WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

piątek, 14 czerwca 2013

Marzenia artystki z czasów młodości (nie pierwszej)


Powiem Państwu, jakie jest moje największe marzenie - utrzymać się z malarstwa, a przynajmniej w znaczący sposób dokładać do budżetu.

Przy okazji każdej wystawy, w którą (każdą z czternastu) wkładam całe serce, po cichu liczę na to, że zdarzy się COŚ, co posunie moją "karierę" (niestety, cudzysłów) do przodu. No nie wiem, przyjdzie ktoś, kto się zachwyci, a akurat będzie inwestorem, galernikiem, mecenasem - i spowoduje, że współpraca z nim stanie się krokiem, dzięki któremu moje nazwisko stanie się znane przynajmniej w kręgach artystycznych.
Oczywiście miałam niemałe oczekiwania w związku z pokazem w Mon Credo. Jednak owo wydarzenie nie pozostawiło żadnego echa.

A już wydawało się, że...
 Agencja PR - właściciele, zainteresowali się bardzo moimi obrazami w Mon Credo, pomysł na związanie zmysłu węchu i wzroku poprzez Portrety czy Ilustracje Perfum wydał im się ogromnie interesujący.
ALE w trakcie drugiej rozmowy stało się jasne, że muszę zagwarantować im wynagrodzenie, na które mogą poczekać na po-wystawie, jednak to ja muszę znaleźć sponsora czyli bogatego wujka, że o przygotowaniu obrazów nie wspomnę. No i - bagatelka - powinnam mieć dobre miejsce na ekspozycję.

Co to znaczy "dobre miejsce"?
Takie, o którym media zechcą napisać, miejsce "żyjące", z ludźmi z "grupy docelowej", z łatwym dojazdem...

Krótko mówiąc - Pruszków nie nadaje się.
To nie znaczy, że wycofuję się z pomysłu na wernisaż w Eskaemce, ale on może nastąpić jako drugi - po Warszawie. Bo...wpływowe osoby muszą wydarzenie zobaczyć jako pierwsze.
Jeśli się dowiedzą, że premiera już była - nie będą zadowolone.


W związku z tym zaczęłam intensywnie myśleć, gdzie by tu uderzyć?

Mój nowy projekt to wystawa może niekoniecznie portretów perfum, ale obrazów malowanych w konkretnym zapachu. Z mojej kolekcji. Przy każdej z prac byłby umieszczony sześcianik szczelnie zamykany, a w nim kawałek irchy nasączonej okazem z mojego perfumowego zbioru.
Roboczy tytuł - OKONOS.
Rozumiecie - oko - nos.
Wojtek powiedział, że kojarzy Mu się ze zwierzątkiem... ma rację...chyba niedobrze.


No dobrze - skoro "projekt" gotowy, wyposażyłam się w materiały "promocyjne" - pocztówki z moimi pracami, wrzuciłam do torby Tar (Smołę) i Klej Comme des Garcons oraz kilka innych i poszłam w oko cyklonu - czyli do galerii sztuki współczesnej.

Wisiały tam obrazy drugiej, zrobionej przez nich, wystawy - dość okropne, ale najważniejsze - tworca ma "nazwisko".
Pan Kierownik Artystyczny zaprosił mnie na kanapę - rozłożyłam pocztówki z trzech rodzajów malarstwa - Zwierząt, Panienek i Obrazów Zapachowych. Było bardzo miło, ale...w skrócie - moje prace mu się nie podobają, jednak idea ilustrowania zapachów - owszem, i to bardzo, dlatego mógłby mi ew. zaproponować wystawę...w roku 2015. Musi jednak porozmawiać ze wspólnikiem.
Zdobyłam się na odwagę i zapytałam, czemu nie interesują go moje prace?
Wiecie, czemu?
Bo są komercyjne.


Absolutnie nie można tego powiedzieć o bohomazach z nazwiskiem.

Określenie "komercyjny" można rozumieć dwojako - negatywnie (twórca "robi pod publiczkę") i - wg mnie - pozytywnie (obrazy sprzedają się, bo ludziom sprawia przyjemność na nie patrzeć, a autor przy tym wszystkim wypowiada się szczerze - realizuje, co mu w duszy gra).
Uważam, że moje prace bywają efektowne, jednak nigdy nie przekraczam granicy schlebiania gustom i guścikom.


Nie pierwszy raz w miejscach z tzw. sztuką nowoczesną słyszę jako zarzut, ba, obelgę, że maluję rzeczy "sprzedażne".
Szkoda, wielka szkoda, że wielu zdolnych (w końcu studiowałam na ASP i wiem) twórców nie tylko zupełnie oddala się od publiczności, ale traktuje owo zjawisko jako zdrowe i pozytywne, a nawet - jedynie słuszne.

Już na Grafice jeden z moich profesorów zżymał się, oglądając obrazy podpisane J.N., że "Jak to? Dlaczego takie ładne? Kolory pasują, kompozycja właściwa - a przecież trzeba sobie flaki wypruwać, ryzykować, narażać się - nawet własnym kolegom!" - i postanowiłam stworzyć COŚ innego.
Wzięłam złamany, ohydny parasol, poplamione szmaty, wszystko namalowałam w tonacji niebiesko - różowo - sraczkowatej (ugry), z nieprawidłową perspektywą, farby ba rdzo grubo.
Profesor się zachwycił  - "No, nareszcie. Wzięłaś sobie do serca moje słowa."
Chyba potem dotarło do niego, że Parasol był żartem, nawet kpiną, bo na przeglądzie końcowym był mi, mówiąc delikatnie, silnie niechętny.

I tak się, wiecie, zastanawiam, czy nie wyprodukować, powiedzmy, trzech (żeby się nie narobić) nowoczesnych wybryków "niekomercyjnych" - i z nimi nie pójść do Świątyni Sztuki Współczesnej?


Oczywiście, istnieje pewne ryzyko, że zostanę zdemaskowana, jeśli Znawca czy Krytyk zajrzy do Brulionu, ale prawdopodobieństwo jest minimalne.
Ze smutkiem bowiem zauważam, że komentarzy już prawie nie dostaję, wyświetleń jak na lekarstwo.
Ech.


PS. Antylopa jest wsadzona trochę bez sensu, jedynie w celu przerwania długiego wywodu.
Różowa okropna postać to mój autoportret z dawnych czasów (chociaż nie jest zły).
Mam przeszłość

10 komentarzy:

  1. A nie możesz mieć 2 nurtów w swojej sztuce? Albo więcej? Dlaczego opierasz się sztuce budżetowej?. Dlaczego nie zrobisz niekomercyjnej komercji pod krytyków i pewien rodzaj publiki. Witkacy miał firmę portretową (wylizany najtańszy, czysta forma bez środków "wyższego rzędu" drożej). Zainspiruj się. Za środki odurzające robiłby "perfum", ew inne zapachy łącznie z kupą dzika (łajno krowy za proste), czy zapach inspirowany gatunkami zagrożonymi (roślinami i zwierzętami). Malowałabyś na workach, wykorzystywałabyś śmieci (recykling i ready made jednocześnie, mam nazwę - poWykorzystanie.) Nurt Eko (ekologiczno-ekonomiczny)
    Zrób swój ProJekt (celowo tak napisane), a żeby było "bardziej" to nazwałabym to egzotycznie, bo po fińsku "mallisuunnittelu".
    Wyprodukowałabyś manifest, bez podbudowy teoretycznej to nie będzie to (Kto by kupił Molekuły bez marketingowej deskrypcji?).
    Koniecznie trzeba badać, dociekać, zmagać się, podjąć konceptualną grę, być autotelicznym, odrzucić prakseologię lub odwrotnie.
    Inny nurt: sztuka grzebiąca (sepelizująca): kolejka w zusie, poczekalnia w przychodni). Obrazy schroniska dla zwierząt, pies robiący kupę na trawniku, Maksiu z twarzą agenta Tomka, rozjechany gołąb.
    Byłabyś ostra jak pianista Krystian Zimerman, zakazałabyś używać komórek na wernisażu, jakaś osobę byś wyrzuciła (ja mogę być jako ta umówiona.
    Zaproponuj site-specific, niektóre obiekty (broń Boże obrazy) wyewoluują z zastanej (to słowo jest tak blisko 'zasranej') przestrzeni.

    Mam jeszcze jeden pomysł, jakby co to służę.
    Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję - zadziwia mnie ilość twoich groteskowych pomysłów - one wszystkie mogą się sprawdzić. Pozwolę sobie skorzystać z zaproszenia do rozmowy i dziś planuję telekonferencję.
      Witkacy zawsze był mi bliski.
      Witkac mniej

      Usuń
    2. Podpisuję sie obiema ręcami pod Karolą ;)

      Usuń
    3. Dziękuję, Plumvallo. Za każdym razem, kiedy czytam wpis Karoli, inspiruje mnie on coraz bardziej. Takie wyrażenia, jak "niekomercyjna komercja" albo "sztuka sepelizująca" kuszą, a zakaz używania słowa "obraz" w stosunku do swoich prac wydaje mi się wręcz trafny. Co za obciach "malowanie obrazów".
      Myślę o obiektach - i dziwnym trafem, w przeciwieństwie do obrazów, nie przeszkadza mi to w zasypianiu.
      Niefortunnie użyłam wyrażenia "groteskowe pomysły" - myślałam o pomysłach na działania serio, co w gruncie rzeczy jest groteskowe.

      Usuń
  2. Dawno, dawno temu, gdy byłam jeszcze studentką, na zajęciach z komunikacji ustnej wykładowca porozkładał po sali pocztówki i reprodukcje przeróżnych obrazów - od dziwacznych maziajów po mniej lub bardziej abstrakcyjne portrety i pejzaże. W założeniu prowadzącego mieliśmy zabawić się w znawców sztuki. Żadna konstruktywna dyskusja się jednak nie wywiązała z tego prostego powodu, że wszyscy uznaliśmy, że brzydkie bure bazgroły są brzydkimi burymi bazgrołami i jeśli mielibyśmy powiesić któryś z obrazów na ścianie w salonie byłby to portret wiktoriańskiej damy siedzącej na ławce w parku. Ot, rzucono perły przed świnie i tyle. Sęk w tym, że pozostałe obrazy wydawały nam się celowo pozbawione jakiegokolwiek znaczenia, więc równie celowo je zbojkotowaliśmy, my kompletnie nie znający się na sztuce studenci filologii.

    I to zostało mi do dzisiaj - kompletnie nie znam się na sztuce. Nie jestem w stanie przytoczyć tutaj nawet żadnych malarskich pojęć, żeby pokazać jak bardzo się na nich nie znam i jak bardzo na poznaniu ich znaczenia mi nie zależy. Jednak Twój "Kot w różach, który pierwotnie miał być pudlem" wisi u mnie na ścianie od kilku lat. I z każdym rokiem wygląda na tej ścianie coraz lepiej.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu
      po pierwsze, bardzo ci dziękuję za pamięć
      po drugie - za to, co napisałaś. Nie przyszło mi do głowy, że "bure bazgroły" albo inne maziaje (wg krytyków - informele) zobaczyć jako lekceważenie widza.
      Faktycznie, zastanawia mnie takie działanie - i jestem skłonna do nazwania go niszczeniem sztuki. Po prostu - odcięcie więzi pomiędzy "projektem" a odbiorcą.
      Zastanawiam się, z czego żyją puste galerie z informelami, na temat ktorych krytycy są w stanie przeprowadzić dowolnie długi wywód?
      Bardzo, bardzo mi były potrzebne twoje słowa. Dziękuję!

      Usuń
  3. Jak najbardziej dwutorowo trzeba iść. Sztuka to wizualna rozmowa z odbiorcą. I wiadomo, że inaczej mówi się do odbiorcy popularnego, a inaczej do galeryjnego. A jeszcze inaczej robi się to, co w duszy gra. Sęk w tym, aby wszystko robić dobrze. Goya malował portrety dla kasy a dla siebie czarne obrazy. Do historii przeszedł i z jednego i z drugiego ;) Saga

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, twoja argumentacja do mnie przemawia, zdecydowanie. Mam jednak wrażenie, że nie każdy twórca tak może (być dwutorowym).
    Zauważ, ze malarze galeryjni nie robią najczęściej nic innego - i na żadnym polu nie mają normalnego kontaktu z odbiorcą.
    Tajemnicza sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. .... pozostaje sprawdzić, czy działając dwutorowo poczujesz "normalny kontakt z odbiorcą" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko z tym, który będzie wiedział, o co chodzi - i nie będzie nim Krytyk :)

      Usuń