WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 5 listopada 2015

Panienka Justyna - premiera!

Muzyka!

(nie ma chwilowo - ale ten problem zostanie rozwiązany wkrótce)



Mam przyjemność zaprosić Państwa na premierę Justyny.
Bardzo emocjonalny obraz - przecież zaczęty jeszcze późnym latem, potem unosił się na fali wzruszeń muzycznych związanych z Konkursem Chopinowskim, wreszcie towarzyszył mi na ostatnim, bajkowym wyjeździe na Mazury.

Czym mogą przejawić się emocje w malarstwie?
Bo jeśli kolorami, to...



Linie - płynne, ale i gwałtowne, tu nie było żadnego cyzelowania - można powiedzieć : szłam na żywioł.
Faktury - bogactwo.





Ja już wczoraj myślałam, że jest prawie skończony - aż tu nagle, położywszy się kulturalnie spać przed pierwszą w nocy, zostałam napadnięta przez natrętne i bezczelne pomysły - a to, żeby złagodzić niebo (w końcu Justyna nie jest czarownicą - przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo). Potem, by zawiesić gwiazdy, wkomponować je we włosy.
Nie dyskutowałam, słuchałam, malowałam, z podkrążonymi oczami, przy kolejnej kawie... w tzw. międzyczasie Gustaw zaprowadził mnie do szkoły... Wróciłam sama jakimś cudem.

No i jest!

Całość - w dwóch odsłonach, zauważcie, jak się zmienia odcień miedzi



Ale - ktoś mógłby prostacko zapytać - o co się rozchodzi w tym obrazie?
Już tłumaczę : kobieta o nieziemskiej urodzie i niejasnym pochodzeniu (wg mnie dobra wróżka), pozbawiona obuwia, które jej do niczego niepotrzebne, ma umiejętność - jak Zaczarowany Ołówek, materializowania wyobrażeń - z chusty wysypać gwiazdy to jest dla niej nic.
Zagięcie czasoprzestrzeni? Proszę bardzo.
Hollywoodzka fryzura Rity Hayworth razy 100? Żaden problem.

Dla mnie też nie. Zauważyłam, że po dobrych już paru latach tworzenia Panienek coraz mniejszą wagę przywiązują do realnych okoliczności. Tym bardziej, że Justyna dała mi pełną dowolność.
Gustaw prosił mnie o domalowanie niebieskiego kota "Mamusiu, trzeba puścić wodze fantazji" - no i jest kot, taka kropka nad "I", można powiedzieć.
Fioletowy. Jednak nie niebieski.
(poniżej sztuczne światło - kot dopiero schnie)


No i jak się Państwu podoba moja Wróżka?
Teraz czekam na opinię Szanownej Zleceniodawczyni.
Tak...

8 komentarzy:

  1. WOW! Ewoluujesz i to mi się bardzo podoba! Bogactwo wrażeń niezapomniane! Same wykrzykniki mi się pchają na klawiaturę! WOW! Gustaw dobrze podpowiedział, uwielbiam "czynnik zwierzęcy" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kasiu! Malując, czuję się coraz bardziej swobodna - przyznam się, że miałam taki moment, kiedy formuła Panienek wydawała mi się wyczerpana. A potem nagle przyszły takie dwie czy trzy, że wręcz poczułam, jakbym zdjęła pancerz. Wiesz, takie wszechogarniające "Mogę wszystko!". I to już ze mną zostało - choć nie twierdzę, że te pierwsze Panienki były gorsze, nie, po prostu inne.

      Usuń
    2. Ja myślę, że formuła Panienek nigdy nie zostanie wyczerpana, tak jak i pierwowzory Panienek ;)

      Usuń
  2. A mnie po prostu opadła szczęka z wrażenia i tak sobie siedzę niekulturalnie z otwarta gębusia przy biurku, i podziwiam....
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale fajnie! Taka reakcja, to rozumiem! Naprawdę bardzo, bardzo się cieszę - i dziękuję Ci, że napisałaś, Margot.

      Usuń
  3. Zleceniodawczyni jest zachwycona, po prostu brak słów. Obraz jest przepiękny :-)
    Dziękuję Justyś:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynko, to najważniejsze - mnie bardzo, bardzo zależało na tym, żeby oddać twoją bogatą osobowość, siłę - w tym siłę sprawczą. Od zawsze również podobało mi się twoje zamiłowanie do kolorów - szczególnie, że ludziska raczej stronią od żywszych barw, mając skłonność do czerni i neutralnych kolorów.
      Do tego wszystkiego, co tu dużo mówić, naczekałaś się na swoją kolejkę - a to zobowiązuje. Szczególnie wtedy, gdy ma się do czynienia z kimś, kogo się serdecznie lubi i chciałoby mu się nieba przychylić - takiego przynajmniej malarskiego nieba.

      Usuń