WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

piątek, 2 lutego 2018

Nowy Rozdział - Rzeczywistość Równoległa

Na jesieni zeszłego roku, pod wpływem wizyty w jednej z galerii, zadałam sobie może najważniejsze pytanie: PO CO maluję? CO chciałabym przekazać?
Minął wówczas prawie rok, kiedy zaczęłam swoje twórcze poszukiwania i współpracę z galeriami. Oznaczało to, poza zmianą w obrazach, również myślenie nad wystawą. Jaki miałaby mieć charakter, żeby mnie wyrażać?

I właśnie rozpoczynam cykl - może i cykl życiowy. Ma nosić tytuł Rzeczywistość Równoległa.

W zeszłym roku powstało (oprócz pięćdziesięciu obrazów) parę prac, szczególnie mi bliskich.





Muzyka prosz


Pamiętam, że od dzieciństwa interesowały mnie różne pojęcia. Nieskończoność (...oność ...oność), której próba zrozumienia / wyobrażenia sobie, skończyła się pierwszym, nie związanym z bieżącymi sprawami, "dołem". Wtedy zrozumiałam, że bezradność mojej wyobrazni to coś, co muszę zaakceptować. Usłyszałam też, chyba od Taty, że prosta jest okręgiem o nieskończonym promieniu. Widzicie to?
Zafascynowana słuchałam bajek na dobranoc, które Tata mi opowiadał - Zorl, kot przestworzy.
Przy obiedzie Ojciec potrafił od niechcenia wtrącić "Wiesz, córeczko, że być może na tej oto stołowej nodze, istnieją światy podobne do naszego i maleńcy ludzie, różniący się tylko rozmiarem?". To On opowiedział mi o czarnej dziurze.
Na początku lat 70tych pracował jako specjalista od próżni (w Unitrze).
Niedługo przed śmiercią Tato zapytał mnie "Powiedz, czy choć trochę jestem odpowiedzialny za spaczenie ci wyobrazni?" - przytaknęłam z zapałem.


Zawsze uważałam, że tzw rzeczywistość obiektywna nie istnieje.
Że my, ludzie, jesteśmy tylko mróweczkami. Nawet idąc przez las, czułam się jak jakiś żuczek, gdzie drzewa są niczym żuczkowe łodyżki traw. A jednocześnie w nieskończonej małości kryje się nieskończona wielkość.



Dla mnie osobiście nie ma nawet "tu i teraz" - prawie zawsze jestem gdzie indziej.
A do tego jeszcze, istnieje świat, do którego niektórzy w ogóle nie mają dostępu - zjawisk (pozornie) nadprzyrodzonych, znajdujących już potwierdzenie w fizyce.

Jak to się zwykle zdarza, kiedy intensywnie o czymś myślę (w tym wypadku mój malarski świat), napotykam niby przypadkiem a to artykuł o tym, że za odkrycie fal grawitacyjnych przyznano Nobla 2017. A to zaczepiam, okazuje się, doktora fizyki kwantowej, który w Centrum Nauki Kopernik przez godzinę opowiada mi o takich pojęciach, jak horyzont zdarzeń, stożek światłości, ciało doskonale czarne. Potem na wystawie w księgarni widzę książkę o naturze Wszechświata. Czy nagle telewizor, włączony na chybił trafił, gada mi o włóknach czasoprzestrzeni i wycieku grawitacyjnym.

Oraz o rzeczywistości równoległej i alter ego.

Będą z tego obrazy - teraz zagruntowuję płyty. Duże płyty.
Cel nr 1 to przygotowanie materiału na wystawę.
Za miesiąc mam spotkanie w Krakowie. Na temat.
Jestem w swoim żywiole.

2 komentarze:

  1. Właśnie przed chwilą rozmyślałem o pojęciu nieskończoności, budzi ona we mnie jakiś dziecięcy sprzeciw zawsze - no bo jak to?! Wszystko ma początek i koniec, wszechświat też musi mieć! ;) Lubię czytać o fizyce wszechświata, choć tak mało z tego rozumiem i mój umysł "nie ogarnia". Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mówiłam! Nieskończoność to za wiele! Polecam książkę "Nieskończone życie nieboszczyka" - książka napisana przez fizyka nt natury wszechświata, nie tylko przystępnie, ale z nerwem. I merci, że jesteś tuuu

      Usuń