WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

sobota, 27 czerwca 2020

Czarna pani - totem

Wiele razy powtarzałam, że wciąż nie mówię pełnym głosem, jeśli chodzi o malarstwo.
Choć obrazów nie uważam za złe, lubiłam niewiele, może z 5 procent, bo żaden nie miał wszystkiego, o co mi chodziło. Jak była sylwetka, brakowalo pustki, jak była pustka, brakowało linii albo obraz nie działał specyficznym nastrojem, który lubię najbardziej i za który cenię obrazy innych.
To nastrój właśnie, a nie techniczna biegłość czy spostrzegawczość lub treść, powoduje, że chcę na coś patrzeć.


Nareszcie mogę Was zaprosić do swojego świata, który i przede mną uchyla drzwi.

Muzyka!


...uchyla drzwi!



Czarna Kobieta z obrazu była gotowa już dwa tygodnie temu, i od razu oprawiłam ją w ramy, podpisałam i powiesiłam w pracowni, choć wiedziałam, że jeszcze z Nią nie skończyłam. Pierwszy obraz w życiu, który tak entuzjastycznie potraktowałam.

Czekałam na odpowiednią chwilę, mogłabym napisać, na odpowiednią noc, ale pracowałam w jasny dzień, hipnotyzując się dźwiękami - przestrzeniami Bartosza Dziadosza. Jak nań trafiłam, to zupełnie inna historia.
Ta twarz ma wzrok, dobry wzrok, dobry dla mnie.


Była zbudowana z większej ilości elementów, które eliminowałam (Eliminacja to moje drugie imię)



Poza tym zlikwidowałam (nareszcie!) prostokątne ograniczenie formatu.


Więc moja kobieta - totem, patrzy na mnie znad sztalug. Wyrozumiale, przyjaźnie.


Podpis! Mój nowy podpis, też od dawna wymyślony, ale sygnuję tak tylko bardzo mi bliskie prace.
Zwierzyłam się kiedyś Guciowi, że brakuje mi nowych inicjałów.
"To idź sobie, mamusiu, napij się kawy, a ja to zrobię"
"Aha, na pewno" pomyślałam. Ale po kawie podpis był gotowy.


"Chciałem, żeby był na nim twój domek i chorągiewka".
To jest coś.


Posłuchajcie i popatrzcie jeszcze raz.


1 komentarz: