WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

niedziela, 1 grudnia 2013

Zwierzęta z archiwum część przedostatnia (może)

Szanowni Państwo.
Okazuje się, że Zwierzęta, w końcu malowane przez wiele lat (i nie zastrzegam się, że do nich nie wrócę) wciąż pojawiają się, prosząc o dokumentację.
Dziś - znowu dawne czasy.

1. Oczy zza Drzwi, rozmiar 30 na 45 cm, 2003



2. Gołąbek, 50 na 70cm, 2004 - przy okazji pra-firanka (czyli częsty motyw moich wielu późniejszych obrazów)



Zwierzęta leśne - czyli 3. Sowa (50 na 70cm, 2005) i 4. Dzik ( 35 na 45cm, 2006)



Dzika powiększyłam, bo na mniejszym formacie wcale nie widać różnych niuansów powstałych na skutek znęcania się nad obrazem pod prysznicem - w ruch poszedł nie tylko pumeks, ale również nóż do zdzierania farby.

I wreszcie na koniec - Pies bez imienia (tak, tak!) - WZK do niej nie pasuje, bo za kanciaste, ostatnio wołamy na nią Lusia (od Ludwika, Luna, Lucy) - ale z kolei jakieś takie żadne to imię.
Musi być miłe, gładkie.


Powiem Wam, że mamy wymarzonego psa - jest kochana, ale nie do każdego się łasi, całkowicie nieszkodliwa, wesoła, ale nie nadpobudliwa. Przywiązanie okazuje na wiele sposobów - pomrukuje, ociera się jak kot, szczególnie mnie blisko się trzyma (nawet waruje pod drzwiami, kiedy wyjdę), kręci kółka. Albo leciutko podszczypuje zębami raz za razem, biega z pokoju do pokoju, jednocześnie lekko zwinięta z serdelek. I jako jedyny pies nie odsuwa się - jeśli np leży tam, gdzie chciałoby się zająć miejsce, należy ją wziąć i przenieść. Nawet, kiedy położyłam na niej głowę i ramiona, tylko sapnęła pod ciężarem.
Głos ma jazzowy - z chrypką, dość niski. Trochę szczeka, jakby kto kasłał.
No i to spojrzenie!


Gustaw jeszcze nie przeżył straty psów (szczególnie Azy) - oczywiście niczego nie przyspieszamy.

Ostatnio w ogóle nastawiony jest dość melancholijnie - dlatego postanowiłam Go ucieszyć (bywalcy fb już wiedzą).
"Guciu, Babcia ma dla Ciebie taki prezent, że się zesikasz z radości, jak go zobaczysz!"
"Ja wybaczam ci, że tak powiedziałaś"

A w następnym odcinku - jeśli nie premiera Łąki, to pewien przedziwny i nieistniejący obraz - autoportret, na który nie mogłam patrzeć (zamalowałam). Dość przerażający.

15 komentarzy:

  1. Aza. Jakby nie patrzył. Wiem, wiem. Że niby tak się nie robi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Luśka, Lusia, Usia. Proponuję nie cudować i nie frustrować przeuroczej ciągłą zmianą imienia. No, chyba, że ma mieć imię z fasonem w książeczce zdrowia....Sto lat temu moja przyjaciółka Ewa znienawidziła swoją sąsiadkę, której suczka wabiła się Ewunia. Niby ją rozumieliśmy, ale..... imię jest dla każdego. Mój dwunastoletni yorczek wabi się Mezo. Imię to zupełnie nie pasowało do niego, gdy był maleństwem. Wymysł córki nastolatki. Teraz w życiu by na to nie wpadła:) A ja nie wyobrażam sobie, że Mezunio inaczej się zwie. Pepa też była niezłym pomysłem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My nie z takich, co cudują. W książeczce ważne są szczepienia.
      Na placu zabaw, w czasach przed przedszkolem dzieciaki powiedziały mojemu synkowi, ze imię "Gucio" nie jest dla człowieka, tylko dla kota...
      A wieki temu mój owczarek nizinny nosił imię Mazi (Muzzy).
      Właśnie chodzi o to, że poza Lusią zawsze coś nam obojgu przeszkadzało zawołać ją czy to Pepita, czy WZK. Pepa również.

      Usuń
  3. Tak jak pisałam, wyjdzie naturalnie i chyba już wyszło. Osobiście zawsze byłam za dwusylabowymi imionami dla zwierzaków - to dla nich lepsze, nie dla nas. Dla nas są Pandemie i inne Solarisy ;). A pies woli dwie sylaby i basta. Choćby skały grzmiały psy tak mają. Lusia jest cudne, miękkie i jest od Luna :). Wyszło Wam całkiem naturalnie - to dobry znak. Lusia tak strasznie pasuje do tej mordki z dzisiejszych zdjęć. Zdaję sobie sprawę, że psa poznajecie, zatem to może trwać. Ale pies nie wydra imię mieć musi ;). Pepa była znakomita - jako imię. Nie wiem czy do niej pasowało, wiem, że było niebezpieczne i tu Was rozumiem hahaha.
    Rejcz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że dwie sylaby - wiadomo, najlepiej.
      Lusia fajne, tylko kojarzy mi się z Alusią, a to była koleżanka, której wybitnie nie lubiłam. Albo z Klusią, brrr.
      Pani, która ma w domu chyba czwórkę psów mówi, że reagują na więcej, niż jedno imię i to psa nie stresuje, tylko wlaściciela.

      Usuń
    2. Rejcz. Uściski moje:)

      Usuń
  4. Jak tak teraz na nią patrzę to mi przyszło do głowy :Mufka;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z miękkich imon przychodzą mi do głowy tylko Lenka i Laura, ale znów można mieć skojarzenia. Nela? Mela? Nora - chyba za twarde. Kora - nie inaczej. Ponawiam Łatka. Choć nie ukrywam, że Pepa był najnajnaj.
    Rejcz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatka ładnie, Nela to moja eks teściowa. No nic, ja myślę o Muszce, ale też W. przeciwny

      Usuń
  6. Też o Mufce myślałam, Wojtkowi się czegoś nie podoba

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamiętam przeinteligentną Muszkę z dzieciństwa. Była też w łaty czarno-białe. Tyle, że mniejsza. Nie wspomnę o opowiadaniach Pana Grabowskiego:) Ale: Lusia. to Lusia.. Bęc!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo ona jest Lusia. :) Boszszsz z tą Nelą trafiłam jak zwykle ja, kulą w płot. ;)
    Moja prywatna wersja Wuzetki to była Zetka. No ale znów z radiem skojarzenia, tzn mnie skojarzenia kompletnie nie przeszkadzają, mnie sie skojarzyło z aktorką, nie z radiem ;).
    Rejcz.

    OdpowiedzUsuń