WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

niedziela, 29 września 2013

Angel Likierowy - wciąż znak zapytania

Proszę Państwa.
Tak, jak przeczuwałam, praca nad tym małym obrazkiem jest dla mnie trudniejszym zadaniem, niż nad dużym. Sfera konceptualna wymaga ode mnie wiele wysiłku.
Na razie pokazuję fragmenty :



Teraz, chciałoby się powiedzieć, malowidło, kojarzy mi się z Lascaux.

Najtrudniej mi rozwiązać problem ew. kupy - czyli wprowadzenia brązu (niezbędny dla sportretowania AL).
Pamiętam, jak wyczerpująca była walka z dużym obrazem, na wiosnę, kiedy musiałam się wreszcie posunąć do zamalowania prawie całego - a raczej namalowania na brązie nowego portretu, z zostawieniem niektórych fragmentów spod spodu.
Słuchajcie - chyba TO może być rozwiązanie!

Powoli muszę już znikać - jutro poranne wstawanie z Gustawem.
Ciekawe, czy coś mnie zaskoczy, jak dziś?
Otóż wczoraj po prostu padłam do łóżka, nasmarowana masłem marcepanowym do ciała.
A rankiem obudziłam się w panierce - nie pamiętałam, że synek jadł w łóżku poprzedniego dnia ciasteczka półfrancuskie. Bardzo osobliwy efekt.

Na zakończenie wklejam zdjęcie do kompletu z nogą parę wpisów temu.


I nieustająco poproszę o energię - ostatnie dni to prawdziwe wyzwanie.
Nadzieja nie jest matką głupich - dla mnie to mądra strategia, która pozwala utrzymać stałą postawę i zapobiega szarpaninie we wciąż zmieniających się okolicznościach (nie na lepsze, niestety - ale jest szansa na poprawę).

PS. Na portrecie Angela (pierwsze zdjęcia) tym razem zastosowałam laserunek! Stąd przejrzystość.

piątek, 27 września 2013

Perfumy, zupa nylonowa i Angel

Obiecałam relację z profesjonalnego doboru perfum.

Kiedy cztery dni temu zajrzałam do Sephory, zobaczyłam piękne zjawisko. Coś w rodzaju połączenia toaletki z sekretarzykiem, z licznymi półeczkami, na których stały flakoniki z przezroczystymi płynami, lekko kolorowymi, w aptecznym albo laboratoryjnym stylu.
A obok atrakcyjna Pani konsultantka z wyszytym logo Diora na rękawku bluzeczki w odcieniu nude.
Okazało się, że mogę umówić się na rozmowę - a może quiz, w wyniku którego dobrany będzie zapach dla mnie właściwy.
Ochoczo się zgodziłam, mając w planie nie przyznawanie się do swoich zainteresowań.

Starannie dobrawszy garderobę i makijaż, na obcasach, przedzierając się przez lekko błotnistą ścieżkę na skróty przez pole, stawiłam się w Promenadzie i tam, dyskretnie wycierając eleganckie obuwie z błota, podreptałam do Sephory.
Tam czekała już na mnie znajoma Pani, zaprosiła, by wygodnie się umościć w białym foteliku i rozpoczęła luźną początkowo konwersację.

Ponieważ wydała mi się osobą na poziomie (i słusznie, co potwierdził późniejszy czas), a przy tym doskonale umalowana i uczesana, kiedy padło pytanie "Czy miała Pani styczność z zapachami Diora?" od razu zrezygnowałam z incognita i przystąpiłam do zajęć.
Pani M. zadała mi cztery pytania - w zależności od odpowiedzi dostałam do wyboru trzy blotterki umieszczone w szczypawkach na stojaczkach, z zapachami bez tytułu.

Oto, jak brzmiały kwestie do roztrzygnięcia :
1. wolisz zapachy intensywne czy lekkie? (intensywne)
2. co cenisz bardziej w perfumach - oryginalność czy elegancję? (pytanie co najmniej dziwne, chciałam powiedzieć, że oryginalność, ale jednak po namyśle wybrałam elegancję - w końcu chcialam się czegoś nowego o sobie dowiedzieć)
3. jesteś osobą towarzyską czy zamkniętą - to było inne słowo, ale sens zachowałam (towarzyską)
4. preferujesz zapachy świeże czy zmysłowe (zmysłowe)

Pytania zapisano w tajemniczej książeczce, na podstawie wybranych przeze mnie możliwości w tej samej książeczce pojawiły się trzy propozycje, zaprezentowane we wcześniej wspomniany sposób.

Pierwszy zapach zupełnie mi nie odpowiadał, wydał mi się ciężkawy, klasyczny, bez polotu. Okazał się nim J'Adore edp.
Drugi za to całkiem, całkiem, tylko bardzo popularny - przypominał Coco Mademoiselle (używa go moja Mama i coraz bardziej go lubię) - Miss Dior edp.
Trzeci - piękny, lecz jak dla mnie nie do noszenia - od razu rozpoznałam klasyczne Poison.

Padło więc na drugi, i muszę się przyznać, że przez cały dzień był wyczuwalny i sprawiał mi przyjemność, "ubierał" mnie, jednak po dwóch dniach czułam się w nim jak nie ja. Ciągle wydawał mi się spotykany na każdym kroku - może jednak powinnam wybrać oryginalność, a nie elegancję?

Po dobraniu perfum rozmowa z Panią M. się nie skończyła - przyznałam się do malowanie i do duftartu.
Że nie wspomnę o absolutach zapachów - kilkanaście stało na toaletce. Irys, roża, skóra, bergamota - te najpiękniejsze.

Niezwykle przyjemne doświadczenie - a do Miss Dior (która nie ma wiele wspólnego z wersją Cherie z truskawkami i popcornem) troszeczkę mnie ciągnie...

Ad zapachów - wczoraj zaprezentowałam swoją kolekcję super kobiecą, ale czułam się jakoś tak nieswojo - i dopiero, kiedy ze szkatułek powyjmowałam swoje "potworki" i ustawiłam na półeczce, poczułam, że te WSZYSTKIE zapachy są odzwierciedleniem moich upodobań. Oraz artystycznego fachu.



Teraz czas na Angela.
Co tu dużo mówić - skatowałam go.
Najpierw całego zamalowałam, na gęsto.


Żeby się przełamać - ośmielić, nie bać zepsuć.
Ponieważ teraz mam duże ułatwienie - za drzwiami do pracowni zlew kuchenny (a obrazek jest mały) - to wzięłam zmywak i tarłam i darłam.



Ku mojej wielkiej radości, pod spodem ukazały się nikłe linie szkicu jednorożca.
Z radością go odtworzyłam.


Co dalej? Zapewne będę wypełniać ubytki i zobaczę, co wyjdzie.

Gucio tymczasem, patrząc na moje zmagania z Angelem, bardzo się zainteresował.
Stanął w pozie niemal napoleońskiej i stwierdził : "Malowanie to dla mnie łatwizna".
No nie wiem...może, gdyby się przykładał? czy łatwizna, bo właśnie się NIE stara?

Na podstawie obecnych prac uważam, że plastyka nie jest jego powołaniem.


Dziś przy okazji odbierania z przedszkola, jak zawsze, zadaję Mu pytanie - co było do jedzenia.
"Mamo, czy możemy zobaczyć łatwowopis?" (jadłospis)
"Nie, proszę, żebyś powiedział z pamięci, co było - przynajmniej na obiad"
"Zupa nylonowa i kości na grugie danie"
Po sprawdzeniu w 'łatwowpisie" okazało się, że faktycznie - figuruje ZUPA NYLONOWA. Natomiast kości - pałki z kurczaka.
Próbowałam wyjąśnić z paniami przedszkolankami, co to za zupa - ale niestety wszystkie pracowały na popołudnie i obiadu nie widziały.

To dopiero zagadka.


czwartek, 26 września 2013

Kolekcja

Dziś króciutko - melduję, że się "wzięłam" - do roboty, jutro rusza praca nad stroną internetową.
Poza tym -  kolekcja perfum, których dla odmiany używam, a nie tylko pachnę na dłoni podczas spacerów bez psów, wygląda wg mnie bardzo apetycznie.


Od lewej -
 Le Parfum Lalique (niebanalny otulacz z bardzo oryginalną wanilią i migdałami, złamany nutą...kminku), Hypnotic Poison Dior (migdałowy budyń),
Kenzo Flower Le Parfum (wanna pełna migdałowego budyniu, posypanego pudrem dla niemowlaków), L'Agent Agent Provocateur (potwór dymno, tuberozowy, słodki i atrakcyjny),
Maitresse Agent Provocateur (kwiaty na słodko - ostro - piżmowo),
Casmere Mist Donny Caran (mleczno - gruszkowy relaksujący)

Nie pozbyłam się innych zapachów (10ciu), mam je zakamuflowane w szkatułkach - bo co prawda pachnieć nimi nie mam potrzeby, ale powąchać - owszem. Przy pracy np.

No i na koniec - kwestia Gucia.
Dziś w szatni potwornie guzdrał się przy ubieraniu, więc uprzedziłam Go, że jeśli tak dalej pójdzie, nie zrobimy zakupów.


"Mamo, Mamo, to ja bedę szybki, będę tak szybki, jak...[zmarszczył brwi] Guzik od makreli!"
I zaczął się tak strasznie śmiać, że mało nie spadł z ławki.
"Gustaw, ale co to znaczy "guzik od makreli"?"
"Nieważne, to tylko takie moje powiedzonko"

Muszę lecieć - pod prysznic z Angelem. Fotografuję wszystkie stadia.

PS. W następnym odcinku relacja z indywidualnej metody dobierania zapachu. Podobno opracowana przez naukowców współpracujących z Diorem i diorowy "nos". W każdym razie zagadka została rozwiązana - i wyskoczyło rozwiązanie w postaci perfum, których powinnam stać się posiadaczką.
Czy mi się podobają?
Czy zdradziłam konsultantce swoje zainteresowania?
Wszystko to zostanie opisane WKRÓTCE.

środa, 25 września 2013

Komunikat

Znowu, niestety, przygniotły mnie okoliczności niezależne ode mnie...
Zamiast siąść do pracy, odreagowuję, owszem, siedząc, ale przy komputerze.

Jednak "się wezmę", i to, mam nadzieję, niedługo.

Pocieszające, że przynajmniej sprzedałam Żyrafę.
Napisałam na fb, wkleiwszy jej zdjęcie, że nie mogę już na nią patrzeć i jeśli nie znajdzie się chętny, przemaluję. Znalazł się!


Po tym "ogłoszeniu" zadzwonił do mnie Wojtek, z Niemiec, i powiedział, że tak Mu się zrobiło ciepło i miło, kiedy zobaczył swój "domowy" obraz, będąc na obczyźnie - a chwilę potem przeczytał, że mam dość Żyrafy...
Obiecałam Mu więc, że namaluję Mu nową, specjalnie dla Niego.

Tylko...kiedy? Tonę w zleceniach. Znów dodatkowe wpadło. Nie, nie narzekam!
Należy więc "się wziąć", nie kiedyś, tylko jutro - a właściwie dziś.

Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.

poniedziałek, 23 września 2013

Szalony początek Angela L., ofiara mody i serum

No więc już początek pracy na Angelem likierowym naznaczony był szaleństwem.
Malowanie tła na tyle mi się spodobało, że nie bacząc na to, że szkic konia całkowicie znika, kontynuowałam robotę.


W końcu miarą profesjonalizmu, mówiłam sobie, jest powtarzalność - w tym wypadku zdolność do odtworzenia szkicu.
Ciekawe, bardzo ciekawe...
Wprowadzę chyba stopniowo nowe kolory, a szkic, na wszelki wypadek, wykonam potem.

Jak wspomniałam, widziałam zdumiewająco ubraną osobę.
Wiodący motyw, przyćmiewający wszystko inne, to tym razem legginsy? rajstopy? z piszczelami.
Wyglądałoby to dziwacznie i niefajnie, ale dziewczyna była atrakcyjna, młoda i zgrabna.
Ściągała na siebie (a właściwie na kończyny) wiele spojrzeń - wzroku nie można było oderwać.


Od dołu:
- buty agresywne, masywne, z ćwiekami na piętach, czarne
- piszczele (tył i przód)
- spodenki cienki dżins jasnoniebieski w białawe plamy
- bluza neutral szara
- włos na topielicę
- mina typu "Jestę zbuntowaną sexy nastolatką" ("jestę" - pisownia celowa, dowcipna)

Ponieważ wciąż przechodzę metamorfozę i w związku z tym jednak kupuję pisemka o modzie, dla usprawiedliwienia dodam, że tylko te najtańsze - czyli nie przekraczające 2 zł, daje mi to jakże potrzebny powód do śmiechu.
Jak wiadomo, kobiety są wyczulone na kłamstwo, jednak bajdurzenia na odwrocie pudełka do kremu - cud są w stanie łyknąć. Tutaj renomowana firma Vichy zachowała się jednak uczciwie.


Serum IDEALIZUJĄCE! Wiadomo, co oznacza, jeżeli ktoś idealizuje - ściema, krótko mówiąc.
Odważny krok.

W ramach poprawy samopoczucia mam w planach wybranie się do kina. Ostatnio, chcąc oderwać się od rzeczywistości, obejrzałam Blue Jasmin. Skutek odwrotny do oczekiwanego. Po kinie to był dopiero dół.
Podobna praktyka zdarzyła się znajomym - w ramach obchodów pierwszej rocznicy znajomości poszli na Człowieka Słonia.
Dlatego tym razem wybór filmu bardziej przemyślę.

Standardowo, ostatnia kwestia należy do Gustawa. Jak zapewne Państwo wiecie, mój Ukochany wyjechał do Niemiec. Mijają dwa tygodnie, kiedy jestem słomianą wdową.

Gucio, pół godziny przed budzikiem (zawsze punktualnie, co do minuty), pędzi do mojego łóżka - czekam na to, na tupot bosych stópek.
Krótko mi melduje, że "nie miał sena" i zapadamy w słodką drzemkę.
Dziś stwierdził : "Szkoda Tatusia. On był taki miły".

Ano szkoda.
Bardzo.
Ciężko pracuje.

niedziela, 22 września 2013

Komunikat

Proszę Państwa,
spadły na mnie niespodziewanie dość wyczerpujące psychicznie obowiązki i w konsekwencji przerwa we wpisach tutaj. W nowych okolicznościach powoli zaczynam się jednak organizować i w związku z tym, ze wszystkich sił, postaram się wznowić regularną działalność brulionową.

Widziałam niezwykłą postać - niby ofiarę mody, której zilustrowanie będziecie Państwo mogli obejrzeć w najbliższym czasie, jak również moje starania w budowie swojego wirtualnego wizerunku wzmogły się na sile.

Mam też nadzieję, że pokażę następny etap Angela Likierowego.

Jest trudno - ale nie beznadziejnie.
Żeby nie było też nudno, wklejam dzisiejsze zdjęcie Gustawa.


Dowiedziałam się, dlaczego mój synek uważa, że jestem najpiękniejszą kobietą na świecie.
Po chwili namysłu powiedział "Bo masz takie czarne brwi".

Poproszę o przesył dobrej energii i do zobaczenia wkrótce!

wtorek, 17 września 2013

Angel Liqueur - prapoczątek

Nastała jesień, czas cięższych i słodkich zapachów, ucieszyłam się więc ze zlecenia pasującego jak ulał w ten szarugowy czas - portret Angela Likierowego. Stałam się również posiadaczką próbki, w związku z tym  łatwiej o pomysły.
Aż ich za dużo.
Wreszcie, kiedy przemeblowałam pracownię, w nadziei, że w uporządkowanym i nowym królestwie wyłuskam z inwencji co najlepsze - eureka.


Najpierw kilka słów o zapachu.

Angel klasyczny jest baaardzo popularny, limitowana seria Liqueur - mniej. Tak, jak pierwowzór, zachowuje obezwładniającą wręcz słodycz, lekko wzbogaconą dziwną nutką, którą niektórzy zwą "trupią" - dla mnie to syntetyczna paczula, doskonale się komponująca z charakterem perfum.
Bo próżno szukać naturalności w AL - podobnie zresztą, jak w innych produktach Muglera. To dość bezkompromisowe kreacje, często zgrzytliwe, zawsze śmiałe, dzięki niebywałej dawce słodyczy uwodzicielskie, a Likierowy wzbogacono czekoladowo - wiśniowym aromatem, gęstym, syropowym. Kiedy wydawało się, że Angel z definicji jest przeładowany, dodatek plastiko - wiśnio - likieru dowiódł, że może być jeszcze bogaciej, ale też bardziej miękko i przyjaźnie.

W każdym razie, kiedy mam na sobie AL, chce mi się śmiać - nie tyle z radości, co ze zdumienia, że pachnę ekstremalnie - słodko, w złym guście, nie pasująco do mnie - a do tego błogo. I że w gruncie rzeczy mi się to podoba. Niebywałe.

Swoją drogą dobrze, że Wojtek nie znajduje się co wieczór na tej samej powierzchni mieszkalnej - jestem przekonana, że jego wrażliwy nos by zwariował.

Wracając do pomysłów - chcąc zilustrować AL, po wielu rozmyślaniach, doszłam do wniosku (choć właściwie miało miejsce olśnienie) - że najwłaściwsze będzie nieokiełznane zwierzę. Piękne.
Koń? Za mało! Jednorożec!

Wykonałam bardzo roboczy szkic.


A potem już właściwszy, na dykcie.


Wyzwaniem stał się rozmiar, gdyż zamówienie Szanowna Klientka złożyła na mały format.
Tak więc nie ma hulania z wielkim pędzlem i zajmowania połowy pracowni - postawiłam sobie jednak za punkt honoru, że mimo swoich 20 na 29 centymetrów i tak zaszaleję.

Na razie więcej wolałabym nie zdradzać, powiem tylko, że w planach Angel klasyczny - kiedyś - tam i wówczas walnę go na wielkiej dykcie.

A teraz, zostawiąjąc za sobą słodki, obezwładniający ogon, oddalam się do pracy.

Cisza, spokój, nikt nie przeszkadza, tylko zza pleców dobiega mnie cichutkie pochrapywanie właściciela nogi.


Cdn.

piątek, 13 września 2013

Komunikat

Szanowni Państwo, ponieważ na razie rozmowy w sprawie wystawy zagranicznej trwają i trzeba czekać, a w kraju chwilowo, mam nadzieję, nie mam widoków na wystawienie się poza knajpą, w której jednak nie chciałabym promować duftartu, w związku z czym zajęłam się budowaniem strony w internecie i gromadzeniem materiałów, dzięki którym powstałoby coś w rodzaju oferty dla galerii i osób zainteresowanych.
A więc, nie bez przeszkód technicznych, wykonałam stronę na facebooku :duftart na fb.

Dowiedziałam się też, że nie mogę się umieścić na Wikipedii (ani mojego kierunku), gdyż za mało jest materiałów źródłowych. Na razie.

Tak więc nie byłam na wystawie sztuki nietradycyjnej, lecz intensywnie, choć na sucho myślę na zleceniami - Łąką w czterech odsłonach oraz portrecie zapachu Angel Liqueur Muglera. Ten ostatni męczył mnie długo, ale mam chyba świetny pomysł.

A teraz wkleję nastrojowy utworek


By odpowiednio brzmiała kwestia wygłoszona przez Gustawa.
Nagle chwycił mnie za rękę i powiedział :

"A wiesz... że cię bardzo lubię?"
"Dlaczego?"
"Bo jesteś bardzo piękna"
"Naprawdę?"
"Tak. Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. Ale ty umarniesz. I ja też, wiesz?
I mnie zakopią. Bo ludzie się zakopują. Dlatego, że szafa nie jest wystarczająco duża".

Czy On wiedział, że dziś piątek trzynastego?

poniedziałek, 9 września 2013

Wyrocznia Mody - wpis humorystyczny

Jak już wspominałam, kupiłam sobie swego czasu czasopismo o modzie w celu wyszukania inspiracji.
Jednak nie o inspiracje dowcipu mi chodziło, tymczasem w tej dziedzinie InStyle'a nie pokonałby nawet Super Express.

Na okładce piękna Aneta Kręglicka, która hamuje mnie w myśleniu o sobie jak o pani w wieku średnim, gdyż Pani Aneta na 48 lat i myślę, że wciąż, i bez fotoszopów, wygląda ponętnie.
Ale wygląd to, jak wiadomo, nie wszystko, rozumiem, że dziennikarze uznają za ciekawe zwrócić uwagę na wnętrze Pani Anety. Ale żeby aż tak?

Już na samym wierzchu wyraźny napis


"Mało kto wie, że jestem fajna" - język niemal familiarny, żeby do każdego doszło.
Po przewróceniu kilku kartek zwierza się makijażysta przygotowujący Panią Kręglicką do sesji
"Aneta jest piękna i ma klasę, ale nie wszyscy wiedzą, że bardzo wrażliwa, lojalna wobec przyjaciół i ma dystans do siebie".
A jeszcze później, w wywiadzie, piękność pisze "Kiedy jakiś czas temu pojechałam do Nowego Yorku na zdjęcia, ekipa nie mogła uwierzyć, że jestem taka szalona".

O co się rozchodzi? Czyżby jakiś zły człowiek rzucił cień na Panią Anetę, że niefajna, bez poczucia humoru, dystansu, niewrażliwa i nielojalna? Oraz nie potrafi się bawić? I teraz trzeba to wszystko zdementować?

Jak zrobić krzywdę pięknej kobiecie, jaką niewątpliwie jest Anna Przybylska?
Niedawno z brunetki stała się blondynką (wg mnie bardzo korzystnie). Za ten manewr jeden z koncernów kosmetycznych zapłacił Jej krocie i oto, co widzimy na opakowaniu farby :


Bardzo dziwna mina - taką ma Gucio, kiedy w kąpieli zamierza mnie niespodziewanie opluć. A może wycmokiwala sobie rabarbar spomiędzy zębów? Ew. Panią Anię uwieczniono w czasie jedzenia czereśni, kiedy celowała pestką w złego fotografa.

To jeszcze nic. Zobaczcie zdjęcie reklamujące kolekcję bielizny.


Pod nazwą firmy napis "W lasach". CO w tych lasach? Babka na omszałym nagrobku? Mnie kobieta w lesie i w bieliźnie kojarzy się jednoznacznie, przykładów widziałam wiele na trasie Wwa - Zalew Zegrzyński.

Pokazałam Wojtkowi, powiedział "Raz, że stoi jak byk do dojenia, a dwa, jakby miała na plecach silnik odrzutowy gotowy do startu".

No a tutaj? Co mówił kamerzysta do modelki, żeby uzyskać poniższy efekt?


Podpis mógłby brzmieć "Gdzie byłeś? Tylko nie mów, że w kinie!"

Następna kuriozalna fotka nosi znamiona (chyba) nowoczesności


Osobie tej, wyglądającej na mocno zaburzoną, artystycznie ucięto trochę czaszki i stopy, ponadto wygląda, jakby miała pobić rekord w długości stania na jednej nodze i, żeby nie stracić równowagi, wpatrywała się w leżącą pięciozłotówkę (np.).

Za to anons wydarzenia w świecie mody nosi już wyraźne znamiona artyzmu.


Tutaj postać została brutalnie popchnięta poprzez uderzenie w czoło, na oczach został ślad.
Można dyskutować, czy wyrażenie "fashion philosophy" jest uprawnione, prawdopodobnie specjalnie ma być prowokacyjne, w każdym razie dla dodania głębi posłużono się tylko czernią i bielą, szczególną pozą i strojem nierzeczywisto - kosmicznym.

Teraz czas na Bijące serce muzyki.


Wszystko fajnie, tyle, że dowiadujemy się, że gwiazda "wchodzi teraz w fazę minimalizmu". Nie może być! Afroamerykanka w wyprostowanych (ale podkręconych na końcach w loki) włosach blond i efekciarskiej fryzurze? To minimalizm?

Czasopismo bogate jest w porady.
Pytanie do redakcji - odpowiada stylistka


To porada dla mnie! Naszyję sobie serce na plecy i przylepię różowe motylki do butów odchudzających. Co prawda takich kobiecych akcentów najwięcej widzę u dziewczynek w przedszkolu w grupie Pszczółek.
Trzeba będzie jutro odprowadzając Gucia poszukać więcej inspiracji.

Co jest najważniejsze (poza tym, żeby kochać siebie i żeby na świecie zapanował pokój) - wygoda.
Zobaczmy - dwa stroje obok siebie, jako przykład.


Widzą Państwo sylwetkę z lewej?
Oto, co ma do powiedzenia stylistka :
"Oba projekty mają klasyczny krój i zapewniają swobodę ruchów. Możesz jednocześnie z dumą eksponować sylwetkę i czuć się komfortowo".
Ale przecież, no kurczę, czy tylko ja to widzę - suknia bez ramiączek od pach rozszerza się amebowato, co nijak ma się do eksponowania czegokolwiek, a spętanie taśmą w kolanach może i jest wygodne, ale w porównaniu z wyścigiem w worku.

Na koniec dla amatorek szlachetności, męskości, odwagi, uczciwości i mądrości - wcielenie tych cech.


Pan Żebrowski niczym za to nie zaskakuje. Nikt nie pisze, że ma np poczucie humoru, o którym niewielu wie.
Tylko te gołe kostki...

"Perełki" na które trafiłam w InStyle wprawiły mnie w zdumienie podobne temu, jak komentarz Gustawa do moich perfum. Użyłam Sicily D&G.
"Mamo, mamo, czujesz ten zapach?"
"Oczywiście, to ja tak pachnę. Ładnie?"
"Dziwnie"
"Ale podoba Ci się?"
"Nie. Pachnie jak brzydki horyzont"

sobota, 7 września 2013

Premiera - Panienkowa Para nr 2

Już po wszystkim.
Zleceniodawczyni przyjechała pod dom, zdążyłam się jeszcze wcześniej umalować, choć byłam niemal oderwana od mycia pędzli. No ale nie mogłam pokazać się wybitnie roboczo tak pięknej kobiecie (szczególnie, że towarzyszył Jej małżonek).

Wernisaż umowny odbył się na bagażniku samochodu i wypadł pomyślnie.
Jednak co powiedzieli obdarowani, tego jeszcze nie wiem, bowiem wesele trwa.

Zacznę od Pani Ani - postaci o rudej burzy włosów.


W naturze sukienka ma żywszą czerwień, użyłam poza kolorem podstawowym karminu i pomarańczu. Do falbanki, poza fioletem, wprowadziłam ciemne indygo.

We włosy wpięłam kwiat - na pamiątkę ślubu, ktory odbył się w romantycznych okolicznościach na Fidżi.


Przepraszam za lekko nieostre zdjęcie - wzrok już miałam bardzo zmęczony (wczoraj się trochę przestraszyłam, bo w centrum widzenia pojawiło mi się brązowo - niebieskie przyciemnienie).

Na filigranową figurkę pada umownie potraktowane światło.

Nogi zdecydowałam ubrać w pończoszki kontrastujące kolorystycznie z suknią, a zamiast typowych szpilek obułam Panią Anie w nieco nowocześniejszy fason bucików.

\

Na zdjęciu powyżej niemal w dwukrotnym powiększeniu. Pojedynczy obrazek ma bowiem format A4.

Pan Piotr występuje w granatowym garniturze.




Jego poza wskazuje na to, że niby od niechcenia przystanął, ale w dłoni trzyma skromną różyczkę. Być może wybranka dała się zwieść, tymczasem z tyłu, za Nim, dla Niej niewidoczny - ale my zauważamy przepyszny, wielki bukiet kwiecia.


I znowu, niestety, muszę zauważyć, że na żywo kolory są bardziej nasycone, jaskrawsze, a róże wręcz mienią się barwami. Liście mają nawet gdzieniegdzie malachitowy odcień.

Ale i Pani Ania trzyma coś w zanadrzu. Powiedziałabym, z grubej rury - zapowiedź tego, co się stanie - tort weselny z maleńkimi figurkami Państwa Młodych.


Wyobraźcie sobie, że tutaj są niemal dwa razy większe, niż malowałam. Dobrze, że Wojtek używa silniejszych ode mnie okularów - niekiedy pożyczam.

A tak wygląda całość.


Tu dla odmiany nieco rozjaśniona, by dać pojęcie o ogólnym charakterze obrazu.
Niestety, nie widać również subtelności cieniowań - bo fioletowe filary, które zdecydowałam się wprowadzić na pierwszym planie, mają odcienie nawet zieleni i błękitów, a miodowe tło - "przejścia" pomarańczu i dwóch żółci.
Tam, gdzie się dało, zauważcie Państwo, zrezygnowałam z obrysu, co kosztowało mnie dodatkowy trud w staraniach o precyzję.

Uważam, że wklejenie owoców mojej pracy uprawnia mnie do zamieszczenia w najbliższym czasie eseju krytycznego, w którym zadrwię sobie z porad i zdjęć z jednego z czasopism o modzie, kupionym wcale nie dla śmiechu.

Komunikat roboczy

Proszę Państwa,
przepraszam za brak obiecanego wpisu - ale coś się ze mną tym razem porobiło i wciąż, mając zamiar wkleić wiadome obrazki, myślę sobie "Jeszcze nie teraz, jeszcze za wcześnie" - tak więc dokumentuję etapy fotograficznie, ale siedzę cicho i zasuwam.

No bo dziś na 16stą "portrety" mają być gotowe - ba, już (g.10.10) są gotowe, ale...to jeszcze nie TO.

Poproszę znowu o przesył energetyczny i oddalam się do roboty.

A żeby nie było za jednostajnie, wklejam zdjęcie pt. "Gdzie mnie nie było w czasie tegorocznych wakacji" (co jest tym bardziej prawdopodobne, że nigdzie mnie nie było).


Czuj duch!

środa, 4 września 2013

Znowu Para...w ruch

No niestety, jeśli jeszcze pozostały mi jakieś resztki Czytelników, którzy z nadzieją wypatrują Krytycznych Czwartków - pozostaną rozczarowani.
Proszę sobie wyobrazić, że wczoraj podjęłam wyzwanie - namalować znowu podwójny "portret" w panienkowym stylu, do SOBOTY. Tej soboty.

Tym razem Anna i Piotr spotkali się po przerwie, w czasie której praktycznie nie mieli kontaktu. Każde z nich bezskutecznie szukało drugiej połówki  tymczasem to właśnie sobie byli przeznaczeni.
Teraz nareszcie wszystko wróciło na swoje miejsce i stanowią kochającą się rodzinę.

Całe szczęście są ludźmi młodymi, kiedy odzyskali siebie - znam przypadki, kiedy do takich dramatycznych w sumie spotkań doszło, kiedy kawał życia był już za zainteresowanymi sobą, niemal leciwymi osobami.

Dość gadaniny. Na razie prezentuję tylko szkic -


- na razie z opisem szczątkowym. więcej, kiedy poczuję się bezpiecznie z tą ostateczną sobotą.
Może tylko zapowiem, że tym razem na obrazach NIE będzie ani firanek, ani drzew, a uwieczniona sytuacja ma miejsce we wnętrzu.

Ponieważ Anna cieszy się urodą, figurką jak z żurnala oraz fenomenalną burzą rudych loków, szanowna Zleceniodawczyni zasugerowała, żeby postać A. nieco wystylizować w stylu lat 40stych.

Wymyśliłam też pewną historię, którą opowiedzą moje prace - ale nie uprzedzajmy faktów.

Wracam do pracy

niedziela, 1 września 2013

Koniec wakacji - początek...?

Doczekaliśmy - jutro Gustaw idzie do przedszkola!
Wg danych z zeszłego tygodnia, dzieci, urodzone w drugim półroczu 2008go roku NIE muszą iść do szkoły w 2013stym... Gucio jest z 4go lipca - więc jeśli nic się nie zmieni, czekają Go 2 lata przedszkola.
I wobec tego nie wiem, czy jutro zasili ostatnią wiekowo grupę Motyli, czy też będzie w Biedronkach razem ze swoimi byłymi Pszczółkami.

Teraz już mogę się pochwalić konkretnie - w biodrach ubyło 3, w udzie 2 cm.
I fryzurę mam nową. Doskonale się w niej czuję.
W wolnym czasie zamieszczę zdjęcie.

Jadąc dziś autobusem, zobaczyłam taką spektakularną ofiarę mody, że, mając przed sobą długą trasę i zajęte miejsce siedzące, wydobyłam z torby kartkę i długopis i uwieczniłam niewiastę.
Wiek - grubo po 40stce.

Od dołu - trampki na koturnie złote
Spódnica silnie opinająca, na półdupkach przetarcia i kieszenie z cyrkoniami
Bluzeczka ściskająca
Kurtka skórzana krótka z pagonami
Rękaw przykrótki też, bransolety z diamentami typu żyrandol z Quality
Tipsy odblask
Włosy a la Aniołek Charliego blond i opaska z daszkiem
Usta dmuchane
Szkoda, że woni nie czułam, z pewnością była silna - typuję Eternity CK

A, jeszcze pasek z ćwiekami i wabik z ogonka futrzanego, obijający się o biodro
Chód chybotliwie zalotny


Przepraszam, że rysunek sfatygowany - przywalony zakupami, w tym monstrualnym lizakiem Chupa Chups, który jutro po przedszkolu podaruję synkowi.

Właśnie, właśnie, muszę więc wcześnie wstać i pamiętać, że na drodze łóżko - łazienka widać moją postać aż do sklepu spożywczego po drugiej stronie ul. Gagarina.
Dziś np. chcąc opuścić pielesze po wypiciu kawy zorientowałam się, że nie mam szlafroka, a że piżamy/koszuli nocnej nie uznaję, wykrzyknęłam do Wojtka "Jak mam pobiec niewidoczna do łazienki?"
"Może, Justysiu, wiruj bardzo szybko wokół własnej osi - to odwróci uwagę".

Na koniec zapowiadam, że być może wrócę do Krytycznego Czwartku - o ile samopoczucie mi na to pozwoli.
Dowiedziałam się, że w CSW są nowe wystawy.
Nie obiecuję na pewno - znowu wpadły mi dwa nowe zlecenia...
Oczywiście baaaardzo mnie to cieszy, choć przemeblowałam pracownię tak, że stół umieściłam tyłem do okna - w takim układzie pokój wygląda znacznie przestrzenniej i dużo bardziej mi się podoba. Ale oczywiście zasłanianie sobą światła to kretynizm. Jednak dał przyjemny efekt.

Oraz czekam na ew. ustalenia w kwestii zagranicznej wystawy...
Proszę Szanownych Czytelników o przesył pozytywnej energii