WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 10 stycznia 2013

Czas wolny podczas przedszkola Gucia

Kiedy po długiej przerwie posłaliśmy Gucia do przedszkola, okazało się, że dwa dni później dzieciaki będą miały karnawałowy bal, oczywiście bal przebierańców.
Z konkursem na najlepsze przebranie.
Myśleliśmy o wypożyczalni strojów, ale taka zabawa kosztuje za dobę 50zł, w związku z czym wczoraj, zamiast iść na Piłę w 3D, objechałam wszystkie skarbnice brakujących elementów odzieżowych i po dwóch godzinach byłam w posiadaniu przebrania za Marchewkę, Wilka i Kościotrupa (takiego, jak po prześwietleniu w bramce na lotnisku).

Oraz dorwałam dżinsy o fasonie dla normalnej osoby, za którą się uważam, a nie jakiegoś szczudłonogiego wykolejeńca, który ma łydki takiej samej grubości, co uda. "Wydarłam się" z podstawowej części swojej garderoby - czyli właśnie dżinsów. W sieciówkach szyją na szczudlaków i znów ciuchy używane poratowały mnie podstawowym, klasycznym fasonem (2) - proste nogawki i stan lekko obniżony, a nie poniżej kości biodrowych niemal.
Bzdurne "skinny"(1).


Nie pojmuję, jak można się aż tak oderwać od rzeczywistości, aby szyć - i to już od lat - jeden fason dżinsów, na ten sam typ figury. Podobno w KappAhlu ktoś widział odmianę. A może w ten sposób sztucznie napędza się modę - kiedy już wszystkich udręczy się i znudzi tym samym, wiadomo, że można zainicjować każdą niemal zmianę - i się przyjmie.
Nie trzeba być żadnym "transseterem" żeby to przewidzieć.

Tymczasem z marchewką, wilkiem i kościotrupem w torbie i ze spodniami pod pachą, zobaczyłam bar mleczny Złota Kurka i zamiast pakować sobie w rękaw sos z kebaba (przy okazji posilania się nim), skusiłam się na kaszę gryczaną z pieczarkami w śmietanie za całe cztery złote.
Złota Kurka poszła z duchem czasu i wydrukowała nawet jadłospisy po angielsku. Cudzoziemcy też bywają oszczędni.
Wnętrze baru zostało okaleczone - ręcznie malowane w zwierzątka płytki glazury, położone na całych ścianach, przykryto (mam nadzieję, że są pod spodem!) obrzydliwymi, plastikowymi, tłoczonymi, białymi panelami.
A tamte, stare ściany i niepowtarzalne wizerunki zwierzaków fascynowały mnie, jako dziecko, do tego stopnia, że byłam w stanie zjeść bez gadania rzeczy, uważane za siebie jako obrzydliwe. Typu gulasz z serc.

Do Złotej Kurki mam sentyment i tak, ale jeszcze z jednego powodu - bowiem tam, nad kotletem z jaj, Tato oświadczył się Mamie (i został przyjęty), wreczając Jej pierścionek z oczkiem z brylancikiem, szafirkiem i rubinkiem.

Jadając chętnie w barach mlecznych mam okazję zaobserwować, jak różnorodni są jego bywalcy. Oczywiście biedacy, studenci, ale też i różne wystylizowane typy.

Stylizowanie, jeśli jest silne, niesie zawsze za sobą ryzyko.
Jak każde szczególne staranie.
Tym razem podejrzałam egzemplarz, któremu się nie udało.


Gościu miał od dołu :
coś jakby wkłady do kaloszy, ale zrobione ze skóry, zdefasonowane, że podeszwa wypadała trochę z boku stopy
spodnie w typie luźnawe kalesony z obniżonym niby nonszalancko krokiem
dziwaczny, przymały surducik, z ciasnymi rękawkami (chyba z powodu zimna młodzian pod spód założył gruby sweter
zakopiańskie rękawiczki gryzące z jednym palcem
fryzura - typowy osełedec
kolor wszystkiego - brak, czyli czarnoszary
Gwóźdź stylizacyjny - "komin" obfity, z nadrukowanymi gęsto słowami AMANT.
Czyżby "amant" wypadł z obiegu?
A może to raczej takie "przymrużenie oka" - "Patrzcie, jaki jestem zdystansowany, dowcipny i pewny siebie"?

W domu Gucio ucieszył się tylko z jednego przebrania - z kościotrupa. Za nic nie chciał być marchewką.
Wilkiem też nie ("Nie chcę straszyć innych kiedy będę Wilkiem, chcę być miły" - kościotrupa nie uważał za strasznego).
O balu, tylko dla przedszkolaków (bo przy rodzicach dzieci nie bawią się dobrze), wiem od Gustawa, że było "Bardzo dobrze, ale nie tańczyłem, bo bolały mnie nogi i nie śpiewałem, bo muszę oszczędzać głos".
To nic, na zabawy jeszcze przyjdzie czas.
Najbardziej Gustawowi spodobał się "Ardian, on był przebrany za Spardejmena".


Już planuję nowy obrazek.
Z pieskiem!

7 komentarzy:

  1. A na mnie pasują wyłącznie dżinsy typu przez Ciebie znienawidzonego , znaczy łydka=udo , wszystkie szyte na klasyczną damską sylwetkę absolutnie nie pasują , dlatego wołam modo trwaj :P
    Mam wrażenie , że tego samego gościa widziałam parę dni temu , tylko miał inny komin - szary melanżowy i marynarkę z dwoma rozcięciami , nie z jednym , ale buciki dziwnie podobne - takie jakby kalosze ktoś nierówno czarną farbą zamazał :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. No, to masz szczęście i wzorcową haendemowską sylwetkę.
    o, to, to, to musiał być ten sam gość - następnym razem, dla pewności, można go zapytać o imię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Facet w kominie do Łodzi nie zawitał albo przynajmniej przed oczy mi się nie pchał- ale takie kalosze na nogach męskich i damskich miałam już okazję zobaczyć. Coś potwornego.
    Widziałam je także w sklepie obuwniczym- za tą gumę, bo to chyba guma, winszują sobie tyle ile za porządne skórzane buty!

    Na mnie nie pasują żadne spodnie z sieciówek. Projektanci nie przewidzieli, że istnieje ktoś, kto potrzebuje biodrówki długości minimum 116cm.
    A jak już jakimś cudem znajdę odpowiednią długość to nagle okazuje się, że projektanci nie przewidzieli że kobiety mają biodra- i uparcie szyją spodnie o szerokości w talii równej tej w odwłoku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Co to jest osełedec?

      Usuń
    2. Zacznę od końca - osełedec to fryzura noszona przez Kozaków - wygolone boki i czub na górze, taki na kucyk; ja tak nazywam w uproszczeniu uczes wygolone boki/długa góra.
      Że nie przewidzieli długości 116cm mnie nie dziwi, bo oni są słabo przewidujący, natomiast brak uwzględniania bioder/talii dotyczy każdego wzrostu.
      A ja mam beznadziejnie przewidywalną figurę - typową i uważam, że nie powinnam mieć kłopotu ze znalezieniem przyodziewków.
      Justyna

      Usuń
    3. a ja właśnie potrzebuję spodni bez talii i bez bioder - uniseksów na 11-latkę i trafić takie to cud , jedynie chinskie budy bazarowe potrafią czasem spełnić moje wymagania ;] kiedyś Levis robił jeden model dżinsów , które na mnie dobrze leżały i co - wycofali >Zresztą i tak szybko się darły .
      Wniosek jest jeden i stale ten sam - producenci odzieży nadal nie wiedzą jak wygląda człowiek ;P

      Usuń
    4. Czyli odzieży nie ma na nikogo - ani na typową, ani na nietypową osobę. Dobrze, że przynajmniej coś da się wygrzebać na ciuchach, ale przecież nie wszędzie jest taki raj pod tym względem, jak w Warszawie. Praktycznie w najczęściej występującym fasonie spodni damskich najlepiej wygląda młodzian, z tych rachitycznych, o krzywych nogach. Albo dziewczyna z taką figurą, że wszystko jej pasuje - czyli wieszak średniego wzrostu.

      Usuń