WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

środa, 10 października 2012

Szybki obrazek z resztek - finał

Udało się.
Pozostałam wierna ostatnio dominującemu motywowi moich obrazków miejskich - latarnie wygrały.
Wydało mi się, że cienkie linie (dzięki nadzwyczajnym pędzelkom Milano) będą świetnie korespondować z bryłami budynków.


Ale jeszcze mi było mało. Pejzaż mimo wszystko sprawiał wrażenie dość monotonnego.


Wprowadziłam więc nowy element - czyli zaświeciłam latarnię. Wojtek powiedział mi, że czuje niepokój - no bo dlaczego tylko jedna się pali, a pozostałe ledwie "bżdżą"? Odpowiedź "bo tak mi pasowało kompozycyjnie" Go nie przekonała. Miłośnik prawdy.

Ale...wciąż pejzaż był monochromatyczny, rzekłabym nawet, nużąco.
Dlatego pojawił się następny obiekt - sygnalizacja świetlna.


Oraz, na bogatej fakturze, mistrzowska cieniutka linia wysokiego napięcia.


Oczywiście nie mogło zabraknąć tajemniczego okienka.


Fakturę również wzbogaciłam, leciusieńko przecierając jasnoniebieską farbą na najbardziej miękkim, szerokim pędzelku, dbając jednak o to, by nie znikły jasnozielone plamki - łatki.


Tato przyjął obrazek dość chłodno. Tzn. podobał Mu się, ale niepokoiło Go okienko, które uznał za niemożliwe. Chciał nawet, abym domalowała schody przeciwpożarowe, takie zygzakowate - pomysł niezły, ale nie do tego pejzażu. Byłoby zbyt wiele elementów.
Dopiero, kiedy wytłumaczyłam Mu, że takie okienka się zdarzają i nawet robię im zdjęcia, przyjął to do wiadomości.
Tym bardziej, że zauważył, że w zależności od ekspozycji pejzażyku - czy znajduje się w słońcu, czy w półcieniu, jego kolorystyka i wyrazistość się zmieniają.


Pewnie, że wolałabym, żeby Obdarowany ucieszył się od razu, ale przy poprzednim pejzażu było to samo - przyjął go bez przekonania, a potem mi zameldował, że nie może przetać na niego patrzeć.
Miejmy nadzieję, że i tym razem tak się stanie - a gdyby nie, zabiorę obrazek do siebie, a namaluję Mu nowy.
Ze schodami.
Narobię się na tym malutkim formacie (19 na 29cm).
Może Tato go jednak polubi.

7 komentarzy:

  1. Mnie się te okienko podoba i zarazem intryguje najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, właśnie. Bardzo lubię te swoje okienka! szczególnie, że się za nimi coś jakby dzieje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna faktura :) nie wiem czemu ale oglądając Twoje miejskie pejzaże mam wrażenie , że przedstawiają jakiś alternatywny miniaturowy fragment rzeczywistości - latarnie i sygnalizatory dla lalek czy innych lilipucich stworzonek , żyjących sobie w naszym świecie , ale widzialnych tylko czasem o świcie albo o zmierzchu , kiedy akurat nikogo nie ma , jest pustka , cisza i na dodatek same zechcą kawałek swojego światka pokazać :) pewnie to przez doskonałą precyzję szczegółów .

    OdpowiedzUsuń
  4. O alternatywnym świecie opowiadał mi Tato, kiedy byłam dzieckiem. Konkretnie o drugiej ziemi na nodze od stołu.
    Ja wolałabym, żeby moje miejskie pejzaże kojarzyły się z naturalną wielkością, bo trudno jednak o nastrój i atmosferę, jeśli jest w świecie minililiputków.
    Taki wrażenie może też brać się z faktury, która jest, w stosunku do obiektów, w nienaturalnie dużej skali.
    Ale planuję pejzaż miejski na dużym formacie - zobaczymy, czy będzie różnica.

    OdpowiedzUsuń
  5. A właśnie taki miniświat jest fascynujący , bo nieznany :)a o nastrój możesz się nie bać - pejzaże są niesłychanie klimatyczne - to jest miasto , w którym coś się wydarzy , tajemnica i zagadka wisi w powietrzu , i wcale nie straszne one są ,ale obiecujące i zachęcające .Mnie sie strasznie podobają :)))
    Zresztą ja strasznie lubię wszelkie miniatury .

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny! naprawdę głęboko mnie zaniepokoił i mocno zainspirował - ogromnie mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń