Daisy.
Imię wzięte z Wielkiego Gatsby.
Smutna pani z papieroskiem.
Obraz powstał około roku temu, przedostatni z czarnej serii. Ostatni zniszczyłam, naprawdę był straszny.
To był trudny czas, chyba dobrze widać.
Gustaw powiedział, że postać wygląda jak w więzieniu. Dwoiłam się i troiłam, żeby tchnąć w obraz choć trochę optymizmu, może powietrza, ale nie wyszło.
Wreszcie porzuciłam malowanie na dwa miesiące (i pisanie na ponad pół roku), żeby potem wrócić do koloru.
Daisy ma przyszłość. To, co przykuło moją uwagę, to to, że Daisy nosi moją suknię! Od Violi Śpiechowicz, u której, przypominam, szóstego czerwca będę mieć wystawę.
Ale suknia u obecnej Daisy ma inne odcienie, niż szafiry i zielenie. Obraz maluję do Jasmine et Cigarettes Etat Libre d'Orange i pokażę go dopiero po otwarciu wystawy (06.06).
Tak postanowiłam.
Na wystawie same niespodzianki.
Bo nie wiecie, bo i skąd, że trzy duże obrazy są już gotowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz