WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 13 listopada 2012

"Horror" czyli film victim

Oczywiście piszę o sobie (w tytule).
Zdążyłam dzisiaj na ostatni seans "Internatu". Na 10.30!

Odprowadziłam Gucia do przedszkola, a ponieważ doszły mnie słuchy, że dzieciom wpaja się wiedzę przyrodniczą, zapytałam o temat mi najbliższy : czy zna jakieś "nasze" ptaszki.
"Znam!" odpowiedział z dumą.
"Jakie na przykład?"
"Bróbel, gołemp. Gołemp robi PUK! PUK! w drzewo. Z całej siły!"
"Dlaczego?"
"Bo on tak chce! jest bardzo mocny, najmocniejszy!"
Zdążyłam zweryfikować dane zanim Gustaw zniknąl w sali - ale na jak dlugo?
Na widok pawia z Łazienkach, kiedy wszyscy się zachwycali rozłożonym ogonem, mój syn lekceważąco mruknął "o, gołemp".

Wracając do filmu grozy.
Tym razem poszłam z desperacji. Horrorów w kinie jest tak mało, że aby móc powiedzieć, że się na nie chodzi, trzeba oglądać wszystkie.
Lily Cole, modelka wcielająca się w postać wystraszającą, o ile to możliwe na ekranie była jeszcze bardziej odpychająca, niż na zdjęciu.
Kiedy grała (oczywiście przejmującą melodię) na pianinie, jej dłonie miały rozpiętość przynajmniej trzech oktaw.
Jestem pewna, że gdyby do obowiązków modelek należało mówienie, ta istota nie znalazłaby pracy.
Ma coś takiego w układzie ust, jakby jej kto narobił do kieszeni, a przynajmniej jakby była posiadaczką nieświeżego oddechu.



Internat okazał się bajką dla niegrzecznych dzieci - niegrzecznych, bo nudny i powielający wyświechtane schematy.
Ktoś bardzo się starał, żeby zrobić tzw. atmosferę (zapatrzony w Piknik pod Wiszącą Skałą) ale nie wyszło.
Poza tym mam wrażenie, że aktorów zatrudniano "z klucza" - za castingiem stała fundacja "Ofiarom Ortodoncji".
Przynajmniej hamowali się z uśmiechaniem - ale wszak tematyka nie prowokowała. Może właśnie dlatego ktoś uznał, że w horrorze będą mieli szansę zabłysnąć?

Czy to mnie czegoś nauczy?
Owszem. Z dreszczyka nie zrezygnuję, ale powinnam zaopatrzyć się w ewentualne próbki perfum do testowania oraz dyskretną latareczkę nagłowną. I notes z długopisem.
Chociaż właściwie po co dyskrecja? Na sali zazwyczaj nie ma nikogo.


2 komentarze:

  1. Gucio jest bezbłędny :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie się zgodzić. Codziennie nas rozśmiesza. Ostatnio ma fazę "na poważnie".

      Usuń