WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

środa, 24 lipca 2019

Autoportret zielony

Dawno, dawno temu czytałam taką bajkę. Królewna zrobiła konkurs na męża. Przyszły książę musiał przynieść jej suknię utkaną z promieni słonecznych.


Chyba nie bardzo się podobał, bo dostał zadanie dodatkowe - dostarczyć suknię utkaną z księżycowego światła. A kiedy i to nie wystarczyło królewnie, zdobył materiał uszyty w blasku słońca przepuszczonego przez przejrzyste liście, o różnych odcieniach zieleni, od głębokiej, szmaragdowej po jaśniutką jak niedojrzały banan.


Lubiłam wyobrażać sobie te suknie. Musiały być olśniewające. Bawiłam się, że muszę wybrać którąś z nich. Prawie zawsze wygrywała zielona.

Całkiem zielonych zapachów jednak nie lubię, zawsze wybieram jednak z choćby lekką domieszką białych kwiatów. I taki jest Do Son Diptyque. Prym wiedzie zielonkawa tuberoza. Zazwyczaj w perfumach zwala z nóg. Ale tu jest lekko i przestrzennie, choć czasem ostro. I to kojarzy mi się z przeciętym przez niewinne źdźbło trawy opuszkiem palca.


Nawiasem mówiąc, głupi był ten królewicz. Spełniał życzenie za życzeniem, a ona wciąż go nie chciała. Ale może kierowała nim chciwość? Połowa królestwa to nie bagatelka.



Lubię ten obraz (ma domek, to podstawa haha), chociaż pewnie nie wytrzymam i nałożę na nos okulary. Na obrazie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz