WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 17 lipca 2017

Miłe złego początki, a koniec daleki

Teoretycznie mogłoby się wydawać, że szybciej maluje się mały obraz niż duży - w praktyce różnie to bywa.
Obrazek poniżej, noszący tytuł Ślad (roboczy tytuł), zaczął się niewinnie.


Myślałam, o ekspresyjnym pejzażu, ale... powyższy fragment jest w pionie, ma rytm, równowagę kompozycyjną itede, tyle tylko, że całość niestety nie posiada żadnego z tych walorów.
Do kitu!
I tak, rozumiecie, patrzyłam sobie na ten obraz, bliska sięgnięcia po zmywak czy czarną farbę, ale żal mi było tej cholernej sosny.
Nagle - EUREKA!!!!
O, tak, nadam osobisty rys obrazkowi, hej!
No i...



Ile trwała chwila zachwytu?
No, góra pół godziny.
Potem pojawiła się wątpliwość (gwałtowny spadek nastroju, a jak), coraz większa i wreszcie wniosek : dalej do kitu.
Jakie to naiwne. Jakie oczywiste. Trywialne i w ogóle.
Przypomniał mi się program z dzieciństwa - Niewidzialna Ręka, o anonimowych dobrych uczynkach. Kończył się zawsze słowami, wypowiadanymi tonem wielce wtajemniczonym "Niewidzialna Ręka to także ty".
Kurza twarz.
Ale jednak... może to nie jest takie głupie...? Trzeba "tylko" zmniejszyć dosłowność dłoni. Co mam do stracenia? Nic. A więc...



Pod względem malarskim baardzo mi się podoba, ale kurczę, kojarzy się z końcem świata czy czymś takim.
Tak go nie zamierzam zostawić.
Mam plan.
A tymczasem... kiedy nie wiem, co robić z jednym, biorę się za drugie.
Zgodnie z sentencją mojego Profesora "Jak nie wiesz, co namalować, maluj duże" - kolos, 120 x 80 cm z pracowni trafił do łazienki.


Blejtram, czyli płótno. Nie można, jak z dyktą, szorować i znęcać się, bo porobię dziury albo wybrzuszę. Ale gorąca woda, prawie wrzątek, dobrze robi. Płótno się napina, świeża farba schodzi w piękne wzory. Co na nim będzie?
Mam parę pomysłów.
Ale najpilniejszy jest duftart do Dune - na zamówienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz