WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

piątek, 6 grudnia 2013

Wpis niemal humorystyczny z Panienką

Idąc za ciosem, a raczej za stylizacją, zaglądam czasem do sklepów odzieżowych (ale już nie odzieży na wagę), żeby sobie co nieco poprzymierzać przynajmniej.
Zdarzyło mi się spotkać pracownicę - panią pilnującą przymierzalni i okazało się, że osoba ta nie tylko doskonale się orientuje w asortymencie, ale również dobrać co nieco potrafi (czyli umie to, co powinno być wymagane od osób zatrudnionych w sklepach).

Omiotła mnie wzrokiem bez entuzjazmu, kiedy wychynęłam zza kotary, mając na sobie ciemnozieloną sukienkę (nie przypuszczałam, że okaże się tak smutna), poprosiła, żebym chwileczkę zaczekała i przyniosła parę ubrań w żywszych barwach, w tym - w moim pojęciu - zachwycającą sukienkę w kolorze ultramaryny/kobaltu/chabra.

Fason prosty, dopasowana z lekko elastycznej tkaniny - a jej ozdoba to naszyta przy dekolcie, w postaci naszyjnika, taśma z błyszczącymi elemencikami.
I mnie oczy rozbłysły, kiedy odziałam się w ów błękit.
Kupiłam.
Oczywiście ciekawa byłam, co na to powie mój Mąż, którego przyzwyczaiłam do niemal braku ozdób. wyciągnęłam wieszak z szafy (w rzeczywistości suknia ciemniejsza).


Podniósł wzrok znad ekranu.
"Suknia koronacyjna? Na odległość od niej wali, że jest na wagę. Powinna mieć napisane "Nie zbliżać się z ogniem".
"Ale Wojtek, nie była na wagę! Czekaj, ubiorę się w nią."
Założyłam.
"Nooo...nie jest Ci źle...tylko te dżety czy cekiny...może da się odpruć?"
"Da się na pewno, ale wówczas straci charakter. Tak bardzo Ci się nie podobają?"
Zmrużył oczy.
"A weź odejdź. Jeszcze dalej. Wiesz, może faktycznie ten dekolt nie będzie przeszkadzał, brakuje tylko drobnego elementu"
"Jakiego?" zapytałam z ciekawością.
"Korony? Nie, diadem powinien wystarczyć".

Dodam tylko, że Wojtek zna się na ubraniach, nawet na ich historii (jako człowiek teatru), na makijażu (syn kosmetyczki - nawet sam kremy ukręca).

Ale tu się Go nie posłucham. Jeszcze założę tę suknię.

Tymczasem Gustaw znowu wrocił z przedszkola oznajmiając, że miał karę.
Pani osobiście przestawiła mi sytuację - otóż przyszedł do niej ojciec jednej z dziewczynek z grupy Motyli, z pretensją. Zuzia poskarżyła mu się, że podczas korektywy Gucio ją opluł. Zapytany o to, mój synek przyznał się do winy. Ale...czemu dziewczynka czekała do końca pobytu w przedszkolu? (wtedy dopiero zwierzyła się ojcu - przedtem pary z gęby ani jednej pani, ani drugiej).
W domu najpierw Gustaw powiedział, że "wszystko mu z głowy powypadało", a potem zaprzeczył ("Ale byłem gapą, że się przyznałem").
Wzięłam Go więc na spytki - zaczynając od pytań w rodzaju "Jakiej wielkości macie salę do korektywy? Czy możesz pokazać mi jakieś ćwiczenie?" i mając poczucie, że jestem szalenie sprytna.

Wojtek się zaśmiał
"Justysiu, masz taką minę jak więzienny psycholog, który przesłuchuje podejrzanego o morderstwo - "A...proszę mi powiedzieć...czy lubi pan noże?"

Generalnie z Guciem są kłopoty - poleceń nie wykonuje, przeszkadza, zamyśla się - a więc nie zdąża z ubieraniem się, jedzeniem itp. Kiedy Motyle siadają w kole, albo biega udając samochód, albo też siada, ale tyłem do grupy. Dochodzi do tego, że dzieci dziękują Mu, kiedy jest grzeczny a dziewczynki pomagają w rysunkach.
Bardzo odstaje od reszty.

Diagnoza pani przedszkolanki - Gustaw znajduje się na wcześniejszym etapie, nie jest wcale zainteresowany zadaniami, tylko zabawa Mu w głowie. Nie przejmować się, tylko spokojnie czekać. Do zerówki ponad pół roku -  się Gustaw rozkręci.
Pani psycholog z kolei zasugerowała, by każdego dnia wykonywać malutkie zadanie, ale konsekwentnie - w naszym wypadku jest to przebranie się w dresik po przedszkolu. Na czas, mierzony minutnikiem - 6 minut.
Jeśli się uda - stawiam plus. Oznajmiłam to synkowi - odrzekł, że go to nie interesuje, na plusach Mu nie zależy. Ale kiedy powiedziałam, że jeśli zbierze pięć plusów - rysuję dla Niego, co tylko zachce, ożywił się i zadanie wykonał w ciągu półtorej minuty.
Jako, że wciąż u nas coś ginie - nie zdziwiło mnie, że z pary kapcioszków Gucia został tylko jeden.
Gucio spojrzał na mnie zimno "Mamo, masz zadanie. Znajdź mój kapeć. Dostajesz sześć minut. Jeśli zdążysz, dam ci plusa".
Tak więc na lodówce wiszą dwie karteczki - na jednej krzyżyki stawiam ja, na drugiej - mój syn.

Wczoraj dokonałam doniosłej rzeczy - skończyłam Łąki, jednak zaskoczył mnie zmierzch, a dziś rozpoczęłam nową Panienkę (dając sobie dzień oddechu na ew. upgrade Łąk).



Na razie zamieszczam tylko szkic - bardzo mi zależy na obrazku, bo mam wrażenie, że między mną a zleceniodawczynią jest jakaś szczególna nić porozumienia (przepraszam za pretensjonalność - nie przyszło mi do głowy nic lepszego), która uwidoczni się w tej Panience.

Natomiast jutro - UWAGA UWAGA - premiera Łąki.
Czyli czterech obrazów. Będzie dużo zdjęć. I muzyczka. I Pepa.
Zapraszam serdecznie.

47 komentarzy:

  1. Gucio mnie rozwalił! hahaha:-) Nic dodać nic ująć! Sprytna i inteligentna z Niego bestia. Widać,że da sobie radę w życiu;-))
    Fajnie, jakby ta Panienka była mną;-)
    Pozdrawiam!

    Edytapa68

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edytko - wszystko w swoim czasie. Figurujesz na mojej zleceniowej tablicy.

      Usuń
  2. Mnie Gucio nie rozwalił tym razem.I nie o spryt i inteligencję tu chodzi. Gucio ma problem. Problem, z którym sobie nie radzi. Stąd jego zachowanie. Nie ma skutku bez przyczyny.Wychowawczyni stwierdza objawy i uspokaja zaniepokojonego rodzica. Pewnej diagnozy podejmuje się psycholog i zaleca jakąś terapię.
    Konsekwencja jest kluczowa w wychowaniu. Oczywiście konsekwencja ze strony rodzica, bo to on wychowuje.
    Pomysł z punktami jest dobry, ale wymaga systematyczności. Także nagroda musi być dla dziecka atrakcyjna. Skuteczna wtedy, gdy nagradzamy plusami za wykonanie zadania, ale ujmujemy plusy za nie wykonanie. Dziecko musi zrozumieć zasadę i ją zaakceptować.
    Justyno. Z całym szacunkiem. Popełniłaś na wejściu błąd, pozwalając Gustawowi siebie wychowywać. Kartka z punktami dla Ciebie, to nie jest dobry pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, Gucio ma problem. Przejawia się to agresją. Ale niedojrzałość, wolniejszy rozwój, o którym wspomniała wychowawczyni, przecież nie do końca jest tylko objawem. On zawsze miał swoje tempo - dużo wolniejsze od innych. Z mówieniem, chodzeniem - badany był wzdłuż i wszerz i wreszcie neurolog stwierdził, że wszystko z Nim jest w porządku.
      Co do Guciowego zadania - oczywiście, konsekwencja, systematyczność, ustalenie całość - w tym minusów za niewykonanie - to wszystko uzgodniłam z psychologiem. Spotkanie trwało ponad godzinę - wpis jest skrótem.
      To jest wychowywanie, jeśli kogoś trzeba wychowywać - ale dla mnie to po prostu zadanie do wykonania. Nie odebrałam go jako próby dominacji. Dzieci naśladują dorosłych - ale może faktycznie, coś jest niewłaściwego w tym, że pozwoliłam Mu na stawianie punktów? Zapytam psychologa. Pomyślałam, że to nawet dobrze, ze Gucio widzi, że wszystkich obowiązują podobne zasady.

      Usuń
    2. Tak. Podobne zasady, ale odnośnie wywiązywanie się ze Swoich obowiązków. Inne obowiązki mają Rodzice, inne Dziecko. Szukanie kapcia Guciowego nie było Twoim obowiązkiem, ale Gucia:). Warto uzmysłowić dziecku swoje obowiązki. Gucio powinien wiedzieć, że Waszym zadaniem jest np. opieka nad nim, praca, zajęcia domowe, opieka nad Babcią, wyprowadzanie psa......etc. A on, jako członek rodziny, też ma swoje obowiązki, z których powinien się wywiązywać. Dlatego, że jesteście Rodziną, kochacie się, wzajemnie o siebie dbacie.Warto odnieść to do konkretnych zadań. Strzelam przykład: tata gotuje, mama odkurza, a Gucio ustawia równo buty w przedpokoju.:)

      Usuń
  3. Suknia w charakterze i urocza. Podoba mi się, chociażby z togo względu, że ja o takim fasonie już musiałam zapomnieć:)
    Też się trochę zastanawiam, jak wyglądałaby bez dżetów:)
    Torebka na klamce, tak mniemam, nie jest chyba do niej dodatkiem?:D

    P.S. Woland wie, co mówi. Też bym coś dodała od siebie, ale....ze względu na wagę tematu nie bardzo widzę swój komentarz tu, w żartobliwej atmosferze, między dżetami, a panienką. Może...gdzieś na boku. Oczywiście, jeżeli jest taka potrzeba:) Uściski dla Gucia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, torebka przypadkowa. ja też się zastanawiam, jak wyglądałaby bez dżetów :) a może zrobić dżety na rzepy?
      Co do uwag nt Gucia - pisz, tutaj ma okazję przeczytać to więcej osób, a temat jest ciekawy. Mogę zrobić "poważny" wpis krótki, tylko do komentarzy :)

      Usuń
  4. problem jest jeden i wciąż ten sam... podoba Ci się - nosisz... nie musisz tego z nikim konsultować, nawet ze "znawcą"... tzn. możesz konsultować ale skoro nie potrafisz sie potem od tych opinii zdystansować to nie konsultuj... Jesteś artystką więc masz zmysł własny. Koniec kropka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zadanie ma na celu rozwiązywanie problemu Gucia a Ty kierujesz jego wykonaniem - jeżeli Ty dostaniesz takie samo zadanie od Gucia i je przyjmiesz , ustawisz Was na równej platformie jako partnerów , nie jako matkę i dziecko i całe działanie wychowawcze spali na panewce . Tutaj nie ma miejsca na równość - zasady ustalają rodzice , nie dzieci , w innym przypadku dziecko traci poczucie bezpieczeństwa i kłopoty dopiero się zaczynają . Nie ma i nie może być równości między rodzicami a dzieckiem - choćby z racji tego ,że dziecko jeszcze nie wie wielu rzeczy , a ze względu na to , że jest dzieckiem , nie potrafi myśleć i reagować jak dorosły , np.umiejętność przewidywania konsekwencji swoich działań czy myślenia abstrakcyjnego w sensie operowania pojęciami oderwanymi , osiąga dopiero w wieku 10-11 lat .
    Dobrze , że Gucio widzi , że wszystkich obowiązują zasady , ale niektóre obowiązują tylko dzieci - bo są dziećmi . Bo zasady ustalają starsi - i tutaj jest tylko jedno wyjaśnienie - bo są mądrzejsi i mają większe doświadczenie i wiedzą co robić , żeby dziecko było bezpieczne , zdrowe, zadowolone itp . Na pewnych polach nie ma dyskusji - trzeba jasno postawić granice i wymagania , to jest absolutnie niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka . I myślę , że Guciowi dobrze by zrobiło wdrażanie w jakieś stałe obowiązki w domu - żeby nie był zaskoczony koniecznością wykonywania przymusowych zadań w szkole , bo wtedy będzie znacznie trudniej poradzić sobie z sytuacją .Powinien się przyzwyczajać do tego , że każdy coś musi i tak po prostu jest - oczywiście nie w sensie przymusu , tylko w sensie obowiązków . Choćby dlatego , że jakby np. piekarz nie wykonywał swoich obowiązków i nie upiekł chleba , Gucio nie miałby co zjeść na śniadanie , wiesz o co mi chodzi ;)

    Sukienka mnie się kojarzy natychmiast z latami 60 i Liz Taylor jako Kleopatrą ;) fajna , dla mnie bardzo stylowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja to wszystko już przemyślałam i zgadzam się - ciekawa jestem, co na to p. psycholog.
      swoją drogą, przypomniało mi się, jak moja Mama nazwała partnerstwo między rodzicami a dziećmi (byłam już wtedy dorosła) "Za pan brat świnia z pastuchem".
      Co do obowiązków - właśnie to przebieranie się w dresik ma być małym krokiem ku większej ilości zadań.

      Usuń
    2. Jakaś dziwna intuicja spowodowała moje wcześniejsze powstrzymanie się z komentarzem. I dobrze. Zrobiła to Parabelka. Osoba znana Ci osobiście.
      Inaczej odbiera się słowa przyjaciela, inaczej człowieka znikąd.

      Tylko i tylko, w związku z kwestią, spowodowaną tym, że zasygnalizowałaś problemy z synkiem, odważę się zasugerować, że warto zastanowić się nad tematami:
      - Harmonia w życiu dziecka, czyli organizacja czasu i przestrzeni.
      - Kwestia nagrody i kary.
      - Obecność Obojga rodziców w wychowaniu.
      - Jak to jest, mieć dziecko w starszym wieku? - Piszę to odważnie, ponieważ jestem "starszą" mamą i mam własny pogląd na plusy i minusy tegoż. Moje dziecko już dorosłe. Mam zatem dystans w ocenie.

      A tak naprawdę najważniejsze, że Gucio wyrasta w atmosferze miłości i ze "ma dom":)

      Usuń
    3. Trzymam kciuki za dresik ;)

      Usuń
  6. " Za pan brat świnia z pastuchem" Właśnie - Kto kogo pasie?
    Jeżeli istnieje hierarchia, nie ma mowy o partnerstwie. W sensie ogólnym. Konkretne wydarzenia sytuacyjne mogą to trochę modyfikować.
    Natomiast przyjaźń i "porozumienie dusz" - możliwe i Wskazane:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No przecież pracuję nad tym, i to nie sama, czytam...z psychologiem spotykam się co tydzień - i on z Guciem też. Nawiasem mówiąc - pani psycholog sugeruje, żeby nie używać słowa "kara", tylko konsekwencja.
    To i ja zasygnalizuję - w domu, gdzie Gucio nie sprawia kłopotów - jest sam, cała uwaga nakierowana na Niego - w przedszkolu - jedna pani i 30. dzieciaków. Druga sprawa - Gucio zawsze wolniej się rozwijał w stos. do innych dzieci - to Go frustruje. Nie podejmuje działań, jeśli nie jest pewien, że zrobi je dobrze. Poza tym - i ja, i mąż, mamy wolne zawody - czyli sami dysponujemy czasem, nie ma w zasadzie dnia podobnego do dnia, raczej się nie śpieszymy, unikamy rywalizacji.
    Pani psycholog nie bez powodu wyznaczyła takie malutkie zadanie - pracujemy drobnymi kroczkami, nie biorąc na siebie za dużo.
    Co do bycia "starszą mamą" - ja tego nie odczuwam. Nie mam porównania z "byciem młodszą mamą", fizycznie - jeszcze - ograniczenia dla mnie nie istnieją. Na tej zasadzie mogłabym rozmyślać, jak byłoby być w innej sytuacji, niż się jest.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że rozmawiamy. Własnie - kara. To słowo jest przeze mnie bardzo nie lubiane. Moje dziecko nigdy ode mnie nie usłyszało: masz karę. Nie podoba mi się to, że Gucio po powrocie z przedszkola informuje, że miał karę. O staniu w kącie nie wspomnę. Pojęcie kary może funkcjonować tylko w umyśle ją stosujących. Powinno być nią konsekwentne zachowanie opiekuna. Psycholog mówi dobrze. Ilość dzieci w grupie nie zwalnia nauczyciela od szczególnej troski w stosunku do dziecka, które jej wymaga.
    Czy rozmawiając z nauczycielką pytasz, co Gucio zrobił dobrze? Czy ona dostrzega jego starania? Jeżeli tak, synek powinien być tego świadomy.
    Wyznaczanie zadań w rodzinie nie jest rywalizacją. Jest współdziałaniem. Może warto wprowadzić pewne zmiany? Ze względu na to, że Gustaw niedługo wejdzie w rzeczywistość, gdzie na swobodę może będzie mało miejsca, albo wcale.
    Problem starszych rodziców poruszyłam nie ze względu na fizyczność, ale styl życia, postrzeganie świata przez doświadczenie.... Też nie odczuwałam bycia "starszą mamą". Wielokrotnie byłam młodsza w sensie fizycznym, psychicznym, w postrzeganiu świata niż inni rodzice w "normie wiekowej". Moje dziecko to zauważało, ale ja teraz wiem swoje:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz, Aniu, odniosę się do twojej wypowiedzi, ale...mój post nie był prośbą o radę. Wprost przeciwnie - napisałam, że wiem, gdzie jej szukać. O wielu rzeczach nie wspomniałam - że Gustaw jest nagradzany, że dostaje pozytywne wzmocnienia - i od nas, i od pań też (nawet od dzieci). Nauczycielka mówi mi o wszystkim, unika wartościowania - pokazuje też na piśmie (są sporządzane raporty).
    O rywalizacji też wspomniałam, że nie ma jej w domu, w przeciwieństwie do przedszkola - gdzie urządzane są konkursy i wiele rzeczy dzieje się na czas.
    To, że dzieci jest wiele, poruszyłam w odniesieniu do tego, że w domu uwaga nakierowana jest tylko na Niego, a nie, że nauczycielka się Nim nie zajmuje należycie. Psycholog nie sugerował, że opieka pań jest nie taka, jak trzeba. Przedszkole jest bardzo ok.

    Krótko mówiąc - wspomniałam tylko o niektórych sprawach, a teraz na dobrą sprawę, żeby odnieść się do rad, powinnam nakreślić całość.
    Nie zrobię tego.
    Dziękuję za zwrócenie uwagi w niewłaściwości stawiania plusów przez Gucia, ale jeśli będę prosiła o radę, to o nią poproszę - na razie zwracam się do psychologa, i to mi odpowiada. To, co mówi, i w jaki sposób, przekonuje mnie.
    Jeszcze ad "starszej matki' - panie, przychodzące po dzieci, są w większości w moim wieku. To się bardzo ostatnio zmieniło.
    Dodam tylko, że psychicznie postrzegana byłam od zawsze jako "starsza" i dojrzalsza, choć pokłady infantylizmu ujawniły się...po 30stce. I chyba nie muszę "wiedzieć swojego", a właściwie "twojego". Przecież i tak odkryję to...albo nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście powinno być "jeśli będę potrzebowała rady, to o nią poproszę"

      Usuń
  10. Tak. Tak jest. Czułam, że nie powinnam zabierać głosu po wpisie Wolanda. Jakoś się poddałam chwili..... Oczywiście, nie mnie radzić. Daleka byłam od tego. Tym bardziej, że realiów nie znam. Teraz wiem...... Przepraszam.
    Na pewne usprawiedliwienie i jednocześnie poprawienie sobie nastroju dodam, że chciałam, ewentualnie pisać na boku... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nic się nie stało - ja również często poddaję się chwili i rozpędzam. A poza tym zgadzam się z tymi uwagami, po prostu tak, jak napisałaś - nie wszystkie realia zamieściłam.

      Usuń
  11. Widzę, że swoim wpisem narobiłem znowu fermentu, tak jak z zupą szczawiową i jajcarskimi rajstopami. Dostało się po grzywie tym, którzy nie po myśli pani pisali. Piszesz bloga z własnej woli i piszesz to, co piszesz. Jeżeli opisujesz sytuację, która porusza innych, a tobie się wydaje, że to niby nic, to nie dziw się, że ludzie reagują, jak reagują. Umieszczasz zdjęcia syna, piszesz o jego problemach, to każdy to czyta. Ja też czytam, czekając na recenzje.
    Teraz się zapytam, gdzie jest ojciec Gustawa? Ty w przedszkolu, u psychologa, czy na spacerze z psem. Tobie kazał syn przykleić kartkę z punktami. Dla ojca kartki zabrakło?
    Moi chłopcy już prawie pełnoletni. Gdy mieszkałem z nimi, a i teraz też, byłem i jestem obecny w ich życiu. Rower, piłka, majsterkowanie w garażu, pajacowanie, gotowanie, gdy matki nie było, malowanie parapetów. Dużo by pisać. Też nie pracowałem na godziny, czyli niby wolny zawód. Synowie znali swoje miejsce, wykonywali polecenia. Wiadomo, że różnie z tym bywało.
    Jedno tylko powiem, że mieli swoje miejsce, by schować się, pomyśleć, przetrawić swój bunt przeciwko rodzicom. Z byłą żoną, w sprawach synów, zawsze byliśmy jednomyślni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie piszę, że to niby nic! Po co bym chodziła do psychologa - czy tak robi osoba, która uważa, nie ma problemu? Mało tego, podziękowałam za uwagę nt zadania, które zlecił mi Gucio - bo dało mi to najpierw do myślenia, a potem, po wpisie Parabelki, powiedziałam, że po namyśle się zgodziłam - wkleić cytaty czy sam zobaczysz?
      Pytanie o Wojtka jest po prostu niestosowne. Na dodatek w takim tonie ("Dla ojca kartki zabrakło?"). Nie podoba mi się to. Mam prośbę o taktowniejsze zachowanie.
      Moje wpisy są wyborem - nie piszę o rzeczach nieciekawych dla czytelnika. Na dodatek najczęściej piszę o tym, w czym uczestniczę.
      nie są to : w większości odprowadzanie i odbiór Gucia z przedszkola, spacery z psem w ciągu dnia, gotowanie, wyprawy z na motorówkę i na rower, majsterkowanie, uczenie śpiewu, sprzątanie oraz planowana przez Wojtka najbliższa wizyta u guciowego psychologa - tak, o tym nie napisałam.

      Usuń
    2. Aha - ostatnie wymienione przez mnie czynności wykonuje Wojtek, podkreślam, żeby nie umknęło.

      Usuń
  12. Autorka w treść bloga włącza anegdoty z życia Gucia; czyżby czytelnicy nie zrozumieli, czym jest anegdota?
    Na pewno nie jest:
    -prośbą o radę
    -prośbą o amatorską analizę psychologiczną w wykonaniu domorosłych majsterkowiczów
    -prośbą o rozliczenie czy podsumowanie dotychczasowych osiągnięć wychowawczych.
    Rozumiem, że nie wszyscy mają identyczne poczucie humoru, ale czy naprawdę myślicie, że możecie zdalnie przy pomocy komentarzy wychowywać Gucia i że macie do tego jakiekolwiek prawo?
    A Ty, Ju, przestań się tłumaczyć, że pozwolę sobie jednak udzielić Ci jakiejś rady.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam "Wy", ale chodziło mi przede wszystkim o Wolanda, który pochlebia sobie, myśląc, że jest wielką czarną owcą tego bloga,skandalistą, siejącym ferment intelektualny.
      Mentorski ton "popełniłaś błąd", "Gucio ma problem", plus panegiryk na swoją cześć to ...ehm, ehm...nie jest sianie fermentu.
      Wolandzie. Popełniłeś błąd. Masz problem z postrzeganiem roli swoich wypowiedzi:)

      Usuń
    2. Naprawdę, nie mogę sobie darować, że nie ugryzłam się w język. Pewne jest, że taka sytuacja, z moim udziałem, już nigdy się Tu nie powtórzy.

      Usuń
    3. Aniu, jak już powyżej mogłaś przeczytać, nie o Twoje wypowiedzi mi szło.

      Usuń
    4. Najgorsze jest to, i trudno mi to sobie, nie tylko w tej sytuacji wybaczyć, że nie potrafię się powstrzymać od udowadniania, że nie jestem wielbłądem.
      Swoją droga, zamieszczanie na blogu wtrętów osobistych, jest ryzykiem. Biorę pod uwagę, że dostanę informacje zwrotne najróżniejsze i każdy ma do tego prawo. Zwracam uwagę tam, gdzie razi mnie ton. Czy miałam być ostrożniejsza? Darować sobie co nieco? Szczególnie, kiedy poruszam problemy? może i tak. Ale jednocześnie - tak mi się wydaje - wartością Brulionu jest to, że porusza rożne ważne sprawy, a nie jest tylko prezentacją prac i anegdotkami do śmiechu.

      Usuń
  13. Naprawdę. Nic tu po mnie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Psie, dziękuję - ale : od braw wolę reakcje prawdziwe, a gdyby nie zwrócenie mi uwagi na niestosowność mojego zachowania w kwestii stawiania plusów przez Gustawa, może to zdarzenie uznałabym tylko jako komiczne i nawet nie wspomniała o nim przy następnej wizycie u pani psycholog. A tak - uważam, ze mnie to wzbogaciło i dało do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc...powiem tylko, że akcja z plusem dla mnie zdarzyła się jednorazowo - potem kartkę zdjęłam, a Gucio o tym nie przypomina. Bo ciągnięcie tego wydało mi się...hm...ryzykowne. Staram się nie robić tego, co należy do Gustawa - czyli szukania części garderoby, sprzątania po posiłku, porządku w zabawkach itp.
      Ale - Gustaw od razu wyznaczył nagrodę - dokładnie tę samą, co ja - czyli, że namaluje dla mnie, czego sobie tylko zażyczę.
      Twój wpis rzuca nowe światło na możliwość mnóstwa obserwacji. Ciekawych i pożytecznych.

      Usuń
  15. Aniu - sama zachęciłam Cię do pisania, żartobliwie proponując, że zamieszczę wpis poważny do poważnych komentarzy. Nie wiedziałam, że, jak mówi Wojtek, otworzy się "puszka z Pandorą". Twoje zdanie, obecność tutaj, są dla mnie cenne. I naprawdę się cieszę, ze jesteś moją Czytelniczką. Zostań, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Psie - pozwól , że zasugeruję iż nieco się zagalopowałeś w pochwałach pewnych zjawisk . Po primo - zachowania wymienione przez Ciebie w punkcie czwartym są objawami niewydolności wychowawczej rodziców i często wymagają terapii psychologicznej - głównie rodziców właśnie , więc zachwycanie się ich brakiem w stosunku do prawidłowo wychowywanego dziecka jest równe mniej więcej zachwytom , że znany nam dorosły nie biega z nożem w zębach za ludźmi po ulicy ;) rozumiesz oczywiście , że moje porównanie jest nieco przejaskrawione , w celu łatwiejszego unaocznienia problemu . Nie chwali się braku patologii , bo niby dlaczego ? Chwali się to , co wyrasta ponad normę w sensie superlatywnym , a nie to , co normą jest .
    Po drugie - trochę przesadziłeś z partnerstwem między rodzicami a dzieckiem . Podstawowym i niezbędnym warunkiem partnerstwa w każdym rozumieniu jest równość kompetencji - a w jakiej dziedzinie - oprócz wzajemnej miłości , w której okazywaniu dzieci są niedościgłymi mistrzami - zachodzi równość kompetencji między dorosłym a kilkulatkiem ? Zadaniem i obowiązkiem rodzica jest zapewnienie dziecku bezpieczeństwa , wychowanie i zapoznanie ze światem , nie wspominam oczywiście o zaspokajaniu potrzeb bytowych bo to rozumie się samo przez się - i jest również dowodem na brak partnerstwa . Dziecko też nie oczekuje od rodzica że będzie kolegą , ma być mamą i tatą , osobą , która wszystko (do pewnego momentu ;) ) wie , wszystko potrafi , potrafi obronić , wymyślić nową zabawę , wyleczyć bolący brzuszek i przegonić nocne strachy . Partnerstwa dziecko oczekuje od innych dzieci , z którymi będzie się bawić na równych prawach , w równej nieświadomości świata i reguł nim rządzących . Nawet w zabawie dorosły nie jest do końca partnerem - raz , że dostosowuje swój poziom myślenia do poziomu myślenia dziecka , dwa , że dba o to , by zabawa była do możliwości dziecka dopasowana i bezpieczna . Gdy mamy do czynienia z partnerstwem , każdy z partnerów jest w pełni świadomy własnych działań i ich skutków , u dziecka tego nie ma - bo jest dzieckiem . Dojrzałość fizyczną, psychiczną , społeczną i emocjonalną gatunek homo sapiens osiąga dopiero około 20 roku życia , do tego czasu potrzebuje opieki osobników dorosłych . Opieki - nie partnerstwa , na to będzie czas po osiągnięciu dojrzałości , gdy możliwości będą się zrównywać . A i tak istnieje hierarchia społeczna , czyli kolejna nierówność ;)
    Nikt nie neguje faktu , że specjalnych warunków i opieki wymagają np.młode rośliny czy zwierzęta , wręcz przeciwnie , opiekunowie z obłędem w oczach poszukują stosownych karm , odżywek , szklarenek itp , chcąc dochować się zdrowych osobników dorosłych , natomiast w stosunku do dzieci usiłuje się przeforsowywać pogląd , że dziecko jest równie mądre i myśli tak samo jak dorosły i jest partnerem rodziców. Na litość , czy możliwa jest partnerska dyskusja z osobą , która na wszelkie pytania , perswazje i wyjaśnienia ma jedną odpowiedź - "ja niee chcęęęęę !!!" ;)

    I gwoli zakończenia - nie jestem jak byłeś uprzejmy to nazwać Samozwańcem , ponieważ posiadam stosowne uprawnienia , by wygłaszać opinie takie jak ta .

    OdpowiedzUsuń
  17. Parabelko - zgadzam się z Tobą, wg mnie nie ma pomiędzy waszymi wypowiedziami dysonansów - Pies przejaskrawił pewne zjawiska, umownie, z humorem.
    Strasznie jestem ciekawa, co we środę powie psycholog - przypuszczam, że zachowanie Gucia nazwie "szukaniem granic".
    Tak czy inaczej, Gucio wypełnia swoje zadanie, mieści się w umówionym czasie, no i dziś sam odnalazł swoje kapcioszki.
    Oczywiście, trochę próbuje wprząc mnie do pomocy - ale ja temu nie ulegam. Kiedy zobaczył, że krótko powtórzyłam zasady i nastawiłam minutnik, trochę jęczał i bormotał na samym początku - ale potem w skupieniu zrobił wszystko sam.
    Dostał plus, w wybranym przez siebie kolorze i uroczyście przyczepił karteczkę do lodówki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam komentarze i oto do bloga drzwi przybyła załoga G i "Strażnicy miasta" w jednym. Teraz jest regulamin pisania komentarzy. Nie klaskałam u Rubika, to poklaszczę u Justyny. Ja to poszłam dalej, stałam na bacznosć i słuchałam http://www.youtube.com/watch?v=IsI2x2CorOc&list=PLl8VC5mNd_GsLnjMcpkjx_7ekEwSWjSdE&index=6, oraz z namaszczeniem całowałam bambosze, w których chodziła Justyna. Poza tym boję sie, czy aby nie mam nadwagi w pisaniu, bo tu tylko lekko. Kto nie pisze po myśli Psa, to a kysz, akszy, przegoni go "Strażnik miasta" .
    Pies radzi tym co radzą rozładować chuć w łazience. Ale jak radzi, to też jest Radzącym, wiec w końcu jak? Kto, i czyja łazienka?
    Ja czuję, że Pies to specjalista wysokiej klasy od dzieci do lat 12, na pewno dużo z nimi przebywał i przebywa. Poznałam, gdy napisał o patologicznych podziałach na "rodziców" i "dzieci" (co za odrażająca patologia, przecież Gucio to partner Justyny, i pewnie "przekrzykują się
    kto ma rację, Heidegger czy Sartre?") i daniu porady "dyskutuj Z PRZEDSZKOLAKIEM na temat współmierności świadczenia i nagrody oraz miar które można zastosować". Hahaha.
    Wszystko wie o Guciu. Pewnie z opiekował się nim, (nie raz) gotował, karmił organizował zajęcia, czytał itp, kładł spać, komfortowo dokonał obserwacji.
    " ...sprawiedliwość. Dzieci bardzo na to zwracają uwagę." Może Gucio bucik zgubił, ale sprawiedliwym jest, że mama poszuka go w czasie krótszym niż 6 min. cytuję Psa " Opisane zdarzenie jest kolejną ilustracją tego pojęcia i kolejnym materiałem do wnioskowania." Mama została potraktowana po partnersku i fair.
    Może i Gucio opluł dziewczynkę, może nie wykonuje poleceń i odwraca sie tyłem do grupy, ale składam należne gratulacje i uznanie, bo to " kolejne potwierdzenie jego bystrości, inteligencji i sprawności językowej" , ja tam nie znam tak " wymownego dziecka".
    Wylało się tu jakies morze słów bez treści. Znów klaszcze z uznaniem, bo trzeba mieć dryg do tego.
    A Pies nie zapomniał wypić ziółek na uspokojenie?
    Karola


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się porobiło! Nawet ciężki byłoby odpowiedzieć, a kawy nie mogę pić, bo żołądek czegoś mi się wrażliwy zrobił

      Usuń
  19. Karola, jak zwykle, nie zaskoczyła mnie swoim obiektywizmem.
    Porobiło się, ponieważ Woland, z jakichś powodów cieszy się dużą niechęcią pewnych osób.
    Porobiło się też dlatego, że lekkość słowa Pana Psa i zdolność do przewrotnej interpretacji zdarzeń jest interesująca i zabawna wtedy, gdy dyskutuje się o rzeźbie z powietrza, ale nie wtedy, gdy chodzi o dobro dziecka. Tu nie czas na żarty.
    Odnośnie anegdoty, to może być nią przytaczanie dowcipnych i refleksyjnych słów Gustawa, ale fragment z posta Justyny "Generalnie z Guciem są kłopoty............................................Bardzo odstaje od reszty" trudno traktować jako anegdotę. Komentujący mieli dobre intencje i posługiwali się językiem taktownym i kulturalnym.
    To ja byłem być może zbyt obcesowy i reprymendę Justyny przyjmuję z pokorą.
    Proponuję przyjąć tezę, że znaczne fragmenty drugiej części komentarzy były kręceniem beki z Wolanda, domorosłego majsterkowicza, amatorzyny w zakresie psychologii, skandalisty, czy jak go tam niektórzy chcą nazywać..
    Justyno. Mój wielki podziw dla Twojej dyplomacji.

    OdpowiedzUsuń
  20. Dodam jeszcze, że prowadząc bloga masz możliwość i prawo usuwania komentarzy, które z jakichś powodów nie powinny tu widnieć. Zrozumiem takie zachowanie w stosunku do mojego komentarza, gdy okaże się niestosowny. Nie mam absolutnie potrzeby błyszczenia. Włączam się czasem do rozmowy, ponieważ Twój blog wydaje mi się bardzo interesujący. Nie chcę jednak jednak być trollem ani też prowokować trollowych zachowań.

    OdpowiedzUsuń
  21. A w ogóle , to chciałabym zwrócić uwagę , że nasze tzn Ani , Wolanda i moja uwagi nt guciowej reakcji były wywołane zwyczajną , ludzką życzliwością , która każe ofiarować pomoc osobie będącej w kłopocie . Jest normalnym odruchem , że kiedy widzi się coś nieprawidłowego , coś , z czego może wyniknąć czyjaś krzywda , zwłaszcza krzywda dziecka , reaguje się choćby zwróceniem uwagi na problem . Nie sądzę , żeby ktokolwiek z nas wypowiedział się z zamiarem zrobienia z siebie gwiazdy wszechwiedzącej , a raczej dlatego , że miał doświadczenia z dziećmi i wie , czym grożą pewne sytuacje i jak trudno czasem rodzicom z niektórymi rzeczami sobie radzić , i chcieliśmy zasygnalizować Ju , że taka sytuacja może stanowić zagrożenie dla skuteczności postępowania zaleconego przez panią psycholog . Zwykła rzecz - chyba każdy , widząc człowieka wchodzącego nieopatrznie na czerwonym świetle na jezdnię , złapie go za rękę ? czy też będzie się zachwycał niezależnością tej osoby i jej odwagą w przekraczaniu wyznaczonych granic ? Czy nie lepiej słowami "stój wariacie" uratować mu życie , chociaż się obrazi za epitet , czy też kulturalnie milczeć i nie reagować ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę nudna - ponieważ mam potrzebę pewnego podsumowania, będę się powtarzać.
      Rozumiem, że Szanowni Czytelnicy przejmują się losem Gucia, szczególnie, kiedy zgłaszam problem. Bardzo się cieszę, że zwróciliście mi uwagę na niestosowność stawiania plusów przez synka - sama bym tego nie dostrzegła, a tak, zdusiłam to zachowanie w zarodku.
      ALE - nie jest tak, że jesteście jedynymi doradcami, czyli jeśli poważnie do tego nie podejdziecie, to Guciowi stanie się krzywda.
      No dobrze - powiem to (czy znowu się podkładam?) - jestem uważną i cierpliwą matką, mam sobie mimo to wiele do zarzucenia i nie ze wszystkim sobie radzę, ale wiem, gdzie szukać pomocy, nie waham się, żeby się o nią zwrócić. A więc napisałam - problem wygląda tak i tak, więc zdecydowałam się na współpracę z psychologiem, który tez widuje się z Guciem.
      A większość usłyszała tylko "Gucio ma problem" - i nic więcej. I mimo, że sama napisałam, że ten problem widzę - spotkał mnie zarzut, że wcale nie.
      Dlaczego?
      Może, poza troską, istnieje wśród ludzi szersze zjawisko, zwane "potrzebą udzielania rad" - i drugorzędne wówczas staje się, czy dana osoba tego oczekuje, czy nie.
      W sumie...jeśli załóżmy, Szanowny Czytelnik, ma w jakiejś dziedzinie doświadczenie, a autorka akurat nie, to czy ma się powstrzymywać od wypowiedzi?
      Szkoda, że wiele rad nie dotyczyło tylko zachowania guciowego, ale w ogóle całości bycia rodzicem.
      W każdym razie muszę brać pod uwagę, że jeżeli nie będę pisać anegdotek, to, jak to się mówi "podłożę się", albo sprowokuję życzliwą reakcję, wierzę, że życzliwą - ale czy chcianą?
      Oto jest pytanie - pisać prawdziwie czy tylko zabawnie?
      Jeszcze nie wiem.
      W każdym razie myślę intensywnie nad powrotem Krytycznych Czwartków - tylko nie wiem, czy nie wolałabym, żeby zwyczajnie było przyjemnie.
      Udowadnianie, że nie jestem wielbłądem, nie jest fajne.
      Na szczęście to ja decyduję, o czym pisać.

      Wolandzie - co do komentarzy - usunęłabym chamskie, kryptoreklamowe (jak pani Alexis Texas, gwiazdy porno). Jeśli Ty nie możesz zlikwidować sam swojego komentarza, a zależy Ci na tym - napisz do mnie i zrób to moimi rękami.


      Usuń
  22. Justynko pisz tak jak piszesz, ( miałam napisać : staraj się tak aby nikt nie zrozumiał że oczekujesz porady - ale tak się nie za zawsze znajdą się mądrzy zza monitora, zwłaszcza zupełnie nieznajomi ) złośliwości, plucie jadem , wytykanie czego się da jest w sieci powszechne a już w pl mam wrażenie wyjątkowo, to kraj złośliwców i frustratów ( skoro jestem anonimowy, nikt mnie nie widzi to mogę sobie pozwolić na więcej).
    A już wypowiadanie się nt udziału Wojtka z wychowaniu czy opiece na Guciem to jest szczyt ... Zwłaszcza kiedy zna się tylko skraweczek waszego wspolnego życia z treści zawartych na blogu , a nie zna się Was. Ja jestem człowiek spokojny i powściągliwy do czasu aż mnie ktoś nie wyprowadzi z równowagi i gdyby nie to, że sieć i gdyby nie to klawiatura a nie twarz ...

    A teraz na temat , Gucio nie wykonuje poleceń , nie słucha , przeszkadza , zamyśla się , no i co z tego? Całe mnóstwo dzieci tak ma, to jest indywidualista , od malucha nie daje się prowadzać na 'przedszkolankowym' sznurku, ja bym się w ogole nie doszukiwała w tym jakiegokolwiek problemu. Każde dziecko przecież ma swój wlasny rytm i tak jak normalne jest że jedno zaczyna mówić w wieku jednego roku a inne ma dwa i nadal nic tak i tutaj.. myślę, ale mam tylko jedno dziecko to może być za mało a wyciąganie takich wniosków ( o czym , przyznaję przekonałam się już po wielokroć gdy młode stażem mamuśki tłumaczą mi różne rzeczy tak jakbym moje dziecko dostała w paczce z Zalando a nie samodzielnie urodziła, wykarmiła i wychowała, cóż... niech będzie ;-) )
    Przede wszystkim Gucio jest niezwykle inteligentnym i wrażliwy dzieckiem. Inteligencja bardzo na plus , wrażliwość niekoniecznie , świat jest taki wredny, że wrażliwcom ciężej żyć, tak mi się wydaje..
    Strasznie jestem ciekawa Panienki , kogóż ona ach kogóż ?
    I jednocześnie chciałam wyrazić swoje uznanie ( wiem, warte niewiele bom laik zupełny ) dla łąki, jest przecudowna, można na nią patrzeć i patrzeć , ja lubię oglądać w obrazach szczegóły, zawsze można dostrzec coś nowego , nawet jak się ogląda ten sam obraz latami, łąka daje wyjątkowe możliwości ku temu, piękna jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skarbku , przepraszam ,że się wtrącę , ale sek w tym , że przychodzi w życiu każdego dziecka moment , kiedy musi się pewnym rygorom zacząć podporządkowywać , bo inaczej sobie nie poradzi z czekającymi go zadaniami . I są pewne "kamienie milowe" w rozwoju , które w określonym wieku prawidłowo rosnące dziecko musi osiągnąć , ich brak jest oznaką zaburzeń i koniecznie wymaga zdiagnozowania i ew , terapii . Nie idzie o prowadzenie na przedszkolankowym sznurku , tylko o przygotowanie dziecka do pójścia do szkoły , to jest cel przedszkola . Jeżeli dziecko w określonym wieku pewnych umiejętności nie osiągnie , będzie mieć w szkole problemy spowodowane nie brakiem inteligencji , ale brakiem umiejętności koncentracji , brakiem zrozumienia faktu ,że szkoła to pewne obowiązki itp - nie idzie o "sprasowanie" indywidualności dziecka , tylko o przygotowanie do poddania się czekającym obowiązkom , aby miało jak najmniej z wypełnianiem tychże obowiązków problemów . Idzie po prostu o ułatwienie dziecku startu .
      A o indywidualność i wrażliwość Gucia bym się absolutnie nie martwiła - sądzę , że tej dziedzinie Gustaw dopiero będzie rozwijał skrzydła i niejeden raz wszystkich zaskoczy :)

      Usuń
    2. Skrb - dziękuję! Muszę powiedzieć, że u mnie jest super kulturalnie - poza p. Alexis Texas nie mam żadnych zastrzeżeń.
      Ale...czas płynie i we wrześniu 2013 Gustaw idzie do szkoły. Więc musi być nauczony, że jeśli nie wykona pewnych poleceń, poniesie konsekwencje. W przedszkolu nikt się Go nie pyta, czy ma ochotę na obiad - nadchodzi 12. (o matko!) i obiadek wjeżdża. Nie zje - będzie głodny. Itd, itp.
      Cieszę się, że ani panie w przedszkolu, ani psycholog nie mówią o zaburzeniach. U Niego jest indywidualne tempo. Ale przyuczyć do określonego porządku w minimalnym stopniu trzeba - a do września jest jeszcze trochę czasu

      Usuń
    3. Nigdy nie wiem, pod czyim postem wypadnie mi komentarz...
      dziękuję za komplement dla Łąki - o to mi chodziło, żeby dawała bogactwo w oglądaniu. Co do panienki - jeśli uzyskam zgodę klientki, to ujawnię. Na razie występuje incognito.
      Co do wrażliwości - jeśli się ją posiada w dużym stopniu, to żeby być szczęśliwym, trzeba albo być do tego bardzo mądrym, albo bardzo...głupim

      Usuń
  23. Bo teraz na wszystko co się mija z ogólnie przyjętymi normami jest jakaś terapia...
    Ok, nie twierdzę, że Gucio powinien robić co chce albo nie robić tego co trzeba, i tak jak piszesz Justyś, nie zje-będzie głodny, nie nauczy się za pierwszym, drugim razem to za dziesiątym w końcu pojmie. Z innymi czynnościami czy zadaniami to samo. Nie jestem specjalistą to się silić na mądrości nie będę ( zresztą , i specjaliści gadają głupoty aż boli słuchać ) ale dwoje dzieci w podobnym wieku , załóżmy 4 lata , jedno najchętniej siedzi , układa klocki, rysuje, a drugie cały czas biega, goni zwierzęta, ściąga przedmioty z półek, otwiera szuflady, drzwiczki, potem zamyka i pędzi do rowerka , po chwili znudzony rowerkiem , wisi u matczynej spódnicy, tymczasem pierwsze dziecko rysuje dalej, albo układa klocki. Któreś z nich na pewno kwalifikuje się na terapię,( jak 90% społeczeństwa ), Tylko które?
    Nie widziałam Gucia od bardzo dawna więc sobie tylko tak na sucho rozmyślam, ale nie dopatrywałabym się potrzeby "diagnozowania" i "terapii" . I tyle .
    Więcej czasu, jeszcze trochę przedszkola, potem zerówka, to dalej dzieciństwo do startu jeszcze kawałek...
    Uściski , zadzwonię Justyś na dłuższą pogawędkę, ale to już po świętach .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, jasne, tylko - o ile "nadmiar" energii bądź "przeciwnie" to po prostu cecha osobnicza, o tyle na agresję zgody być nie może. A jeśli 'domowe" sposoby nie dają rezultatu, a dziecku trzeba pomóc - wtedy uważam, że zdecydowanie jest to pole do działania dla specjalisty. A Gucio dodatkowo wciąż przeżywa stratę Dziadka i piesków, warto do tego podejść umiejętnie. Mnie psycholog pomaga dowiedzieć się, jak. I podsuwa sposoby na Gucia rozładowanie złości. Zdecydowanie w tym wypadku jestem za. Zresztą, po 3 tygodniach, mam rezultaty. I w przedszkolu też to widzą.

      Usuń
  24. W takim przypadku zdecydowanie tak, trzymam kciuki za dalsze pozytywne rezultaty.

    OdpowiedzUsuń