!"
"Ojej..." wyszeptała panienka.
"I nie mówię tego z racji swojego wieku. Nie chciałam pani przestraszyć. Jeśli będzie pani miała inne propozycje, zapraszam."
Panienka czmychnęła, a Mama zapadła się w swój ulubiony fotel, zabierając się do sudoku.

Pamiętam, jak dawno temu, po nocy jakiś typ wyważył furtkę, nasz pies, sznaucer olbrzym, zaczął szczekać. Mama chwyciła miotłę i kiedy zobaczyła złodzieja, dalejże go okładać, strasznym głosem krzycząc "A masz, łachudro! Wynocha stąd!" - pies wziął to do siebie i z podkulonym ogonem drżąc zwinął się na posłaniu w najciaśniejszy precelek. Światła w oknach sąsiadów pogasły - po ciemku lepiej widać.
Tymczasem facet, wciąż zbierając razy, oniemiał, i kiedy przyjechała policja, pełen rozpaczy tłumaczył, że chciał tylko zapytać o drogę (przypominam, że włamał się do ogródka) "A ta czarownica na mnie napadła!"

Tak więc, drodzy Czytelnicy, nie dziwcie się, że nie siedzę cicho i na pewne rzeczy się oburzam.
Co jutro nastąpi.
Relacja z MSN będzie nieobojętna.


9 komentarzy:

  1. Ju , przekaż swojej Mamie wyrazy szacunku i podziwu ode mnie - takie osobowości nie rodzą się co dzień :)))
    I cierpliwie czekam z niecierpliwością aż komp odzyska życie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie odzyskał moc. Wyrazy przekażę. Dziękuję, Parabelko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hyhyhy.. Brawa dla Twojej Mamy! :)
    "Ale takie są procedury" to moje ulubione biurwokratyczne wytłumaczenie. No po prostu sofizmat idealny. Ciekawe, czy to się kiedykolwiek zmieni?
    Za to też dokonuję wstępnej selekcji osobników, chcących dostać się na teren mojej posesji. :> Cudowna oszczędność czasu i nerwów.
    Mam nadzieję, że komputer szybko wyzdrowieje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O. Jak zwykle spóźniona, tym razem z trzymaniem kciuków za naprawę sprzętu. :)

      Usuń
    2. Wg mnie się nie zmieni nigdy. Podobnie, jak twierdzenie sprzedawcy "Nie mogę obniżyć ceny, bo to nie mój towar".
      Komputer wciąż zawirusowany - ale udało mi się mimo to załatać czwartkowy brak.

      Usuń
  4. Ale trzeba przyznać, że biurokrata wybrnął z sytuacji genialnie. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie , że pomyślał. Nie on jest burmistrzem dzielnicy. Zapewne nie on redagował formularze.
    Historia świetna! Wręcz anegdotyczna.
    Przypomniałem sobie, w jej kontekście, fragment filmu "Miłość w czasie zarazy" na podstawie powieści G. G. Marqueza, gdzie Florentino, poeta i nieśmiały urzędnik w firmie przewozowej pracował "po swojemu".
    List przewozowy, w jego wykonaniu brzmiał:
    "Najlepszych worków użyliśmy do kawy pakowania, ładujcie je sprawnie i bez ociągania..."
    List handlowy rozpoczynał:
    Kochana Dyrekcjo! Przesyłam ten list, by z największą życzliwością podziękować za wasz przecudowny list a 16-go zeszłego miesiąca......"
    Jak myślicie, nie musiał zweryfikować swojego stylu, by utrzymać się przy pracy? :)
    Z szacunkiem dla Pani Mamy za energiczność, stanowczość i asertywność.
    Fakt - Niedaleko spadło jabłko od jabłoni.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję.
      Mamie przekażę...albo nie...Ona w ogóle nie uznaje internetu, a pisania o osobistych sprawach to już w ogóle.

      Usuń