WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Ksiądz i Kobieta

Miał przyjść ksiądz po kolędzie.
Przygotowania kosztowały nas trochę wysiłku, doprowadziliśmy mieszkanie do przyjemnego wyglądu, powtarzając sobie, że robimy to dla nas (też).
A tu - księdza nie ma.

Wyjrzałam przez okno - przypomniało mi się, jak dwa lata temu, wychodząc z psami, dostrzegłam ciemną sylwetę przy tylnych drzwiach sąsiedniego budynku, szamoczącą się bezsilnie. I bezgłośnie, co mnie zdziwiło, gdyż ja w takiej sytuacji klęłabym, jak szewc.
Chociaż trochę się bałam (psy jeszcze bardziej), podeszłam bliżej - ksiądz!
Wychodził tylnymi drzwiami i przytrzasnął sobie sutannę, domofonu tam nie było. Powiedziałam tylko "Pochwalony"  i obleciałam kamienicę naokoło, żeby dostać się do środka, bo tylko z takiej pozycji uchylały się tylne drzwi.
Trzeba było nacisnąć domofon... tylko co mowić? Zanim zdążyłam wymyślić jakieś nie brzmiące głupio wersje na temat ratowania osoby duchownej, w domofonie odezwała się nieprzytomna babcia, która zapytawszy "Krysia?", nacisnęła spust.
Ksiądz był wolny.

Ale wczoraj nic takiego nie miało miejsca.

Może ktoś duchownego przepłoszył, jak, nie przymierzając, mój Tato.
Rodzice mieszkają w domku, co oznacza, ze gość, żeby dostać się do środka, najpierw jest wpuszczany przez furtkę. I wstępnie oglądany przez okno.
Tym razem Tato, usłyszawszy dzwonek, był akurat przy drzwiach, otworzył - przy furtce czarna plama o ludzkim zarysie (wciąż na tamtej uliczce jest gazowe oświetlenie).
"Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!"
Na co Tato odpowiedział, niezrażony :
"Dobry wieczór panu. Z kim mam przyjemność?"
Ksiądz cofnął się o pół kroku :
"Jestem księdzem, przyszedłem po kolędzie"
"A ma pan na to jakieś papiery? bo widzi pan, tutaj dużo się kręci przebierańców"

Ale ksiądz już nie słuchał, zamaszyście zawinął sutannę i znikł w ciemnościach.
Dla wyjaśnienia - faktycznie, po naszym osiedlu domków jednorodzinnych krążyło wielu domokrążców i sąsiedzi powtarzali sobie, za kogo te podejrzane typy się podawały, żeby naciągnąć na pieniądze.

To nie był pierwszy Taty epizod z księdzem.
Jako dziecko kilkuletnie Tato spędzał wakacje na wsi. Jechał sobie na oklep na koniu i nagle poczuł, że z powodu, jak mówią Amerykanie, pilnej potrzeby nr 1 i 2 musi natychmiast porzucić jazdę.
Zręcznie zsunął się z konia wprost do rowu, niestety, traf chciał, że z tyłu, na rowerze, zjawił się ksiądz, który zobaczył, jak dziecko nagle spada z konia, przyspieszył i stanął nad Tatą, z wielkim niepokojem w oczach.
W takich chwilach chce się być samemu - więc Ojciec gorączkowo usiłował powiedzieć coś, żeby pozbyć się towarzystwa.
Ale ksiądz pierwszy zapytał :
"Co ci jest, synu?"
na co Ojciec wypalił
"K...wa i diabeł!"
Oczywiście poskutkowało - ksiądz mało butów i kół nie pogubił.

W posprzątanym mieszkaniu, po odprowadzeniu Gucia, wczorajsza koncepcja, by Kobietę "zrobić" na orientalnie, inspirując się perfumami Black Orchid Toma Forda, jakoś tak zbladła i poczułam, że nie mam do niej serca.
Wyobrażałam sobie ciemne, ale przyjazne fiolety, pomarańcze, ale jakoś wcale mnie to nie pociągało.
Pomyślałam, że może to ten przypadek, kiedy muszę zacząć, a potem się rozkręcę?
I rzeczywiście - tyle, że nie w oczekiwaną stronę.

Nagle zobaczyłam, że Kobieta (po cichu dodam, że się z nią utożsamiam), nie siedzi na łożu w jedwabnym szlafroku w turecki wzorek, ale ma na sobie sukienko - fartuch, znajduje się w pracowni, w jasnych kolorach...


Serce mi żywiej zabiło...
Taki właśnie obraz chcę namalować!

Nawet umówiłam się jutro do fryzjera...

4 komentarze:

  1. To Ty - siedzisz przed obrazem i zastanawiasz sie jak namalować Kobietę :)obraz w obrazie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, tak! I ta kobieta ma być mną - więc obraz w obrazie i w obrazie i w obrazie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Justyno, spoglądasz właśnie w nieskończoność. To tak jakby stanąć między dwoma lustrami.

    Relacje Twojego Taty z księżmi są dość nieszablonowe.
    Gdy byłam dziecięciem małym, może trzyletnim przyszedł do Dziadków z wizytą ksiądz- przyjaciel rodziny. Mieszkali w starej kamienicy z wysokim sufitem ale ksiądz mężczyzną był potężnym i silnym toteż gdy zaczął mnie podrzucać do góry by sprawić mi frajdę w pewnym momencie przesadził, zabawa skończyła się na wielkim płaczu bo, rzucona szczególnie energicznie, wprost przykleiłam się do sufitu.
    Potem podobno przez jakiś czas na widok czarnej sutanny reagowałam kurczowym złapaniem się maminej spódnicy.

    A uraz głowy we wczesnym dzieciństwie tłumaczy nieco, że jestem jaka jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam za sobą podobne spotkanie z sufitem, ale podrzucał mnie nie ksiądz, tylko moja pierwsza miłość, kiedy nauczyliśmy się tańczyć rock and rolla. Przyznam, że potem jego widok wyzwalał we mnie nieokreślone poczucie zagrożenia.

    A co do nieskończoności - sprawiłaś mi wielką przyjemność tym porównaniem! To mój pierwszy obraz, duży, z kobietą, i to ze mną.

    OdpowiedzUsuń