WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

sobota, 16 kwietnia 2016

Mucha w Zupie i poezji - czyli mój obraz na okładce

Malując obraz nigdy nie myślę o jego przyszłości, bo to tak, jakby się marzyło w imieniu pluszowego misia. Rzadko kiedy, poza tym, że obraz trafi do rąk szczęśliwego wlaściciela, przydarza się coś więcej.
Mucha w Zupie, poprzez to, ze zdobi teraz okładkę książki Pani Mai Dziedzic - Musca Domestica. Epifanie Tadeusza Różewicza, dostąpiła prawdziwego zaszczytu.


A przecież Mucha, namalowana w 2012 roku, aktualnie mieszkająca w Krakowie, wiele przeszła.
Chciało ją kupić z 5 osób - ale w ostatniej chwili się wycofywały.
Wisiała w Warszawie na dwóch wystawach ze zwierzętami, kiedy Panienki dopiero raczkowały, a duftart (Painted Scents) znajdował się w powijakach. Wiele razy, podczas malowania, stawiałam ją sobie za wzór w kwestii pieczołowitego potraktowania szczegółów.


Od początku wierzyłam w ten obraz, choć niewybredna krytyka twierdziła że jest "prymitywny i bez poczucia humoru". To tak, jakby skreślać wszystkie dowcipy o babie u lekarza.

Mucha - na jajku w zupie szczawiowej



Obok talerza chryzantema



Co tu dużo mówić - nie ma roku bez muchy.
Ten obraz  - czeka na skończenie.




Obraz obrazem, a Epifanie tak mnie wciągnęły, że ledwo wysiadłam na właściwym przystanku.
Znacie na pewno to zjawisko, kiedy pisarz / badacz, obcując z wzniosłą dziedziną twórczą - poezją np, sam staje się wzniosły i przekracza wszelkie dopuszczalne normy pretensjonalności.
Ale nie Pani Maja Dziedzic - książka zaskoczyła mnie kompletnie - tym, jak autorka widzi poezję Różewicza, jak naturalnie i potoczyście o niej pisze, jakie rzeczy w wierszach poety przykuwają jej uwagę. Pasja badacza udzielająca się czytelnikowi - a do tego moja Mucha na okładce.
Tak się cieszę!

2 komentarze: