WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 13 maja 2019

Krematorium - śmieszno i straszno

Więc... zabrałam się parę dobrych dni temu za duftart (painted scent) do Oud Imortelle Byredo. Zapach chemiczny, w typie zabawy z syntetykami, słodko - cytrusowo - nienaturalny. Bardzo go lubię, ale kiedy tylko naciskam spust, w drugim pokoju mąż utyskuje, że cuchnie.
Nieprawda!
Akurat TEN zapach widzę w kolorze limonkowym, "cywilizacyjnym", drugiego takiego nie znam.
Będzie do powąchania na najbliższej wystawie (06.06).

Ochoczo przystąpiłam do pracy...


...i utknęłam.
Komin jest.
Domek jest.
Co dalej?



Teraz gwóźdź programu : dwa dni później miałam mieć ważne badanie, półroczną kontrolę.
Malowanie pomaga, dlatego nie rozumiałam, czemu ciężko mi nawet wchodzić do pracowni, kiedy na sztalugach stoi ten obraz.

Myślę sobie : za mało się jednak w nim dzieje, puszczę dym z komina, a ponieważ bardzo lubię malować postaci, wymyśliłam, że dym zrobię w kształcie człowieka.
Uspokojona, że taki wyśmienity mam pomysł, zasnęłam. Bo późna noc nastała.

Rankiem, a był to dzień przed badaniami, jak zwykle konspiracyjnym krokiem skradałam się do pracowni (zawsze są nerwy, jak kolory wyglądają w dziennym świetle) - patrzę... komin...dym... w dymie kształt ludzki...
Najpierw przeszedł mnie dreszcz, a potem - olśnienie.

Jasna cholera, krematorium!
Pracuję nad tym, żeby nie być przesądną, ale jednak w tym przypadku aż mnie zmroziło.


Brawa dla tej pani, czyli mnie!

Odwróciłam obraz do ściany.
Następnego dnia od rana pełne niepokoju chwile ("chwile" hm hm, to były 3 godziny) pod gabinetem USG. Pomagała mi M. śląc na czacie zapytania i spostrzeżenia dotyczące perfum, żeby mi zająć procesor (dziękuję <3) - ufff. Tuż przed wyczytaniem mojego numerka usłyszałam od zażywnej pani obok, jak to jej sąsiadce szczękę spalili lampami do radioterapii "I jemy sobie razem obiad i ona pyta, co to takie czarne na talerzu? Pieprz? A to jej policzek zwęglony się posypał" I tu nie wytrzymałam, nie mogłam opanować histerycznego chichotu. I tak parskając weszłam do gabinetu
"Co pani się tak śmieje?" zdziwiła się pielęgniarka
"A bo jedną panią na węgiel spalili"
Pielęgniarka przyjrzała mi się badawczo.
"Proszę się położyć i spokojnie oddychać"

Badania idealne.

Kiedy czytacie te słowa, działam przy obrazie i powiem Wam, że jest nie tylko dobrze, ale nawet śmiesznie. Grotiesk - jak mówiła moja pani od rosyjskiego.

2 komentarze:

  1. Taką średnia perspektywa o poranku 😊 nie chciałabym go w swoim domu. Artyści to ciekawe stworzenia 😁

    OdpowiedzUsuń