WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

piątek, 24 maja 2019

Uliczka Uspokojenia

Jesienią zeszłego roku czekałam na wyniki pooperacyjne. Czekanie jest trudne, może i najtrudniejsze. Zauważyłam jednak, że zawsze wieczór mam lepszy od poranka. Praca nad zadowalającym samopoczuciem dawała "jakieś tam" wyniki - a potem znowu, Dzień Świstaka, jakbym się resetowała w nocy.


W koszmarne przedpołudnia powtarzałam sobie, że za parę godzin nastrój mi się poprawi i zaczęłam wyobrażać sobie siebie samą na ostatnim, nocnym spacerze z psem. Nie pamiętam, w listopadzie czy grudniu, przy okazji robienia pętelki, spojrzałam w głąb mojej ulubionej uliczki.
Z jednej strony Łazienki, z drugiej - domy z rożnych epok. Te ocalałe, przedwojenne i późniejsze, z lat 60tych i 70tych. a nawet całkiem nowoczesne, z ogrodami na dachu. Wszystko skąpane w zieleni, ruch samochodowy nikły, dojazdowy.



Ta uliczka tak mi się dawno już spodobała, że wracając z miasta piechotą - jestem fanką spacerów po mieście - wybierałam trasę przez nią.




Tak więc spojrzałam - i powiedziałam "Dobry wieczór, Uliczko Uspokojenia" - i uliczka odpowiedziała. Oczywiście to ja podłożyłam jej głos, nie jestem (jeszcze) całkiem nienormalna. Od tamtej nocy sytuacja się powtarza. Parę razy nakryli mnie przypadkowi przechodnie (co za pomysł, żeby włóczyć się pod parkiem o 2. w nocy!), wtedy zaczynałam kaszleć i chrząkać w nadziei, że pomyślą, że im się przywidziało.
Opowiadam Uliczce, co się działo danego dnia, zdarza się też, że pytam o radę. Bywa, że Uliczka mnie opieprza, jeśli pojawiam się bliżej 4. rano...


Uliczka to ja, mój wewnętrzny głos, mojej własnej przyjaciółki. To ktoś mi życzliwy, wybaczający, podnoszący na duchu, znający mnie, jak nikt. Najciekawsze, że nie zawsze wiem, co Uliczka powie. Czasem nie odpowiada nic.
"Wiesz, Uliczko, że jesteś we mnie? Twój głos?"
...cisza
"Nie, jeszcze nie"


Pewnie potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby porozumiewać się ze sobą bez pomocy Uliczki. I zapewne, jak wszystkie najważniejsze rzeczy w moim życiu, stanie się to niespodziewanie, bez planowania - ot, zorientuję się, że reaguję inaczej na trudne sytuacje.
Ale uliczka na zawsze zostanie mi bliska.


2 komentarze:

  1. Super tak potrafić namalować swoje odczucia....Teraz pogoda sprzyja spacerom. Pepa szczęśliwa i pni pewnie też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w sumie to oczywiste, że maluje się to, co się czuje. Z drugiej strony, czy aby na pewno? Przez długi czas malowaniem nie wyrażałam siebie. No ale teraz to zupełnie co innego.

      Usuń