WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

piątek, 21 grudnia 2012

Przygotowania do Świąt

Atmosferę świąteczną w tym roku poczułam wcześnie - bo Gucio wracał z przedszkola, interpretując po swojemu kolędy. Wymrukiwał półgłosem słowa, których nie zna, a fragmenty pamiętane wyśpiewywał na pełen regulator (np. "Chwała na wysokości!!!!"), pytając potem z nadzieją "Czy ty się przestraszyłaś?".

Po raz kolejny przekonuję się, że na dziś niewątpliwie ma większe uzdolnienia muzyczne, niż plastyczne. W rysunku najbardziej interesuje Go robienie kredkami dziur oraz temperowanie ich, a w malarstwie wyciskanie tubek z farbą.

Wojtek opowiedział mi, że w jego liceum zorganizowano ALBO zajęcia plastyczne, ALBO muzyczne. Uczeń korzystał tylko z jednych, a kto do czego się nadawał, nauczycielka muzyki sprawdzała w niezawodny sposób. Mianowicie trzeba było zaśpiewać hymn polski - kto dawał sobie radę, miał muzykę, resztę automatycznie wysyłano na plastykę.

Największą pracą, z jaką postanowiliśmy się uporać przed Świętami, była konserwacja i upranie żagla do naszej łódki. Zmobilizowaliśmy się głównie z tego powodu, że ten spory kawał materiału z usztywnieniami, zmagazynowany roboczo w samochodzie, uniemożliwiał przewiezienie choinki i większych zakupów.

Plan mieliśmy taki :  najpierw traktujemy żagiel z obu stron preparatem antypleśniowym, a po pół godzinie pierzemy. Tylko gdzie to zrobić?
Jedynie w suszarni, która w podstępny sposób została zabrana mieszkańcom przez administrację i zarząd, przez co 6 rowerów jest poprzypinanych do poręczy przy wejściu na schody, co bardzo ogranicza manewrowość, a przy tym potrącenie tej kupy żelastwa powoduje włączenie przenikliwego i ogłuszającego alarmu (wobec czego listonosz nadużywa zostawiania awizo w skrzynkach odległych od pojazdów).

Klucz do suszarni jest wypożyczany pod warunkiem zwrotu jeszcze tego samego dnia (oczywiście Wojtek dorobił nasz). Niestety, podłoga w tym pomieszczeniu wymagała uporania się z konsekwencjami wymiany rur. Solidarnie z Wojtkiem odkurzaliśmy - kiedy jedno było bliskie uduszenia się pyłem, drugie przejmowało ster.
Wreszcie na posprzątanej podłodze rozłożyliśmy żagiel i na zmianę nanosiliśmy preparat odpleśniający w spray'u, opatrzony etykietką z czarną czaszeczką z piszczelami (bardzo interesująco pachniał, w stylu Comme des Garcons). Ja stałam bliżej okna, więc za zadanie miałam obserwować, czy z Wojtkiem wszystko ok. Co chwila zieloni na twarzach dyszeliśmy przed wejściem na zewnątrz, ale przez pół godziny nabraliśmy sił na tyle, żeby zanieść żagiel do naszej wanny.
Potem już było prosto, bo o dziwo nie pachniał.



Wojtek uruchomił starożytny sprzęt do prania/płukania. Bardzo skuteczny wynalazek.
Na zdjęciu w bluzie niewyjściowej (proszę zwrócić uwagę na motyw przy dekolcie), bo w wyjściowej przy odpleśnianiu zrobił się wzorek a la negatyw dalmatyńczyka (W. chce ją uratować, domowo farbując w pralce).

Dodam, że przy operacji Żagiel nie ucierpiało żadne dziecko (bo było w przedszkolu).

Przy okazji rozmów organizacyjnych zaczęły się wyłaniać niepewne plany sylwestrowe. Czy my jedziemy, czy do nas przyjeżdżają, tego jeszcze nie wiemy, ale prawdopodobnie pojawi się okazja, abym wystąpiła w kreacji koronkowej (suknia, jeszcze nie kupiona z powodu zubożenia prezentowego).
Wojtek się zdziwił i nieco zaniepokoił.
"Ojej, to w co ja się ubiorę?" (zawsze jest Mu za gorąco - garnitur wykluczony).
"Wiem! Siatkowy podkoszulek, na ramiączkach, ten z wygryzionymi dziurami".
Może być ciekawie.

Właściwie z czynów domowych została nam tylko podłoga w dużym pokoju. Ponieważ nie znosimy lakieru, który odbiera drewnu (dębowy, przedwojenny parkiet) urodę i miły, niepowtarzalny dotyk zamienia na sztuczność, W., który czuje się odpowiedzialny za konserwację i pielęgnację drewna ( i wszystkiego - np mebli i butów), znalazł w internecie odpowiednie forum, skontaktował się z fachowcem (gość chyba jeszcze bardziej upierdliwy niż specjalista od Ramblerów - łódek) i dwa tygodnie temu, po wycyklinowaniu podłogi, pokrył ją unikatową mieszanką olejów i rozpuszczalników, która penetruje drewno i się w nim krystalizuje, utwardzając je i czyniąc odpornym na wodę.
 Proces trwa dwa tygodnie, które trzeba przetrwać, bo podłoga zachowuje się bardzo dziwnie - od nacisku i szurnięć robi się szary nalot.
Na moje pełne zaniepokojenia uwagi W. odpowiada ze spokojem, że tak ma być.


Na zdjęciu miejsce, w którym stoi/jeździ fotel na kółeczkach przy komputerze. W stylu Wojciecha Fangora.
Podłoga pięknie pachnie.

Ale najbardziej intrygujący  zapach poczułam wczoraj, po wejściu do domu. W. smarował zawiasy. Od razu pomyślałam "O, jak bym chciała mieć takie perfumy!". Preparat nazywa się Penetrol i w zasadzie mogłabym używać go lekko na włosy, bo skład to głównie ropa naftowa. Głównie - do przeczytania reszty drobnym druczkiem muszę włożyć okulary.

Ryzyko jest - więc siedzę w Bois Plumie Estebana (czyli Drewnianym Piórze).
Też nienajgorzej.

14 komentarzy:

  1. Wojtek jak Neptun ;))Saga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I narzędzie z nowocześniejszego materiału, służące pokojowym celom

      Usuń
  2. Zaczynam być coraz większą Wojtkową fanką (tuż po Guciu) :D trzymam się w ryzach, żeby nie wejść w fazę psychofanki LOL. Buziaki świąteczne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Domowa bluza Twego męża dziwnie mi przypomina zdobieniami ukochane podkoszulki mojego :)))
    Wesołych Świąt !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co jest w tych facetach, ale mój Tato np też ma ukochane, rozpadające się bluzy podobnie malownicze, ba, nawet skarpetki - z rozciągniętymi ściągaczami w postaci falbanek, z wystającymi końcówkami czarnych, sparciałych gumek - na szczęście nosi je tylko w domu

      Usuń
  4. Neptun, Hefajstos i Kopernik. Szczęściaro, nie każdy mężczyzna ma tyle twarzy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba! A i to jeszcze nie połowa jego wcieleń. Karlsson z Dachu jest najbardziej inrygujacy

      Usuń
  5. Zdaje się że moje podłogowe deski zaprawiane są dokładnie tym samym czym Wy traktujecie swój parkiet.
    Jak już się uparłam aby w mieszkaniu w blokach mieć drewnianą podłogę z dech to chciałam czuć drewno a nie lakier- i faktycznie powierzchnia desek jest satynowa, w dotyku przypomina surowe, starannie wycyklinowane drewno. Ale doczyścić podłogę jest upiornie trudno tym bardziej że olejowanego drewna nie powinno się za często moczyć.
    I to sprawia że jestem na skraju podjęcia decyzji o powtórnym cyklinowaniu i lakierowaniu.


    Magicznych świąt dla Ciebie i Twojej Rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi rodzice mają podłogi w preparacie pokostowym - i sobie chwalą. Nie poddawaj się.
      Poczekaj, jak skończy się nasza historia.
      Za życzenia dziękujemy i wzajemnie - wszystkiego, co najlepsze.

      Usuń
  6. Przy kotach tylko lakier , inne nawierzchnie źle będą znosiły kontakt z rozmaitymi substancjami i czyszczenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie napisany wpis. Czekam na wiele więcej

    OdpowiedzUsuń