WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

środa, 2 października 2013

Angel - nieśmiały począteczek

Nie pamiętam, ile procent roboty, to zacząć - ale stało się.
Mam pomysł (oczywiście przed zaśnięciem mnie oświeciło).
Dziś prezentuję tylko sam początek - i na więcej się tej doby nie poważę, ale uwierzcie mi Państwo na słowo, że w moim artystycznym wnętrzu ciągle eksplodują rozwiązania malarskie dotyczące Angela L.


Wprowadzę jeszcze maleńką modyfikację - koń/jednorożec będzie stąpał po linie.
W każdym razie czuję się tak, jakby zdjęto ze mnie blokadę - a i tzw. okoliczności zaczęły jakby sprzyjać.

Na koniec tradycyjnie kwestia należy do Gustawa.
Zaczął się żywo interesować, z czego dokładnie są zrobione różne rzeczy - np. woda. Na razie moja skandalicznie nieścisła wiedza jeszcze wystarcza. Wybierając bluzę zapytał mnie, czy "Ona jest z wawełny?"

Z zajęciami plastycznymi - nadal słabo.


Powyżej - Czteroludź. To coś w środku to pępek, dla Gucia bardzo ważny szczegół.

Praca w zespole - klęska. Pani zameldowała mi, że najchętniej Gustaw bawi się klockami, śpiewając! Nie wie, że łazienka ma służyć tylko do mycia, i jeśli Go się nie przypilnuje, znika i wykonuje "ekskerymenty" w rodzaju produkowania piany z połowy tygodniowego zapasu mydła w płynie.

Dziś Motyle (starszaki) miały za zadanie narysować przedmiot na "O". Pani podpowiedziała synkowi, że mogą to być okulary. Ten odrzekł, że nie, nie mogą i nie narysuje ich, gdyż "UKULARY" nie są na "O".

W każdym razie po przyjściu do domu wymyślam różne ćwiczenia, na czas, bo specjalnością Gustawa jest nagłe zamyślanie się. Powiedzmy - dzieciaki już ubrane, wychodzą na dwór, a mój syn, w jednym bucie, siedzi i duma. Ja też tak mam - pomiędzy jedną a drugą skarpetką mam natłok pomysłów różnych.
Ale organizacyjnych - nie malarskich.
Malarskie - jak wspomniałam - przed snem, ew. na nocnym spacerze bez psów.
Na który właśnie mam zamiar się udać.

16 komentarzy:

  1. 70 procent ;D
    Ja jak mam za dużo pomysłów w jednej wersji to robię cykl :D
    Saga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cykl będzie - poza Angelem Likierowym bedzie też klasyk, a poza tym Mugler wyprodukował wiele wersji tego zapachu.
      Natomiast w kolejce stoi i przytupuje Łąka i 3 Panienki na już, więc cykl zostawiam na potem.

      Usuń
  2. Gucio to prawdziwy indywidualista, i dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że dobrze, ale jednak musi jakoś pogodzić indywidualizm i minimalne podporządkowanie się, bo w szkole będzie miał bardzo trudno.

      Usuń
  3. http://www.przedszkole.nef.pl/artykul/rysunek%20dziecka.htm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Wolandzie.
      Zdaję sobie sprawę z tego, że Gucio jest opóźniony plastycznie w stosunku do innych dzieci. Zdaniem pań odstaje również emocjonalnie (dojrzałość). Tak samo bardzo późno zaczął mówić i był podejrzewany o lekką formę astygmatyzmu.
      ALE ja, jako mama wiem, że Gustaw potrzebuje więcej czasu, za to potem bije na głowę w rozwoju inne dzieci. Nie spotkałam pięciolatka, który miałby taką dykcję, jak Gustaw. I na rysunki też przyjdzie czas.
      On ma po prostu swój sposób na rozwój - slow progress :) (jak slow food)

      Usuń
    2. Autyzmu, jeżeli dobrze wnioskuję?

      Usuń
  4. Gucio to warszawiak , więc bluza musi być z wawełny ;) Też bym wolała klocki i pianę niż rozwrzeszczane przedszkolaki, śpiewa sobie żeby wszystkie dzieci zagłuszyć, rozumiem Go .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, w Motylach tak nie jest. Dzieci siedzą sobie i rysują - owszem, czasem któreś wrzaśnie, ale Gucio pośpiewuje sobie pod nosem.

      Usuń
  5. Tylko na podstawie doniesień blogowo-fejsbukowych, stwierdzam, że Gustaw wydaje się być człowiekiem inteligentnym, ciekawskim, z poczuciem humoru. Świetnie gra na perkusji. Jakiś talent, zatem, ma.
    Natomiast głowonogi, na tym etapie rozwoju, nie muszą trwożyć. Ale warto skierować zainteresowanie w kierunku, ewentualnej, dysleksji. Teraz są dobre czasy. Kiedyś nikt tym się nie przejmował. Mam w rodzinie kilka przykładów ludzi zdolnych, którzy w swoim czasie nie zdali matury z powodu trzech błędów ortograficznych.
    Może mój głos jest zbyt ingerujący. Jeżeli tak, to przepraszam. Link Wolanda jest, według mnie, na temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma też doskonały słuch muzyczny.
      I wielką oryginalność w widzeniu świata - inną niż dorośli i reszta dzieci.
      Co do dysleksji, myślałam, że dotyczy ludzi piszących - o czym w wypadku Gucia nie ma mowy.
      Wg mnie też link jest na temat.

      Usuń
    2. Dysleksja rozwojowa obejmuje: dysleksję, dysortografię, dysgrafię i dyskalkulię. Warto to wiedzieć. A szczególnie wtedy, gdy dziecko zaczyna mieć problem, a nam się wydaje, że mu się nie chce.

      Usuń
    3. Dysgraficy z reguły od samego początku unikają wszelkich prac manualnych związanych z rysowaniem , pisaniem itp - operowanie czymś do pisania sprawia im trudność .

      Usuń
  6. Wiesz... Czytając Twoje opisy Guciowych doświadczeń zaczynam myśleć, że posiadanie dziecka - kiedyś, może, w bliżej nieokreślonej przyszłości - to niekoniecznie musi być zły pomysł. :) Choć kiedy niedawno zastanowiłam się na poważnie, czy chciałabym mieć dzieci to jednak stwierdziłam, że nie. Jednak poczytać miło. :)

    Ilustracji Anioła likierowego do tej pory kibicowałam (trzymając kciuki, jak prosiłaś) po cichu, teraz po prostu muszę stwierdzić, że coraz bardziej mi się podoba. I kolorystykę, i jednorożca (gdzieś w komentarzach pod wcześniejszymi postami ktoś przywołał Szał uniesień, co zapadło mi w pamięć jako szczególnie trafne. Bo przecież wszystkie Anioły mają w sobie element przerysowania, może nawet jazdy po bandzie a jednak w przepaść kiczu/szaleństwa nie spadają. Wszystko jest przemyślane. Dlatego teraz ucieszyłam się, kiedy wspomniałaś o chodzeniu po linie. trudno pokazać rzecz w bardziej obrazowy sposób).
    Więc teraz będę czekać z jeszcze większą ciekawością. I przesyłam morze dobrej energii, tej nigdy dość. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Wiedźmo. To chodzenie po linie, co i raz, chodziło mi po głowie.:)

      Usuń
    2. Wiedźmo - bardzo mi miło! Jeśli o mnie chodzi, było tak, że do czasu poznania Wojtka, a więc kiedy miałam 37 lat, nie myślałam w ogóle o dziecku. mój pierwszy mąż nie chciał mieć dzieci. Jakowegoś instynktu macierzyńskiego też nie miałam. Dzieci raczej niespecjalnie lubiłam (wybaczcie mi, ale to się nie zmieniło).
      aż tu nagle - zaszłam w ciążę, nieoczekiwanie. nie utrzymałam jej (jak to często bywa z pierwszymi ciążami) - ale we mnie wszystko się zmieniło. Nagle bardzo, bardzo zapragnęłam być mamą.
      Ale gdyby nie ta pierwsza ciąża, żyłabym sobie zapewne bez tego pragnienia i wcale nie byłoby źle.
      Po prostu nie można sobie wyobrazić, jak to jest mieć takie świetne dziecko, jak powiedzmy Gustaw.
      Co do Angela - pięknie, pięknie to napisałaś, będę sobie zaglądać podczas malowania.

      Usuń